Przyszłość Wisły Kraków jest niewiadomą. Klub walczy o przetrwanie, ma zawieszoną licencję na grę w Lotto Ekstraklasie, a kasa świeci pustkami. Długi Białej Gwiazdy są ogromne. Ponad 12 milionów to zobowiązania licencyjne, które działacze muszą jak najszybciej uregulować. Władze TS "Wisła" szukają nowego inwestora dla piłkarskiej spółki, który uratuje klub przed bankructwem.
Na długiej liście osób, którym Wisła Kraków zalega pieniądze jest Kiko Ramirez. Hiszpan był szkoleniowcem Białej Gwiazdy od stycznia do grudnia 2017 roku. Wciąż nie znalazł nowej pracy i Wisła musi mu wypłacać pensję. Przyznał, że już wtedy były finansowe problemy. - Kiedy pracowałem w klubie, byliśmy oszukiwani przez rządzących wtedy Wisłą na czele z prezes Sarapatą - powiedział w rozmowie z "Super Expressem".
- Nie płacono nam przez miesiące, mamiono kolejnymi obietnicami, które nie były spełniane. Wielu z nas było wtedy w ciężkiej sytuacji. Z dala od domu, z dala od rodzin, bez wypłaty, a mimo to z pełnym zaangażowaniem walczyliśmy dla klubu. Uważam, że byliśmy bohaterami. Tak jak za bohaterów uznaję obecnego trenera i obecny zespół. Nam nie płacono, im nie płacono… Kalka sytuacji - dodał Ramirez.
Hiszpański trener nie ukrywa, że brakuje mu już cierpliwości. Kilka miesięcy temu zawarł z klubem porozumienie dotyczące spłaty zobowiązań. 10 stycznia powinien otrzymać pierwszą transzę pieniędzy, ale w obecnej sytuacji klubu, wiele wskazuje na to, że Ramirez nie doczeka się przelewu. Jak sam zapowiada, wtedy o sprawie poinformuje władze Ekstraklasy i FIFA.
- Zawsze, pod każdym względem chciałem i chcę Wiśle pomóc. Ale przecież nie mogę odpuścić należnych mi pieniędzy. Dla mnie naturalne jest to, że powinienem otrzymać to, co mi się należy - przyznał Ramirez.
ZOBACZ WIDEO Puchar Anglii: Piąte zwycięstwo z rzędu. Manchester United w kolejnej rundzie [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
... ''chce pomóc'' - poprostu jak Wisła upadnie to pieniędzy nie zobaczy