Dariusz Stachowiak jest menadżerem piłkarskim i biznesowym partnerem Adama Pietrowskiego. To on miał powiedzieć koledze o problemach i sytuacji Wisły Kraków, co pociągnęło za sobą całą lawinę zdarzeń.
Przypomnijmy, że Vanna Ly i Mats Hartling na konto spółki do północy 28 grudnia mieli wpłacić 12,2 mln zł na poczet najpilniejszych wydatków pod rygorem anulowania umowy. Pieniądze nie pojawiły się do dziś.
- Umowa, którą podpisali, wyszła na jaw, więc można o niej trochę więcej powiedzieć. Była tam kara umowna w wysokości bodaj miliona euro za niedopełnienie warunków umowy, jeśli Wisła nie otrzyma licencji na kolejny sezon. Ja nie podpisałbym na siebie wyroku, a pan Hartling też nie jest jakiś opętany. Nie miał złych intencji. Ze względu na kary umowne on też jest ofiarą tej sytuacji. Dlatego nie zaginął, nie ucieka od odpowiedzialności, kontaktuje się i szuka rozwiązania - wyjawił w rozmowie z Michałem Trelą z "Przeglądu Sportowego" Stachowiak.
Hartling ma się kontaktować przez... dziennikarza Eleven. W ten sposób komunikuje się ze światem i wydał oświadczenie. Okazuje się, że Szwed oraz Pietrowski otrzymali informację, że Vanna Ly miał zawał. - W umowie między Ly a Hartlingiem było, że Hartling swoją część środków za akcje wniesie na przełomie stycznia i lutego. On miał wtedy mieć potrzebne środki. Wisła nie miała tyle czasu, dlatego dogadali się, że Vanna dostarczy pierwszy zastrzyk gotówki. Hartling byłby sam w stanie finansować klub, ale potrzebuje na to czasu. Wisła go nie ma, dlatego szuka rozwiązania - dodał Stachowiak.
Pietrowski i Hartling otrzymali informację o zawale Ly, jednak sam Stachowiak podchodzi do tego sceptycznie i z rezerwą. - Ciężko rozróżnić w tej sprawie prawdę od fikcji - podsumował.
ZOBACZ WIDEO Show Milika! Napoli wyszarpało zwycięstwo w końcówce spotkania [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Facet myślał, że chodzi o kolejny interes do zrobienia z normalnymi i solidnymi ludźmi. A tu się oka Czytaj całość