Kulisy futbolowego biznesu. Pini Zahavi rozwiąże każdą sytuację

WP SportoweFakty / Mike Egerton / Na zdjęciu: Pini Zahavi
WP SportoweFakty / Mike Egerton / Na zdjęciu: Pini Zahavi

- Mówi się o nim Mister Fix It, potrafi rozwiązać każdą sytuację - mówi o Pinim Zahavim Romain Molina, autor książki "La Mano Negra". To najgłośniejsza premiera tego roku w branży literatury sportowej we Francji. Odsłania kulisy światowego futbolu.

W tym artykule dowiesz się o:

Pini Zahavi, Juan Figer, Roman Abramowicz - to tylko kilka osób, których sekrety odsłonił francuski dziennikarz śledczy. W dobie dokumentów publikowanych przez Football Leaks Molina dopełnia obraz stanu dzisiejszego futbolu, w którym polityka, pieniądze i wpływy zepchnęły sport na dalszy plan.

Rozmawiał w Paryżu Jordan Berndt

"La Mano Negra" to znakomite połączenie intryg sportowych i politycznych. Jak nigdy wcześniej wydaje się, iż bitwy o wpływy nie toczą się na europejskich murawach najsilniejszych lig...

Katar jest doskonałą ilustracją takiego stanu rzeczy, PSG to dzisiaj najlepsza ambasada tego kraju na świecie - mówi Molina. - Tamtejsze władze nie chcą przeżyć tego, co wydarzyło się w Kuwejcie, gdy Irak zbrojnie zaatakował mniejszego, lecz bogatszego sąsiada. Katar ma dość złożoną i skomplikowaną sytuację geopolityczną w regionie zdominowanym przez dwie potęgi - Iran i Arabię Saudyjską. To dla nich kwestia przetrwania, zarówno politycznego, jak i ekonomicznego, gdy złoża ropy się wyczerpią. PSG daje temu państwu światową ekspozycję, której nie zapewniłaby żadna inna światowa korporacja. W ostatnich latach wzrosły też inwestycje z Chin, stymulowane przez tamtejszego prezydenta Xi Jinpinga, wielkiego amatora piłki nożnej. Futbol to nie tylko instrument władzy, lecz może być też dobrą polisą na życie. Doskonałym przykładem tego jest Roman Abramowicz, właściciel Chelsea. Choć i tak znajdował się w kręgu zaufanych ludzi Putina, po przejęciu The Blues rosyjski oligarcha zyskał światową sławę. Gdyby popadł w niełaskę, o wiele trudniej byłoby wyeliminować go dzisiaj niż wtedy, gdy poza Rosją niewielu znało jego nazwisko.

Zakup Chelsea przez Abramowicza otworzył drzwi zagranicznym inwestorom do najsilniejszych lig Europy.

Przejęcie Chelsea stworzyło precedens. Po tym byliśmy świadkami przyspieszenia i mnożenia podobnych inwestycji wraz z galopującą globalizacją futbolu. To dzisiaj światowy biznes, rozwój mediów i nowych technologii jeszcze bardziej wpływa na ten stan rzeczy. Do tego obecna ekonomia tej dyscypliny jest znakomitym markerem zmian w światowej gospodarce, chodzi o przeniesienie ciężaru z Ameryki Północnej i Europy do Azji. Widać to po tym, kto inwestuje w najlepszych europejskich ligach.

ZOBACZ WIDEO Świetny Szczęsny, wściekły Ronaldo. Juventus pokonał Romę [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Dla inwestorów to również doskonałe narzędzie zwiększenia wpływów.

Tak, ale futbol jest też instrumentem w rękach polityków i to nie tylko dla wspomnianych wcześniej Chin czy Kataru. W Mongolii tamtejsze władze sfinansowały piłkarski program, mający na celu wspieranie osiedlenia niektórych koczowniczych plemion. Stworzono format telewizyjny typu reality show z angielskim szkoleniowcem Paulem Watsonem, który trenował wybraną grupę koczowników w stolicy - Ułan Batorze. To pokazuje, że futbol jest też dzisiaj częścią oraz wskaźnikiem rozwoju i normalizacji niektórych krajów.

Gdzie znajduje się dzisiaj centrum światowej piłki, jeśli takie w ogóle istnieje?

Jeśli chodzi o biznes, centrum znajduje się w Anglii. Jeśli chodzi o wpływy, gdzieś pomiędzy Moskwą, Tel Awiwem, Buenos Aires i Montevideo. Motorem napędowym są też raje podatkowe, dlatego gdybym chciał być cyniczny, musiałbym odpowiedzieć, że centrum światowego futbolu znajduje się dzisiaj na Malcie i nikt nigdy nie zdobędzie klucza, by odkryć wszystkie jego zagadki.

O ludziach, którzy pociągają za sznurki, nie sposób przeczytać na pierwszych stronach gazet.

To grupa osób, która nade wszystko ceni dyskrecję. Najlepszym przykładem jest Juan Figer. Właściwie nikt go nie zna, choć jest pierwszym w historii superagentem piłkarskim. To pojęcie spopularyzował włoski socjolog Pippo Russo, autor doskonałej książki "Gol di Rapina" odsłaniającej kulisy futbolu. Jest nim osoba, która wykorzystuje różne wpływy i kontakty, by rządzić ekonomią piłki nożnej. Zaczyna jako agent lub pośrednik, jednak z czasem jego rola rośnie. Zaczyna reprezentować interesy trenerów, obsadza stanowiska dyrektorskie w klubach, staje się doradcą prezesów i właścicieli. Kolejnym etapem jest nadzorowanie interesów inwestorów, którzy nabywają prawa medialne, piłkarzy lub akcje klubów. Ostatnim szczeblem jest zarządzanie prawami do transmisji, sponsoringu, relacjami politycznymi i dyplomatycznymi. To wszystko tworzy profil superagenta, czyli osoby, która nie działa na rynku ekonomicznym związanym z futbolem, lecz go tworzy.

W pierwszych rozdziałach przedstawiasz sylwetki pionierów w piłkarskiej branży menedżerskiej - Juan Figer, Jorge Cyterszpiler i Pini Zahavi. Każdy z nich ma polskie korzenie. Przypadek?

To rzeczywiście wyjątkowo ironiczne, że trójka najważniejszych moim zdaniem agentów ma polskich przodków. Niezwykła sytuacja, ponieważ we Francji na przykład mało mówi się dzisiaj o Polsce w kontekście piłkarskim - poza kilkoma nazwiskami, takimi jak Lewandowski czy Krychowiak. Aż nagle zauważasz, że historyczni bossowie futbolu to właściwie potomkowie Polaków. Pini Zahavi ma nawet polskie obywatelstwo. Z Figerem trudno określić, jak jest, ponieważ nikt poza nim i jego bliskim otoczeniem nie zna jego dokładnej daty urodzin. W różnych papierach widnieją dwie wersje. Cyterszpiler - pierwszy agent Diego Maradony - nie legitymował się polskim paszportem. Zmarł dwa lata temu. Popełnił samobójstwo, wyskakując przez okno z siódmego piętra hotelu w Buenos Aires. Z tej trójki najmocniej związany z Polską jest właśnie Pini, który w kraju znad Wisły robi też interesy.

O Zahavim w Polsce zrobiło się głośno zwłaszcza po tym, jak został menedżerem Roberta Lewandowskiego.

Bardzo rzadko zajmuje się bezpośrednio karierą zawodników - można ich policzyć na palcach jednej ręki. Oprócz niego prowadzi może czterech innych piłkarzy. To głównie pośrednik. Zazwyczaj uczestniczy przy transferach i po zakończeniu operacji kończy się też jego rola. Zahavi bardzo ceni Roberta, jego osobowość. W sierpniu wraz z rodziną gościł nawet na jego prywatnej imprezie urodzinowej w Warszawie. Choć nie udało mu się go wyciągnąć z Bayernu latem, ich współpraca układa się dobrze, nawet przedłużyli łączącą ich umowę.

Po blisko dekadzie działań za kulisami Zahavi wrócił na pierwszy plan rok temu przy okazji transferu Neymara do PSG. Wyjście z cienia było zamierzone?

W środowisku od jakiegoś czasu się mówiło, że Zahavi jest już zbyt stary na poważne transfery, że się skończył. W dniu podpisania kontraktu Neymara z PSG wyszedł z hotelu Royal Monceau zapalić cygaro przed zgromadzonymi dziennikarzami i kamerami. Nie powiedział nic, dał się tylko sfilmować, paląc kubański towar narodowy. Pojechał także na konferencję prasową, czego zazwyczaj nie robi. Chciał wysłać wszystkim wiadomość - możecie sobie rozmawiać, ale to ja nadal jestem bossem w tej grze.

Zahavi miał też później brać udział w operacji ściągnięcia Kyliana Mbappe do PSG.

Nie wiemy, jaką dokładnie rolę odegrał przy tym transferze. W rozmowie ze mną Zahavi kategorycznie zaprzeczył tym doniesieniom. Jednak to niemożliwe, że ośmiu niezależnych od siebie informatorów twierdzi inaczej. Nie bez przyczyny mówi się o nim Mister Fix It - potrafi rozwiązać każdą sytuację. W Barcelonie, gdy Joan Laporta walczył o elekcję na stanowisko prezesa, jego sztab wyborczy starał się przyciągnąć uwagę socios. Potrzebowali medialnego szumu. Laporta i Zahavi wpadli na pomysł. W tym samym czasie Real Madryt dopinał ostatnie szczegóły transferu Davida Beckhama. Temat był przesądzony, jednak Pini załatwił z działaczami Czerwonych Diabłów publikację specjalnego oświadczenia o tym, że Manchester United otrzymał i zaakceptował ofertę z Barcelony. To oczywiście była nieprawda, nie było tematu, a sam zawodnik ustalił już warunki kontraktu z Królewskimi. Chodziło o to, by wzmocnić wizerunek Laporty w oczach socios. Tę historię opisał Graham Hunter w książce "The Making of the Greatest Team in the World". Orkiestrował to Zahavi - Manchester United opublikował oświadczenie, Real Madryt nie zareagował, ponieważ już podpisał umowę z zawodnikiem, a Laporta dzięki drobnemu kłamstwu został nowym prezesem Dumy Katalonii.

Zahavi ma już 75 lat, Figer - zależnie od wersji - 84 lub 88 lat. Powtarzasz, że ich naturalnym następcą będzie Fali Ramadani, założyciel agencji Lian Sports.

On z kolei nie ma już polskich korzeni. Podobnie jak jego nauczyciele, Ramadani to osoba wyjątkowo dyskretna, biznesowo wszechstronna. Jest agentem piłkarskim, doradcą prezesów, czasem nawet inwestorem - zbliża się do statusu superagenta. Może pochwalić się kolosalną siatką kontaktów na Bałkanach, gdzie nie ma sobie równych. Prowadzi kariery ponad 13 reprezentantów Serbii, co jest niezłym wyczynem jak na rodowitego Albańczyka. Ma swoich ludzi we Włoszech, w Niemczech, dzięki współpracy z Zahavim coraz częściej ma również okazję pracować na rynku angielskim. Ramadani to nie tylko pracowitość, ale również wielka charyzma - wzbudza strach u niektórych osób z branży. Dzisiaj zarządza siatką ponad 15 menedżerów, powoli buduje imperium.

Imperium zarządza Zahavi, który robi interesy niemal w każdym miejscu na świecie. Jak nad tym wszystkim utrzymać kontrolę?

To dyplomata. Często powtarza jedno zdanie, które doskonale go podsumowuje - you'll sleep well, my friend. Kiedy wkracza do negocjacji, zawsze cię zapewni, że będziesz spał spokojnie. Jego metoda jest prosta. Jak już wcześniej mówiłem, zazwyczaj nie reprezentuje bezpośrednio piłkarzy. Reprezentuje głównie kluby dzięki znajomościom z prezesami, często też po pomoc zwracają się do niego inni agenci. To człowiek z dużą dozą pokory, ma wyjątkowo dobrą opinię w środowisku. Jak na byłego dziennikarza przystało, podstawą jego warsztatu jest kontrola informacji i znakomity research. Kiedy zabiera się za jakiś temat, zna niemal każdy detal. Wie wszystko dzięki licznym kontaktom. W Izraelu jego sieć znajomości jest niewiarygodna, ale nie tylko tam. Na spotkanie z prezydentem Cypru pojechał z wnukami! A obecny prezydent Izraela to jego przyjaciel z dzieciństwa...

Jeśli Zahavi jest dzisiaj nauczycielem Ramadaniego, to jego profesorem był z kolei wspomniany wcześniej Figer - dumny właściciel opla omegi.

To zmyłka dla względów bezpieczeństwa. Figer przez lata jeździł tym modelem, by nie rzucać się w oczy na ulicach Sao Paulo. Ważne jest jednak to, iż ten samochód miał pancerz na wzór tych transportujących głowy państw. Kto o zdrowych myślach będzie strzelał do opla omegi? Dla tych ludzi liczy się dyskrecja, nie zobaczysz ich za kółkiem ferrari, choć mogą sobie na takie auto pozwolić. Ostrożności nigdy dosyć. Figer zawsze miał wizerunek zwykłego faceta - ktoś z zewnątrz nie domyśli się, że to właśnie on był w pewnym momencie numerem jeden wśród piłkarskich agentów. Dzisiaj ma bardziej wizerunek słodkiego dziadka, wieczorami opowiadającego wnukom ciekawe historyjki.

Nie należy się jednak dać zwieść pozorom?

Figer wszystko wymyślił, Zahavi później rozwijał i udoskonalał jego metody. Obaj panowie się zresztą znają. Już w latach 70. ubiegłego wieku wdrożył mechanizmy znane później jako Third Party Ownership, które zostały zakazane przez FIFA dopiero w kwietniu 2015 roku. Znany był również z interesów w obszarze obrotu praw telewizyjnych i organizacji sparingów. Zawsze ma przewagę dwóch lub trzech ruchów, jak przystało na byłego szachowego mistrza Urugwaju. Zaczynał od zera. Wywodził się z rodziny, która uciekła z Polski przed pogromami, sprzedawał koszulki pod stadionem w Montevideo, a później stał się ojcem wszystkich agentów piłkarskich. Wykorzystał swój potencjał i błyskotliwość, by zajść na szczyt. Był nawet akcjonariuszem Interu Mediolan, zarządzał transferami i wizerunkiem największych gwiazd światowej piłki, takich jak Maradona, Pele, Romario czy Neymar. Szach-mat!

Źródło artykułu: