Zagłębie Sosnowiec przyjechało na Mazowsze z jednym celem: wygrać, aby odbić się od dna tabeli. Nie udało się tego spełnić piłkarzom Valdasa Ivanauskasa. Beniaminek Lotto Ekstraklasy przegrał z Wisłą Płock 0:2 po golach Ricardinho i Dominika Furmana z rzutu karnego. - Tak naprawdę byliśmy tylko tłem dla Wisły Płock, wygrała zasłużenie i należały jej się trzy punkty - mówił po meczu Dawid Kudła, bramkarz zespołu.
W doliczonym czasie pierwszej połowy bramkarz Zagłębia był bohaterem kontrowersyjnej sytuacji, bowiem będąc poza polem karnym zagrał piłkę ręką. Rywale i kibice na trybunach domagali się od arbitra ukarania piłkarza, ten jednak po obejrzeniu powtórki nie wyciągnął kartki. - Trafiłem piłkę głową, potem otarła mnie o rękę - wyjaśnił Kudła. - Sędzia wykorzystał system VAR, więc chyba podjął słuszną decyzję i zostawił mnie na boisku.
Sosnowczanom nie udało się złapać oddechu. Zagłębie wciąż jest ostatnim zespołem ligi. A to nie wpływa najlepiej na nastroje. - Trener na pewno się tym zajmie. Mamy teraz trochę czasu. Przed nami przerwa na reprezentację, może ona zrobi nam dobrze i poprawimy swoją grę, bo ta nie wygląda zbyt dobrze. Nasza sytuacja jest krytyczna. Jesteśmy na dole tabeli. Ale prawdziwych wojowników poznaje się po tym, jak wstają i myślę, że to pokażemy i po przerwie na kadrę zaczniemy wygrywać spotkania - opowiadał bramkarz Zagłębia.
- Wiedzieliśmy, że jak wygramy to się odbijemy. Niestety nie udało się po raz kolejny pokonać rywali na wyjeździe. Atmosfera nie jest dobra - dodał Patrik Mraz, który wszedł na boisko w drugiej połowie.
ZOBACZ WIDEO: Marcin Dzieński i Anna Brożek. Ile zarabiają najlepsi wspinacze na świecie?
W tym miejscu powinna znaleźć się wypowiedź Valdasa Ivanauskasa. Tej nie będzie, bo szkoleniowca na pomeczowej konferencji nie udało się zrozumieć. Trener Zagłębia Sosnowiec wypowiedział się w języku litewskim, a w roli tłumacza nie sprawdził się jego asystent. - Nie mamy sympatii dla drużyny Zagłębia - to jeden z kwiatków, jakie dziennikarze usłyszeli na konferencji. Nadziei kibicom z Sosnowca dodaje fakt, że z piłkarzami trener porozumiewa się najczęściej w języku angielskim.
Więcej radości panowało w obozie Nafciarzy. W sobotę udało im się zdominować beniaminka ekstraklasy i pokonali go bez większych problemów. Jednak drugiego gola z rzutu karnego strzelili dopiero w doliczonym czasie gry. - Szkoda, że ta bramka nie padła trochę wcześniej, bo zawsze jak się prowadzi 1:0, to w końcówce są obawy. Więcej myśli o bronieniu, a to jest zgubne. Na szczęście kolejny mecz udało nam się zakończyć z czystym kontem - przyznał Dominik Furman. - Jestem zadowolony bo to ważny mecz dla nas. Pracujemy dalej - dodał trener Kibu Vicuna.