13 czerwca 2009 roku Cristiano Ronaldo miał dopuścić się gwałtu na Kathryn Mayordze. Wówczas sprawa nie trafiła do sądu, bowiem prawnicy Portugalczyka zawarli ugodę z oskarżającą ich klienta kobietą. Otrzymała ona 375 tysięcy dolarów zadośćuczynienia, po czym wycofała swoje zeznania. Po dziewięciu latach śledztwo wznowiono.
Portugalski piłkarz utrzymuje, że jest niewinny. Za Ronaldo stoi też Juventus Turyn. "Ronaldo pokazał w ostatnich miesiącach wielki profesjonalizm i poświęcenie, co jest doceniane przez wszystkich w Juventusie. Wydarzenia, które rzekomo miały miejsce prawie 10 lat temu, nie zmieniają opinii, która jest taka sama u wszystkich osób mających styczność z naszym wielkim mistrzem" - pisali w oświadczeniu przedstawiciele włoskiego klubu.
Nie zmienia to faktu, że Stara Dama na własnej skórze odczuwa zamieszanie z jej piłkarzem w roli głównej. Jak donosi agencja AFP, wartość akcji turyńskiego klubu na giełdzie spadła o ponad pięć procent, do poziomu 1,25 za sztukę.
Dla Juventusu to kompletnie nowa sytuacja. Po transferze Ronaldo, mistrzowie Włoch notowali świetne wyniki na giełdzie. 20 września cena pojedynczej akcji osiągnęła rekordowy w historii klubu poziom - ponad 1,80 euro.
Sam Ronaldo na aferze może stracić nawet miliard euro. Jego sponsorzy są zaniepokojeni zarzutami o gwałt wobec piłkarza i nie jest wykluczone, że zerwą współpracę.
ZOBACZ WIDEO: Serie A: Juventus triumfuje w meczu na szczycie! Ronaldo dogrywał zamiast strzelać [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Oglądaj rozgrywki włoskiej Serie A na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)