Nic innego nam nie pozostało, a on dostał właśnie robotę swojego życia. Musi odbudować drużynę, która z poziomu bohaterów narodowych spadła - dla wielu - do rangi narodowych miernot. Niezasłużenie, bo nie mamy jednak zespołu parodystów, choć rzeczywiście pewne zdarzenia mogłyby temu przeczyć (patrz końcówka meczu z Japonią na mundialu). Nie mamy piłkarzy aż tak słabych, żeby na nich pluć.
W poniedziałek Jerzy Brzęczek rozpoczyna swoje pierwsze zgrupowanie w roli selekcjonera reprezentacji Polski. W piątek zadebiutuje meczem w Lidze Narodów z Włochami, potem we wtorek towarzysko zmierzy się z Irlandią. Ma niewiele ponad pół roku, aby polska drużyna znowu zaczęła wygrywać. W marcu startują eliminacje do Euro 2020 i jego jedynym celem jest awans do mistrzostw. Liga Narodów, nowy twór UEFA, będzie dla niego tylko budową, polem doświadczalnym, na którym może odpalać tyle ładunków wybuchowych, ile zechce. Które wypalą, które okażą się niewypałami, o tym przekonamy się w przyszłym roku. Na przygotowania do eliminacji Brzęczek ma tylko sześć meczów.
Jest takie stare powiedzenie, że "z prądem to każde g... płynie, a pod prąd tylko szlachetna ryba". I Brzęczek pierwszymi powołaniami pokazał, że nikogo słuchał się nie będzie, że to jego autorska kadra. Powołał piłkarzy, których zna i wie, czego może się po nich spodziewać. Jest więc w drużynie Jakub Błaszczykowski, który w Wolfsburgu znowu ma potężne kłopoty i z tego co mówią w Niemczech, to boiska szybko nie zobaczy. To oczywiście kontrowersyjne powołanie, jeśli weźmiemy pod uwagę, że selekcjoner jest wujkiem piłkarza. Nie ma w zespole Kamila Grosickiego, też skrzydłowego, który w poprzednim sezonie jednak grał regularnie, a w tym pozornie jest w takiej samej sytuacji jak Kuba. Brzęczek ewidentnie w drużynie chce mieć "swojego" gracza, prawą rękę na boisku, a Błaszczykowski mu to zagwarantuje. Do tego jest wzorem dla innych. Jeśli ktoś ma wprowadzać do drużyny nowicjuszy jak Damian Szymański, Rafał Pietrzak czy Adam Dźwigała, to Kuba już spisuje wszystkie wskazówki.
ZOBACZ WIDEO Primera Division: 10 goli w meczu Barcelony! Kanonada mistrzów Hiszpanii [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Brzęczek na pierwsze zgrupowanie wziął dwóch piłkarzy Wisły Płock (Damian Szymański i Adam Dźwigała), jednego który w Wiśle niedawno grał (Arkadiusz Reca). Takie nastały czasy, że dziś w reprezentacji Polski jest w sumie trzech zawodników z Płocka, a nie ma nikogo z mistrza Polski - Legii. Selekcjoner wziął też ku zaskoczeniu wszystkich Rafała Pietrzaka, którego zna z… GKS Katowice. Już jest bombowo. Działa więc jak wczesny Nawałka. Przypomnijmy, że były selekcjoner też na pierwsze mecze powoływał piłkarzy z Górnika Zabrze, a w Krzysztofa Mączyńskiego wierzył tylko on i Chińczycy, u których ten zawodnik grał.
Ja w Brzęczka nie wierzyłem, gdy ten rok temu przejmował rozbitą Wisłę Płock. Nie przekonał mnie wcześniejszą pracą w Gdańsku, z Katowic niemal uciekał, gdy GKS nie wywalczył awansu do ekstraklasy. Wydawało mi się, że w Płocku sobie nie poradzi. A jednak "nafciarzom" dolał benzyny, Wisła biła się o europejskie puchary. Ostatecznie ich nie wywalczyła, więc też nie ma się co chwalić, jeśli weźmiemy, że nasza przaśna, słaba ekstraklasa osiągnęła w tym roku poziom dna. No, ale Zbigniewa Bońka 47-letni trener najwidoczniej zauroczył. A do tego jest medalistą olimpijskim i zawodowym boiskowym kapitanem, bo opaskę nosił i w kadrze i w każdym klubie, w którym grał.
I teraz muszę uwierzyć, że poskłada do kupy rozbitą eksperymentami Nawałki grę defensywną. Pewnie wrócimy do gry czterema obrońcami. Muszę uwierzyć, że tak jak były selekcjoner na nowo odnalazł dla reprezentacji Roberta Lewandowskiego, tak on z Piotra Zielińskiego zrobi rozgrywającego, jakiego nie mieliśmy od dekad. To chyba jego największe zadanie. Mam nadzieję, że też już wie jak załatać dziurę po Łukaszu Piszczku. Inna sprawa, że jak oglądam Bartosza Bereszyńskiego w Sampdorii Genua, to sam wiem, że dziura załata się sama.
Mam po prostu nadzieję, że Jerzy Brzęczek wykona w kadrze kawał dobrej roboty. Tylko i aż tyle.