Do tej pory Kolejorz wygrał trzy mecze w Lotto Ekstraklasie, a także wyrzucił z eliminacji Ligi Europy ormiański Gandzasar Kapan i białoruski Szachtior Soligorsk. Teraz poprzeczka idzie w górę. Najbliższy przeciwnik to 5. zespół poprzedniego sezonu belgijskiej ekstraklasy, mający niemal czterokrotnie wyższy ranking (27,000) niż poznaniacy (7,000).
Z drugiej strony strach powinien nieco niwelować fakt, że ekipa KRC Genk nie wyprzedziła w minionych rozgrywkach żadnego z potentatów swojej ligi. Lepsze od niej były Club Brugge, Standard Liege, RSC Anderlecht oraz KAA Gent (przeciwnik Jagiellonii Białystok).
Kadry bez porównania
Portal "Transfermarkt" wycenia piłkarzy belgijskiego klubu na 60,4 mln euro, podczas gdy lechici są warci 21,88 mln. Najwyżej w drużynie Philippe'a Clementa - aż 9 mln w unijnej walucie - ceni się Sandera Berge. To 20-letni defensywny pomocnik z Norwegii, który reprezentował swój kraj we wszystkich kategoriach wiekowych, a teraz jest już członkiem dorosłej kadry.
20-latek trafił do Belgii w styczniu 2017 roku z Valerengi. W ubiegłym sezonie nie grał regularnie, bo przeszkodziła mu kontuzja mięśniowa, lecz wrócił już do zdrowia i w czwartek przeciwko Kolejorzowi zapewne wystąpi.
Berge nie jest jednak najbardziej znanym zawodnikiem KRC Genk. Polscy kibice prędzej skojarzą nazwiska Rusłana Malinowskyja (wychowanka Szachtara Donieck, przywdziewającego niegdyś barwy Zorii Ługańsk), czy Alejandro Pozuelo. Hiszpan ma ciekawe CV, bo zanim zakotwiczył w Belgii, był piłkarzem Realu Betis, Swansea City oraz Rayo Vallecano.
Latem do Genku przeniósł się Jakub Piotrowski. 20-letni pomocnik, który wcześniej występował w Pogoni Szczecin, nie ma póki co pewnego miejsca w składzie. Do tej pory pojawiał się na boisku tylko w spotkaniach II rundy eliminacyjnej Ligi Europy z CS Fola Esch.
"Wypromuj i sprzedaj"
Pierwsza myśl? To teza o Lechu, ale jak się okazuje, jeszcze bardziej można ją dopasować do KRC Genk. W ostatnich latach klub z Limburgii wypuszczał w Europę piłkarzy o naprawdę poważnych nazwiskach. Najdrożej w historii sprzedał Sergeja Milinkovicia-Savicia, który odchodząc trzy lata temu do Lazio Rzym, zasilił kasę kwotą 18 mln euro.
W Genku wypromowali się także: Wilfred Ndidi (dziś Leicester City), Leon Bailey (Bayer Leverkusen), Thibaut Courtois (Chelsea FC), Christian Benteke (Crystal Palace), Kevin De Bruyne (Manchester City) czy Kalidou Koulibaly (SSC Napoli).
Na szczęście obecnie takich gwiazd w drużynie Philippe'a Clementa nie ma i Kolejorz nie musi się obawiać zderzenia ze ścianą.
Strach ma wielkie oczy
Mimo że kadra belgijskiej ekipy jest warta niemal trzykrotnie więcej niż skład Lecha, to nie znajdziemy tam nazwisk, przed którymi podopieczni Ivana Djurdjevicia musieliby padać na kolana. W ostatnich latach polskie kluby nie dostarczały nam wprawdzie wielkich powodów do optymizmu, więc boimy się więc nawet średniaków, ale ten strach trzeba odłożyć na bok.
Belgowie - tak jak Kolejorz - nie wiedzą na co tak naprawdę stać ich w obecnym sezonie. W eliminacjach Ligi Europy ograli dotąd (9:1 w dwumeczu) tylko luksemburski CS Fola Esch, a w rozgrywkach ligowych zebrali cztery "oczka" w dwóch spotkaniach, tyle że nie mieli jeszcze poważnych wyzwań. Na inaugurację pokonali na wyjeździe 4:0 KSC Lokeren, zaś w ubiegłą niedzielę nie bez kłopotów zremisowali u siebie 1:1 z Sint Truidense VV.
ZOBACZ WIDEO Show Sergio Aguero. Tarcza Wspólnoty dla Manchesteru City [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Weryfikacja nowych gwiazd Lecha
Starcie z KRC Genk odpowie na jedno z najważniejszych pytań lata przy Bułgarskiej: ile tak naprawdę są warci Pedro Tiba (ze względu na kartki wystąpi dopiero w rewanżu) i Joao Amaral. Pozyskanie obu graczy kosztowało Kolejorza 2,5 mln euro i dotąd te transfery wydają się strzałami w dziesiątkę. Portugalczycy czarowali zarówno w lidze, jak i pucharach, lecz pierwszy poważny test dopiero przed nimi.
Nadzieje w stolicy Wielkopolski są ogromne. Jeszcze kilka tygodni temu nikt nie miał wobec zespołu Ivana Djurdjevicia wielkich oczekiwań, jednak wyśmienity start w lidze i trzy zwycięstwa z rzędu (to najlepszy wynik w XXI wieku), a także co najmniej przyzwoity styl w dotychczasowych potyczkach pucharowych (z wyjątkiem rewanżu z Gandzasarem Kapan), sprawiają, że wiara w wyeliminowanie KRC Genk rośnie i trzeba przyznać, że nie brakuje ku temu podstaw.
Lech staje przed wielką szansą. W losowaniu III rundy nie był rozstawiony, ale gdyby pokonał Belgów, odzyska ten przywilej, przejmując go po przeciwniku. W ostatniej fazie przed rywalizacją grupową czekałoby go starcie z duńskim Broendby IF lub serbskim Spartakiem Subotica i to też nie są drużyny, których nie da się ograć.
Pierwszy krok do awansu można zrobić już w czwartek na Luminus Arenie (to obiekt niemal dwukrotnie mniejszy niż Stadion Miejski w Poznaniu; może na nim zasiąść nieco ponad 20 tys. osób). Pierwszy gwizdek sędziego o godz. 20.00.