24-latek jest odkryciem trenera Ivana Djurdjevicia. Szansę w pierwszym zespole dostał dość późno, a wywalczył ją sobie dobrą postawą w III-ligowych rezerwach, które jeszcze do niedawna prowadził serbski szkoleniowiec. Teraz nadeszła pora na większe wyzwanie i w przerwie rewanżowego starcia II rundy eliminacyjnej Ligi Europy z Szachtiorem Soligorsk (3:1) Maciej Orłowski zmienił kontuzjowanego Rafała Janickiego. Spędził na boisku aż 75 minut, bo Kolejorz wywalczył awans dopiero po dogrywce.
- Gdy tylko doszło do urazu Rafała, dostałem sygnał, żeby ruszyć do rozgrzewki. W przerwie szybko się okazało, że zadebiutuję. Nie miałem obaw, musiałem zresztą utrzymać spokój, bo wynik nie był pewny, a moja nerwowość mogłaby negatywnie wpłynąć na zespół - powiedział Orłowski.
Obrońca nie ukrywa, że to nie był w jego wykonaniu idealny występ. - Trochę zawiniłem przy straconej bramce. Powinienem się tam lepiej zachować, lecz finalnie udało nam się wygrać i awansować, a to jest najważniejsze. Mogliśmy rozstrzygnąć ten mecz znacznie wcześniej, gdyż stworzyliśmy bardzo dużo sytuacji. Bramkarz rywali miał chyba siłę przyciągania w rękawicach, bo wszystkie piłki leciały w jego kierunku. Budujące jest jednak to, że potrafimy kreować tak wiele okazji - zaznaczył.
Lech bez porównania lepiej wytrzymał tę rywalizację kondycyjnie i w dogrywce całkowicie zdominował przeciwnika. - To świadczy o tym, że jesteśmy dobrze przygotowani. Białorusinów łapały skurcze i walczyli o przetrwanie każdej minuty. Nas to tylko napędzało, widzieliśmy ich słabość - przyznał 24-latek.
Jeśli kontuzja Janickiego okaże się poważniejsza, a do niedzieli po infekcji nie zdąży wrócić do pełni sił Nikola Vujadinović, to niewykluczone, że w ligowym starciu ze Śląskiem Wrocław Orłowski zagra nawet od 1. minuty.
ZOBACZ WIDEO Demolka! Girona FC nie miała litości dla Melbourne City [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]