Kuba Cimoszko, dziennikarz WP SportoweFakty: Czy Irlandia żyje futbolem podczas tego lata?
Michał Sadyś, bramkarz Cobh Ramblers FC: Tak. Wszyscy żyją mundialem. Irlandczycy kibicują wszystkim oprócz Anglików.
A czy mówi się o meczu Cork - Legia?
Dla ludzi w Cork jest to spore wydarzenie, bo ten klub nie grał w eliminacjach Ligi Mistrzów bardzo dawno [13 lat - przyp. red.]. Wiem, że już 2 dni przed meczem brakowało biletów, więc zainteresowanie jest spore. Wiadomo, że jest tu też bardzo dużo Polaków którzy z chęcią przyjdą zobaczyć zespół mistrza kraju.
Dla Legii będzie to pierwszy mecz w nowym sezonie, Cork jest w środku ligowej batalii. To niewielki plus dla Irlandczyków?
Tak, uważam że jest to nawet wielka zaleta dla Cork. Są na takim etapie, w którym teoretycznie powinni być w optymalnej formie. Legia dopiero przygotowuje się do sezonu i myślę, że może im brakować rytmu meczowego. Grania co tydzień o stawkę.
Mimo to sporym faworytem jest Legia. Różnice między obiema drużynami z pana perspektywy są duże?
Ogromne. Pod każdym względem. Nie mówię już nawet o pieniądzach, ale warunkach do pracy, akademii oraz całym zapleczu. Myślę, że Cork swoim charakterem i ambicją sprawi, że nie będzie to sparing dla Legii. Ale uważam, że dalej przejdzie oczywiście Legia.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Polaków zawiodło przygotowanie fizyczne. "Każdy robi badania. Sztuką wyciągnąć wnioski"
Gdyby miał pan wytypować konkretnie oba spotkania to...
W Cork obstawiłbym remis lub skromne zwycięstwo Legii, a w Warszawie zdecydowaną wygraną gospodarzy.
W jakich momentach Legia powinna szczególnie uważać na rywali?
Cork to drużyna, która często gra długą piłką i jest w tym bardzo skuteczna. Tempo na ich meczach zawsze jest wysokie i tym mogą zaskoczyć Legionistów. Są to bardzo dobrze przygotowani zawodnicy. I potrafią grać w piłkę. Chociaż myślę, że będą szukać szans głównie ze stałych fragmentów oraz kontrataków.
Trener John Caulfield mocno komplementował Legię na konferencji, ale nieśmiało dał do zrozumienia, że wierzy w zwycięstwo swoich podopiecznych.
Jest to bardzo charyzmatyczny i ambitny trener. Wymaga bardzo dużo od każdego zawodnika. Jest dobrym motywatorem, wprowadza bojowy nastrój. Dlatego też Cork walczy do końca każdego meczu. Zwraca dużą uwagę na taktykę, lubi gdy wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Potrafi utrzymać dyscyplinę w drużynie, co sprawia, że zespół potrafi grać na równym poziomie. Ale poza boiskiem to bardzo sympatyczny gość.
O tych oczekiwaniach mógł się sam pan przekonać, kiedy był pan zawodnikiem Cork.
Tak. Ludzie z Cork są bardzo ambitni i to charakteryzuje ten klub. Zawsze chcą walczyć o najwyższe cele. Ciężka praca to tutaj podstawa. Tak jest od najmłodszych.
NA NASTĘPNEJ STRONIE PRZECZYTASZ M. IN. O SZKOLENIU W IRLANDZKICH KLUBACH, PRZYGODZIE SADYSIA Z CORK CZY GWIAZDACH MISTRZÓW IRLANDII...
Autor na Twitterze:
[nextpage]
Jak wygląda proces szkoleniowy w Irlandii?
System młodzieży jest tutaj inny. Do 17. roku życia gra się w lokalnych drużynach oraz reprezentacjach wojewódzkich. Wyróżniający się piłkarze, w wieku 16-17 lat przechodzą do klubów z League of Ireland. Ja odnosiłem dość spore sukcesy, więc trafiłem do Cork. Tam głównym zadaniem było mistrzostwo Irlandii w każdej kategorii. Ale myślę, że przy tym rozwój młodych piłkarzy zawsze jest na pierwszym miejscu. Dlatego też swój czas w klubie wspominam bardzo dobrze. Uważam, że zaliczyłem spory progres, grając tam. Występowałem w Cork łącznie przez 3 lata, w trakcie których udało mi się razem z drużyną juniorów zdobyć tytuł.
Dlaczego więc pan odszedł?
Niestety, odkąd zaczął się okres sukcesów, klub zmienił politykę transferową. Sprowadzano coraz więcej doświadczonych zawodników, co sprawiło że przez ostatnie kilka lat przebiło się tam tylko kilku młodych piłkarzy. Po okresie trenowania z pierwszą drużyną uznałem, że trzeba poszukać klubu, w którym jest większa szansa na granie. Bo wiadomo jaką pozycję w klubie ma Mark McNulty.
Bramkarz Cork jest w klubie już od 15 lat.
Świetny zawodnik z bardzo profesjonalnym podejściem do swojej pracy. Mimo braku wybitnych warunków fizycznych, nadrabia dynamiką oraz czytaniem gry. Nauczyłem się wielu rzeczy od niego. Jest to legenda klubu, którego od wielu lat nikt nie może wygryźć ze składu.
Kapitanem jest jednak John Dunleavy.
John to prawdziwy lider, który dla Cork City zrobiłby bardzo dużo. Myślę, że gdyby nie kontuzje to grałby na znacznie wyższym poziomie.
Najlepiej zdążył pan zapewne poznać Garry'ego Buckleya. Razem graliście już w zespole młodzieżowym. Chociaż krótko...
Tak, szybko przebił sie do pierwszej drużyny i teraz jest jej znaczącą postacią. Jak u większości irlandzkich zawodników, cechuje go ciężka praca na treningu, przez co jest bardzo dobrze przygotowany fizycznie. Do tego nie brakuje mu techniki, co pozwala mu stale grać na najwyższym poziomie.
I tutaj może warto obalić pewien mit: czy wymienieni lub inni piłkarze Cork to amatorzy, jak często uważa się w Polsce?
Jest to kompletna nieprawda! Większość zawodnikow w tutejszej ekstraklasie to profesjonalni zawodnicy. Owszem, zdążają się sytuacje, w których mają dodatkowo inne zajęcie, lecz jest to coraz mniej popularne. Uważam, że w Polsce liga irlandzka jest bardzo niedoceniana. Tak naprawdę jest tu dużo talentów, którzy wybijają się przecież do Anglii. Najlepszy przykład to zawodnicy Cork City w ostatnich latach, na których i liga i klub zyskały.
Aż trudno uwierzyć, że 8 lat temu klub startował od zera.
Odkąd klub przejął "FORAS", drużyna znowu weszła jednak na właściwe tory. Nagle znaleźli się też inni sponsorzy i każdy sukces pchał kolejny sukces. Sprzedaże Seana McGuire'a czy Briana Lenihana sprawiły, że zainteresowanie klubem i ligą było coraz większe.
Sporo dał też pewnie awans Dundalk do Ligi Europy, nota-bene po porażce z Legią w eliminacjach Ligi Mistrzów?
Dundalk udowodnił, że drużyny z Irlandii stać na godne reprezentowanie tej ligi w Europie. Po tej przygodzie zainteresowanie znacznie wzrosło. Teraz tak jak Cork, ten zespół ma jeden cel. Nadrobić różnice do tej dwójki co roku próbuje jeszcze Shamrock Rovers, które jest również bardzo dobrze zorganizowanym klubem. Myślę, że ta liga zrobiła duży progres w ostatnich latach pod wieloma względami. W telewizji co kolejka pokazywane jest kilka meczów, a reszta - w skrótach. Jest to oczywiście spora różnica w porównaniu do Polski, gdzie jest to na najwyższym poziomie. Ale uważam, że i tak to wszystko idzie to w dobrym kierunku.
***
Michał Sadyś urodził się 29 lutego 1996 roku w Wałbrzychu. Jest wychowankiem irlandzkiego Mayfield United. Stamtąd w 2013 roku trafił do Cork City. Od 2017 broni natomiast barw klubu Irish First Division, Cobh Ramblers FC.
Autor na Twitterze: