Pierwsza połowa była koszmarem Kolejorza i jego kibiców. Górnicy stworzyli dwie czyste sytuacje i pokazali stuprocentową skuteczność, zadając dwa bolesne ciosy. Wynik otworzył w 18. minucie Marcin Urynowicz, który dostał świetne podanie od Rafała Kurzawy i uderzeniem w okienko nie dał szans Matusowi Putnocky'emu. Drugi gol natomiast to dzieło Mateusza Wieteski, który skutecznie dobił strzał Szymona Żurkowskiego. Putnocky sparował piłkę do boku i przy poprawce nie zdążył już nic zrobić.
Powiedzieć jednak, że wynik 0:2 nie oddawał przebiegu gry, to wręcz eufemizm. Lech dyktował tempo, stosunkowo często zagrażał bramce strzeżonej przez Tomasza Loskę, tyle że zawsze czegoś mu brakowało. Najbardziej może żałować Kamil Jóźwiak, który jeszcze przy stanie 0:0 trafił z kilkunastu metrów w słupek, a potem zmarnował sytuację sam na sam z zabrzańskim bramkarzem. Później dwa razy bardzo groźnie główkował Christian Gytkjaer i znów górą był Loska. To wciąż nie koniec, bo do tych szans trzeba jeszcze dołożyć minimalne pudło Tymoteusza Klupsia.
Poznaniacy dochodzili do sytuacji znacznie łatwiej niż w ubiegłotygodniowym meczu z KGHM Zagłębiem Lubin (1:0), ale za nic w świecie nie potrafili znaleźć sposobu na skierowanie piłki do siatki.
W przerwie trener Nenad Bjelica posłał do gry drugiego napastnika - Ołeksija Chobłenkę, jednak bardzo długo nie dawało to żadnych efektów. Było wręcz gorzej, bo w drugiej części poznaniacy przestali zagrażać bramce Loski.
Na twarzach kibiców Lecha malował się szok na przemian z niedowierzaniem, a w 73. minucie to już były stany bliskie rozpaczy. Górnik bowiem "ukąsił" jeszcze dwukrotnie i prowadził 4:0! Zawstydzający dla Kolejorza był zwłaszcza gol Szymona Matuszka, który doszedł do piłki po wrzucie z autu Kurzawy i strącił ją do siatki przed Putnockym. Cała obrona tylko się przyglądała. Przy czwartej bramce z kolei znów maczał palce kapitalnie dysponowany Kurzawa. Jego uderzenie Putnocky obronił, tyle że bramka była już praktycznie pusta i dobijający Damian Kądzior miał łatwą sytuację, którą bez trudu wykorzystał.
0:4! Takiego wyniku nie spodziewał się absolutnie nikt. Lech miał w sobotę wrócić na pozycję lidera, którą stracił po zwycięstwie Legii Warszawa z Koroną Kielce (3:1), zamiast tego został niemiłosiernie sponiewierany. Ostatecznie udało mu się zmniejszyć rozmiary porażki, bo po centrze Macieja Makuszewskiego (jego powrót po kontuzji więzadeł to jedyny pozytyw dla poznaniaków), głową Loskę pokonał Chobłenko, a w doliczonym czasie mieliśmy jeszcze świetną przewrotkę Macieja Gajosa. To jednak o wiele za mało. Dwoma trafieniami miejscowi jedynie otarli łzy i przypudrowali rezultat.
Górnik wygrał w stolicy Wielkopolski 4:2, dzięki czemu zrównał się dorobkiem z Wisłą Płock (obie ekipy mają po 53 pkt.). Kolejorz natomiast pozostaje wiceliderem, lecz może spaść na najniższy stopień podium, jeśli w niedzielę Jagiellonia Białystok pokona Wisłę Kraków.
Lech Poznań - Górnik Zabrze 2:4 (0:2)
0:1 - Marcin Urynowicz 18'
0:2 - Mateusz Wieteska 35'
0:3 - Szymon Matuszek 68'
0:4 - Damian Kądzior 73'
1:4 - Ołeksij Chobłenko 75'
2:4 - Maciej Gajos 90+3'
Składy:
Lech Poznań: Matus Putnocky - Mario Situm, Emir Dilaver, Nikola Vujadinović, Wołodymyr Kostewycz, Łukasz Trałka, Maciej Gajos, Tymoteusz Klupś (46' Ołeksij Chobłenko), Radosław Majewski (73' Maciej Makuszewski), Kamil Jóźwiak, Christian Gytkjaer.
Górnik Zabrze: Tomasz Loska - Mateusz Wieteska, Dani Suarez, Paweł Bochniewicz, Adrian Gryszkiewicz (90+1' Adam Wolniewicz), Damian Kądzior, Szymon Żurkowski, Szymon Matuszek, Rafał Kurzawa, Marcin Urynowicz (87' Michał Koj), Daniel Smuga (80' Dariusz Pawłowski).
Żółte kartki: Radosław Majewski, Nikola Vujadinović, Emir Dilaver (Lech Poznań) oraz Paweł Bochniewicz, Mateusz Wieteska, Adrian Gryszkiewicz, Tomasz Loska (Górnik Zabrze).
Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń).
Widzów: 28 629.
ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #21. Piotr Czachowski: Ściągano emerytów. W Legii brakuje Polaków