W połowie lat 90-tych Rafał Siadaczka był idolem kibiców Radomiaka Radom a następnie Petrochemii Płock. Po przejściu do Widzewa, jeszcze przez jakiś czas zachwycał swoją postawą kibiców z łódzkiego stadionu przy ulicy Piłsudskiego. Wielu z nich widziało w nim jedną z największych nadziei polskiego futbolu.
Choroba, a następnie przesunięcie piłkarza do defensywy sprawiły, że szum wokół Siadaczki pomału ucichł. Co prawda zaliczył roczny pobyt w Austrii Wiedeń, a następnie wylądował w Legii Warszawa, ale do dawnej formy nigdy już nie wrócił. W regionie radomskim fani futbolu o jego wyczynach nigdy nie zapomną. W ostatnich sezonach poczynania Siadaczki można było oglądać wyłącznie w rozgrywkach ligi amatorskiej.
Jak widać, głód futbolu wziął górę i Siadaczka po raz kolejny postanowił zagrać w meczu o punkty. Może i wielu młodym piłkarzom KS-u Potworów niewiele mówiło jego nazwisko, jednak gola zdobytego przez popularnego "Siatę" zapamiętają na długo...