Jarosław Fojut od momentu, gdy trafił do Śląska Wrocław stał się podstawowym graczem beniaminka ekstraklasy. W pierwszym debiutanckim występie w barwach drużyny z Wrocławia młody obrońca zdobył bramkę i był jednym z najlepszych zawodników Śląska. Wydawało się, że będzie on ogromnym wzmocnieniem. Fojut jednak dobre mecze przeplata ze słabymi. W większości spotkań defensorowi przytrafia się przynajmniej jeden poważny błąd.
W Fojuta cały czas wierzy szkoleniowiec Śląska, Ryszard Tarasiewicz. Po powrocie z Anglii obrońca wystąpił już w 12 meczach beniaminka z Wrocławia. Sobotnia potyczka z Arką Gdynia 22-latkowi będzie śniła się jednak po nocach. W 74. minucie, przy prowadzeniu Śląska 3:1, Fojut w zupełnie niegroźnej sytuacji fatalnie podał piłkę do swojego bramkarza Wojciecha Kaczmarka. Do futbolówki dopadł Grzegorz Niciński i skierował ją do bramki. To nie był koniec pechowych zagrań obrońcy drużyny ze stolicy Dolnego Śląska. W 92. minucie Jarosław Fojut skierował strzałem głową piłkę do własnej bramki. Był on co prawda naciskany przez graczy z Gdyni, ale i tak nic nie może usprawiedliwić jego zagrania.
Po meczu był to najbardziej niepocieszony zawodnik Śląska. Tym jednym występem przekreślił on wszystkie swoje dobre interwencje. W Gdyni Fojut jest na pewno bohaterem, tym pozytywnym. Być może ten jeden punkt, który Arka zdobyła dzięki fatalnym interwencjom młodego defensora zapewni gdynianom utrzymanie w ekstraklasie. Występu swojego piłkarza nie chce oceniać szkoleniowiec Śląska. Ryszard Tarasiewicz na pomeczowej konferencji prasowej nie chciał zdradzić, czy upomniał swojego zawodnika i obarczył go winą za stratę punktów. - Proszę ode mnie nie oczekiwać odpowiedzi na to pytanie. Nigdy nie operowałem nazwiskami i nie będę tego robił. Nie będę też składał żadnych deklaracji - stwierdził Tarasiewicz.