Decyzje sędziego powinny być niepodważalne - rozmowa z Michałem Zielińskim, napastnikiem Polonii Bytom

Zawodnicy Polonii po przegranym spotkaniu w Bełchatowie byli w niezbyt dobrych nastrojach. Trudno im się dziwić, ponieważ na samym początku meczu wyszli na prowadzenie, żeby potem stracić w głupi sposób aż trzy bramki. Napastnik bytomian, Michał Zieliński w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl wyjaśniał dlaczego tak się stało.

Amadeusz Makosch: W październiku 2007 roku rozmawialiśmy w zupełnie innych nastrojach. Strzeliłeś wtedy bełchatowianom dwie bramki i mogłeś cieszyć się ze zwycięstwa. Teraz chyba czegoś zabrakło. Wprawdzie o pierwszym trafieniu Polonii nie można powiedzieć, że było ono przypadkowe, ale chyba nie spodziewaliście się, że tak szybko obejmiecie w Bełchatowie prowadzenie.

Michał Zieliński: - Mieliśmy bardzo dobry początek, rzeczywiście bardzo szybko zdobyliśmy bramkę i przejęliśmy kontrolę nad spotkaniem. Później niestety straciliśmy aż dwie i to chyba wpłynęło negatywnie na naszą grę. Szkoda, że przegraliśmy, bo istniała szansa na co najmniej remis.

Jeszcze przez kilka dni będzie zapewne rozpamiętywana sytuacja, po której PGE GKS miało przyznany rzut karny, chociaż można tutaj odnieść wrażenie, że upadek Gola oscylował na granicy faulu. Jak to wszystko wyglądało z perspektywy boiska?

- Zgadza się. Uważam, że faulu nie było i nie powinno być. Ktoś się przewrócił, nie było wiadomo do końca kto kogo faulował, oraz dlaczego sędzia gwizdał. Początkowo żaden z zawodników Bełchatowa nie protestował, a nagle dostali karnego. Ta sporna sytuacja zdaje się, że podcięła nam skrzydła.

Co się stało, że wszedłeś dopiero w drugiej połowie? Patrząc przed meczem na wyjściowy skład, wiele osób nie dowierzało, że siedzisz na ławce.

- Sam nie wiem dlaczego nie zagrałem od pierwszej minuty, niemniej jednak to pytanie nie do mnie, ale do trenera Szatałowa.

W poprzednim sezonie przymierzano Cię do gry w Bełchatowie, ale transfer nie doszedł do skutku. Co wtedy zaważyło na tym, że zostałeś w Polonii?

- Byłem przymierzany do Bełchatowa i kilku innych zespołów, ale na chwilę obecną gram w Bytomiu i skupiam się na utrzymaniu. Nie myślę co mogło być, ani co będzie. Mamy jasno określony cel i staramy się go realizować.

Ostatnio dużo słyszało się o tym, że zostaniesz ukarany przez prezesa za popchnięcie jednego z zawodników Cracovii. Jego decyzja weszła już w życie?

- Żadnej kary nie dostałem i nie wiem czy dostanę, czy nie. Trochę mi się upiekło, bo mogłem ją dostać już na zjeździe PZPN, na podstawie zapisu wideo. W klubie jednak nikt mi nic nie mówił, a wiem o niej jedynie tyle, co przeczytałem w prasie. Czy ją dostanę? Nie wiem, zobaczymy w najbliższym czasie.

Poruszając jeszcze temat Komisji Ligi, to wychodzi na to, że sędziowie są niepotrzebni. Przecież skoro można ukarać zawodnika po meczu, to można też anulować bramki, przyznawać karne itp. Sam trener Ulatowski poruszył ten temat, ale nawet nie patrząc w kontekście Bełchatowa, to można zauważyć, że zawodnik, który ujrzał np. kartkę, jest jeszcze dodatkowo karany, a taki który jej na meczu nie ujrzał, dostaje potem niższą karę.

- W stu procentach popieram słowa trenera Ulatowskiego. Jeżeli można zmieniać i podważać decyzje sędziego, to jest coś chyba nie tak. Za niedługo może być właśnie tak, że bramki mogą być nieuznawane, karne przyznawane po meczu. Wiadomo, że czasami sędzia też się pomyli, odgwiżdże coś na korzyść przeciwnika, czasami na naszą. Patrząc na mój przykład dobrze widać, że mi się upiekło i w takich sytuacjach tak powinno pozostać. Zmienianie decyzji arbitrów nie jest dobrą opcją.

Komentarze (0)