Czytaj w "PN". Goran Cvijanović. Człowiek od prezydenta

PAP / Artur Reszko / Na zdjęciu: Goran Cvijanović
PAP / Artur Reszko / Na zdjęciu: Goran Cvijanović

Przyszedł na świat w małej miejscowości Sempeter pri Gorici, położonej tuż przy granicy z Włochami. Tam dzieciństwo spędził też Borut Pahor, od grudnia 2012 roku prezydent Słowenii. Goran Cvinajović z Korony Kielce jest człowiekiem od prezydenta.

Jaromir Kruk

- Nie miałem okazji osobiście poznać pana prezydenta, ale widziałem go wielokrotnie na spacerze. Jest niezwykle popularny i lubiany nie tylko w Sempeter pri Gorici. Mnie raczej bliżej było do sportu niż polityki - mówi Goran Cvijanović, u którego szybko zauważono smykałkę do futbolu, choć też świetnie radził sobie w innych grach zespołowych.

Wpływ pobliskiej Italii, a więc Serie A, zrobił swoje na młodym Goranie, który od najmłodszych lat kopał piłkę, a jego towarzyszem na podwórku był o rok starszy Valter Birsa. - Znamy się od dziecka i przyjaźnimy. Valtera odwiedziłem choćby w Mediolanie, gdy występował w AC Milan – opowiada Cvijanović, który swoim CV nie może się równać z Birsą. Ten przecież grał również w Sochaux, Auxerre, Genoi, Torino, a w Chievo Werona ugruntował sobie szalenie mocną pozycję. Powodem do dumy dla Birsy jest też reprezentacyjna kariera, 88 występów w narodowych barwach, udział w finałach MŚ 2010 w RPA. Swojego pierwszego z siedmiu goli dla drużyny narodowej Birsa zdobył w konfrontacji z Polską w Mariborze.

(...)

Po pobycie w Kuwejcie wychowanek ND Gorica sceptycznie podchodził do kolejnego wyjazdu do Azji. W Al-Arabi dostał świetny kontrakt, na papierze wyglądało to pięknie, lecz Kuwejtczycy wypłacili mu zaledwie jedną pensję… - Tak czasami w życiu byw - wspomina niezręczną dla siebie sytuację, choć ze względu na zaległości wobec zawodnika Al-Arabi w miarę szybko wydało certyfikat i dzięki temu nie musiał zostać przymusowym bezrobotnym. W NK Celje przypomniał o swoim istnieniu, ale sam pewnie nie spodziewał się, że zakotwiczy w Koronie.

 - Gdy usłyszałem o polskiej lidze, stwierdziłem, że czemu miałbym się w niej nie sprawdzić. Żivec, Korun Kirm, Stevanović, Struna… Wielu słoweńskich futbolistów chwaliło lub nadal chwali sobie Ekstraklasę. Roman Bezjak, który trafił niedawno do Jagiellonii, też postrzela w Polsce sporo goli. Minęliśmy się w Rijece, ja odchodziłem, on przyszedł, a pograliśmy trochę razem w kadrach juniorskich i młodzieżowych. To bardzo pozytywna jednostka. Fakt, to Maribor w tym sezonie grał w Lidze Mistrzów, nie polski zespół, ale wasza liga to inna bajka niż słoweńska czy chorwacka. Piękne stadiony, na nich superatmosfera, znakomity doping, dużo dobrych piłkarzy, a ja trafiłem do poukładanego klubu z ambicjami - mówi Cvijanović, który swój pierwszy tytuł mistrza kraju wywalczył z ND Gorica w sezonie 2005-06, a potem dołożył do tego cztery kolejne z NK Maribor, do tego dwa krajowe Puchary i jeden Superpuchar.

Gdy już nie było go w najpotężniejszym klubie Słowenii, w którym stanowisko dyrektora piastuje legendarny Zlatko Zahović, w Mariborze zagościła Liga Mistrzów. - Co mogę powiedzieć. Kibicowałem kolegom, już będąc w Kielcach, a wcześniej w Rijece. Miałem pecha, bo najpierw ND Gorica na drodze do elitarnych rozgrywek stanęła Steaua Bukareszt, a NK Maribor ze mną w składzie zatrzymywały Maccabi Hajfa, Dinamo Zagrzeb, Viktoria Pilzno. Po moich przenosinach do Rijeki w Mariborze dwukrotnie świętowano awans do Ligi Mistrzów.

(...)

[b]Cały artykuł do przeczytania w najnowszym numerze tygodnika "Piłka Nożna".

[/b]

ZOBACZ WIDEO Dariusz Tuzimek: Mariusz Lewandowski wyglądał, jakby ukradli mu portfel

Komentarze (0)