Tomasz Lipiński
W styczniu Thiago Cionek trafił do SPAL. Tym samym powrócił do Serie A, w której wcześniej spędził półtora sezonu i zaliczył 34 mecze. Jeśli każda zmiana barw wiąże się z jakimś ryzykiem, to ta na pierwszy rzut oka wydaje się ostrym pójściem po bandzie.
Bez kibiców
Zdecydowanie przecież większe szanse są na to, że w maju Palermo, z którym półmetek witał na szczycie Serie B, awansuje, niż że beniaminek pozostanie w elicie. Nasz Brazylijczyk zszedł z najwyższych partii niższych gór w dolne tych dużo wyższych być może z kilku powodów, ale z jednego przede wszystkim.
Żeby wytrzymać dłużej niż sezon w takim klubie jak Palermo, trzeba mieć skórę słonia, a z czasem i jej grubość nie wystarcza. W tym klubie niczego nie można być pewnym i choć w pewnym momencie różne anomalie powszednieją, to jest granica, po przekroczeniu której nie ma odwrotu. Myśli się już tylko o ucieczce. Żaden piłkarz nie przyzwyczai się do pustych i cichych trybun. A wyniki Palermo w tym sezonie są dobrą miną do złej, nawet więcej - fatalnej atmosfery wokół klubu. Kibice już parę miesięcy temu wypowiedzieli otwartą wojnę prezydentowi Maurizio Zampariniemu i mimo namów do pojednania, różnych gestów przyjaźni nie zawarli rozejmu. Wojna najbardziej zniszczyła frekwencję, którą sprowadziła do żenującego średniego poziomu sześciu tysięcy kibiców. Na 36-tysięcznym obiekcie ani specjalnie ich widać, ani słychać.
W SPAL co prawda Thiago nie gra na Maracanie, ale dla ledwie 13 tysięcy tifosich. Są oni jednak na dobre i złe z drużyną, zapełniają stadion, tworzą gorącą i przyjazną atmosferę. Przekonał się o tym już w drugim występie przeciw Interowi. Podobnie jak po wyjazdowym debiucie z Udinese zebrał więcej niż dobre oceny, a beniaminek zremisował 1:1. Na razie więc z wyboru może być tylko zadowolony.
Na żółto i czerwono
Z Palermo odszedł na własne życzenie, nikt go stamtąd nie wyganiał. Miał pewne miejsce w podstawowym składzie i miałby nadal. Czego natomiast ciągle nie mogą być pewni trzej inni Polacy. Do końca 2017 roku Thiago Cionek zagrał 15 razy w pełnym wymiarze czasowym, innym licznik nadal bije, ale minie jeszcze sporo czasu, zanim Radosław Murawski i Przemysław Szymiński (obaj po 10 razy od początku do końca), Paweł Dawidowicz (7 razy) dorównają już nieobecnemu. Tym bardziej że ich pozycje w zespole wyraźnie słabną. Ta Cionka wyglądała najgorzej zaraz po przenosinach z drugoligowej Modeny. Od stycznia do kwietnia 2016 roku wytracił początkowy rozpęd, mógł też stracić rezon i pomyśleć, że Serie A to za wysokie progi. Ostatecznie w tamtych rozgrywkach uciułał pięć meczów w najwyższej klasie.
(...)
Cały artykuł do przeczytania w najnowszym numerze tygodnika "Piłka Nożna".
ZOBACZ WIDEO Puchar Anglii: piłkarze Tottenhamu Hotspur marnowali sytuacje na potęgę [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]