Michał Gałęzewski Po raz kolejny udało ci się zdobyć bramkę w derbach z Arką...
Paweł Buzała: Można powiedzieć, że mam szczęście. W tych dwóch meczach strzeliłem po bramce. To dało trzy punkty drużynie i to zwycięstwo jest najważniejsze. Da nam ono motywację do dalszej pracy, że możemy wygrać z każdym. Od 2-3 spotkań nie jesteśmy gorszym zespołem od tych, z którymi graliśmy.
Jak byś opisał swoją bramkę?
- Śmialiśmy się z Maćkiem Rogalskim, że pierwszy raz sobie nie przeszkodziliśmy. Krzyknąłem do Maćka, żeby puścił piłkę, on podskoczył i ja idealnie trafiłem między nogami. Bramkarz na pewno nic nie widziałem, bo nie zdążył nawet zareagować. Napastnik musi mieć szczęście i mi ono sprzyjało.
Obrońcy również podskoczyli przy tej sytuacji...
- Tak, to prawda. Chciałem uderzyć po długim rogu, ale nie jestem jeszcze na tyle klasowym zawodnikiem, żeby mi to wyszło.
Jak oceniasz cały mecz w swoim wykonaniu?
- Było ciężko. W życiu tak jest, że raz się strzela, raz nie i tak ma każdy napastnik. Takie jest życie. Gra w piłkę, to gra błędów. Niekiedy napastnik popełni błąd, niekiedy obrońca. Od 4 tygodni nie zagrałem żadnego meczu, nawet w Młodej Ekstraklasie. Przy samych treningach ciężko wejść w rytm, ale z meczu na mecz powinno być lepiej, jeśli tylko będę grał.
Czy to, że siedziałeś na ławce rezerwowych podziałało mobilizująco?
- Podziałało to mobilizująco. Czekałem na tą szansę, aby ją wykorzystać i skoncentrowałem się na tym. Ostatnio grał Kuba Zabłocki i też dobrze się prezentował. Myślę, że udało mi się wykorzystać tą szansę.
Gdy Kowalczyk podszedł do linii na zmianę, to nie myślałeś, że zmieni właśnie ciebie?
- Nie wiem (śmiech, dop.red.). Trener widocznie miał nosa i mnie zostawił.
Rozmawiałeś przed meczem z trenerem, że derby są właśnie twoje?
- Trener mówił, że nie ma znaczenia kto strzelił bramkę w ostatnich derbach, bo jakby miało to znaczenie, to musiałby wystawić inny skład. Wiadomo, że co mecz warto strzelać bramki.
W dwóch ostatnich meczach, gdy Lechię prowadził Tomasz Kafarski, Lechia zdobyła cztery punkty. Czy dobra gra Lechii, to zasługa nowego szkoleniowca?
- Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie. Czujemy radość z gry i jest to prawda. Tomasz Kafarski to osoba, która jest już dawno w Lechii. Wiedział on czego potrzebujemy i widocznie to przynosi skutki.
Można powiedzieć, że masz pecha, że nie grasz w jakimś śląskim klubie. Tam jest więcej meczów derbowych i mógłbyś być królem strzelców.
- Derby Trójmiasta, to co innego niż derby Śląska. Tam poza meczami na Stadionie Śląskim nie przychodzi tyle kibiców i przyszłoby ich po 5-6 tysięcy. Tutaj atmosfera jest od początku do końca niesamowita i dla takich chwil warto żyć i grać w piłkę.
No właśnie. Jak generalnie oceniasz atmosferę na trybunach?
- Atmosfera na Traugutta jest wspaniała i tak było również teraz. Można o naszych kibicach mówić tylko pozytywne opinie, bo stawili się w liczbie 12 tysięcy, dopingowali przez pełne 90 minut. Taka atmosfera co tydzień, to byłoby coś dobrego.
Lechia się utrzyma?
- Lechia musi się utrzymać. Jakbym w to nie wierzył, to skończyłbym grać w piłkę.
Zwycięstwo w tak prestiżowym meczu da wam na pewno pozytywnego kopa...
- Na pewno tak. To jest taki pozytywny kop. Zbliżają się teraz dwa ważne mecze, gdyż gramy z Górnikiem na wyjeździe, a później z Jagiellonią u siebie. To będą mecze, w których jak zdobędziemy komplet, lub cztery punkty, to zapewnimy sobie praktycznie utrzymanie. Liczę, że zagram. Gdy siedzę 2-3 mecze na ławce, to się denerwuję i nie jestem wtedy sobą.
W poprzednich meczach schodziłeś często do szatni ze zwieszoną głową. Czy ta bramka ciebie jakoś uskrzydli?
- Liczę, że tak. Jest nas 26, nie każdy może grać. Trener decyduje o składzie i zobaczymy, czy dostanę tego kopa, czy nie.