We włoskiej Serie A rozpoczęła się dwutygodniowa przerwa w rozgrywkach. Piłkarze otrzymali kilka dni wolnego i zaczęli realizować plany urlopowe. Stefano Sorrentino postawił na ośrodek narciarski w Sestriere. Na miejscu okazało się, że na brak śniegu nie może narzekać, ale sytuacja w pewnym momencie zamieniła się w koszmar.
Śnieżyca nie ustępowała i w dwie doby spadły rekordowe ilości śniegu. Zawodnik Chievo Werona przebywał w hotelu, gdy spadła lawina. Blisko sto osób trzeba było ewakuować, ale wszyscy musieli czekać na polepszenie się warunków atmosferycznych.
Klubowy kolega Mariusza Stępińskiego nie ukrywa, że w oczekiwaniu na ratunek w jego myślach pojawiały się najczarniejsze scenariusze.
- To były bardzo nerwowe godziny, a w naszych umysłach przypominała się tragedia z Rigopiano. W porównaniu z nimi nas spotkał cud, bo jedynie przez kilka godzin nie mieliśmy światła. Mieliśmy mnóstwo szczęścia, ale to było przerażające. Spaliśmy w kombinezonach narciarskich i z rzeczami osobistymi przy sobie, aby uciekać w razie potrzeby - relacjonuje 38-letni bramkarz.
Senza corrente, chiusi in hotel.
— Stefano Sorrentino (@Sorrentino) 9 stycznia 2018
Ecco la situazione ora a #sestriere pic.twitter.com/XT7gZQKi04
Wspomniana tragedia z Rigopiano wydarzyła się niemal rok temu. Wówczas lawina spadła na czterogwiazdkowy hotel, zabijając 29 i raniąc 11 ludzi. Na szczęście w tym przypadku skończyło się bez ofiar.
ZOBACZ WIDEO Znakomite interwencje Szczęsnego pomogły Juventusowi. Zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]