Remis w klasyku przy Łazienkowskiej - relacja z meczu Legia Warszawa - Lech Poznań

Hit ekstraklasy na remis. Legia w pierwszej połowie zdecydowanie przeważała, natomiast w drugiej części lepszym zespołem okazał się Lech. Zawodnicy obu drużyn swoją grą dostosowali się do rangi spotkania. Na trybuny powrócił doping i jedyne, czego zabrakło, to kolejnych bramek.

Na Łazienkowską po wielu miesiącach powrócił doping, który od pierwszych minut niósł do walki podopiecznych Jana Urbana. Już w 3. minucie gospodarze groźnie zaatakowali. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Macieja Rybusa, do futbolówki doszedł Maciej Iwański. Pomocnik Legii uderzył z pierwszej piłki, ale strzał został zablokowany.

Pierwsze minuty należały do Legii. Początkowo jej akcje nie przynosiły skutku, jednak już w 10. minucie gospodarze objęli prowadzenie. Z prawej strony dośrodkowywał Roger, a piłka w polu karnym dotarła do Takesure Chinyamy. Najskuteczniejszy snajper ligi nie zwykł marnować takich okazji i głową wpakował futbolówkę do siatki.

Legioniści nie przerywali swoich ataków i po kilku minutach znów zrobiło się gorąco pod bramką Krzysztofa Kotorowskiego. Znów rzut rożny. Znów dośrodkowanie i znów groźny strzał, jednak tym razem golkiper poznaniaków spisał się rewelacyjnie i obronił.

Lech jakby przespał początek. Pierwszą składną akcję podopieczni Franciszka Smudy przeprowadzili dopiero w 23. minucie. Po akcji lewą flanką i dośrodkowaniu, na bramkę uderzał Tomasz Bandrowski, jednak jego strzał został zablokowany.

Od pierwszych minut łatwego życia z poznaniakami nie miał Jakub Rzeźniczak. I wcale nie chodzi o ich ataki. Najpierw defensor Legii został poturbowany przez Bandrowskiego. Później musiał na moment opuścić boisko z powodu urazu, a po powrocie został brutalnie sfaulowany przez Sławomira Peszkę. Pomocnik Lecha za to zagranie otrzymał żółtą kartkę, ale gdyby sędzia Paweł Gil pokazał czerwoną, nikt nie mógłby mieć o to pretensji.

Na trybunach fantastyczny głośny doping, a na murawie nie słabła przewaga Legii. Kolejny groźny strzał oddał Piotr Giza. Po jego uderzeniu piłka kilkakrotnie niebezpiecznie skozłowała, ale tym razem Kotorowski nie dał się zaskoczyć.

Lech próbował odpowiadać na tą przewagę swoimi akcjami, ale rzadko dochodził do dogodnych okazji. Jednej z nich nie wykorzystał Manuel Arboleda. Piłkę z prawej strony podawał Rafał Murawski, a kolumbijski obrońca szczupakiem próbował zaskoczyć Jana Muchę. Golkiper stołecznego klubu poradził sobie jednak z tym uderzeniem.

Pierwsza połowa zakończyła się minimalnym prowadzeniem gospodarzy. Drugą część gry oba zespoły rozpoczęły bez zmian. Tym razem Legia zaczęła spokojniej, bez frontalnych ataków. Sześć minut po przerwie w dobrej sytuacji znalazł się Rybus, ale nie potrafił podwyższyć prowadzenia.

Pierwszy kwadrans drugiej połowy był zdecydowanie mniej ciekawy, niż pierwsza część. Legia nie atakowała już z taką częstotliwością, za to częściej zagrozić bramce gospodarzy próbowali poznaniacy. Jednak akcje z obu stron nie przynosiły skutku i wynik pozostawał bez zmian.

W 62. minucie Lech stworzył najgroźniejszą do tego momentu sytuację. Po akcji lewą stroną, do piłki doszedł Murawski, ale jego strzał nie znalazł drogi do siatki. Chwilę później groźnie uderzał Semir Stilić, a następnie Jakub Wilk. Goście w tym fragmencie przejęli inicjatywę i w ciągu kilku minut cztery razy strzelali na bramkę Legii.

Lech atakował coraz groźniej, aż wreszcie w 75. minucie wyrównał stan meczu. Z rzutu rożnego dośrodkowywał Peszko. Do piłki najwyżej wyskoczył Bartosz Bosacki, strącił ją głową do Roberta Lewandowskiego, a niepilnowany napastnik Kolejorza trafił do siatki.

W końcowym kwadransie oba zespoły próbowały przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Pierwszą okazję stworzyła Legia. Po rzucie rożnym głową strzelał Inaki Astiz, jednak piłka poszybowała nad poprzeczką. Chwilę później boisko opuścił Iwański, który nabawił się urazu.

W ostatnich minutach znów groźniej zaatakowała Legia. Po błędzie Bosackiego piłka spadła wprost pod nogi Chinyamy, który zaskoczony faktem, że znalazł się w takiej sytuacji, zdołał jedynie musnąć futbolówkę stopą.

Już w doliczonym czasie gry doskonałej sytuacji nie wykorzystał Stilić i rezultat nie uległ zmianie. W Warszawie podział punktów, a w czołówce tabeli wciąż ogromny ścisk. Legia nie potrafiła wykorzystać swoich okazji w pierwszej połowie, a Lech w drugiej. Było to bardzo ciekawe spotkanie, ale z sytuacji, które stworzyły oba zespoły, powinno paść kilka bramek więcej.

Legia Warszawa - Lech Poznań 1:1 (1:0)

1:0 - Chinyama 10'

1:1 - Lewandowski 75'

Składy:

Legia Warszawa: Mucha - Rzeźniczak, Choto, Astiz, Kiełbowicz, Giza, Borysiuk (68' Radović), Iwański (81' Majkowski), Roger, Rybus, Chinyama.

Lech Poznań: Kotorowski - Djurdjević, Arboleda, Bandrowski, Murawski, Stilić, Bosacki, Injac (64' Wilk), Kikut, Peszko (90+3' Cueto), Lewandowski.

Żółte kartki: Iwański, Astiz (Legia) oraz Peszko, Injac (Lech).

Sędzia: Paweł Gil (Lublin).

Widzów: 5000.

Najlepszy piłkarz Legii: Takesure Chinyama.

Najlepszy piłkarz Lecha: Robert Lewandowski.

Najlepszy zawodnik meczu: Takesure Chinyama.