Marek Wawrzynowski: Doniczka Michała Probierza symbolem ekstraklasy (felieton)

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Michał Probierz
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Michał Probierz

Polska liga znajduje się w dziwnym miejscu. Kluby poodpadały z pucharów na wczesnych etapach, brakuje planów, spotkania ligowe zamieniają się zwykle w typowe mecze walki, na potęgę zwalnia się trenerów. Z drugiej strony mówią, że jest coraz lepiej...

Jednego dnia Cracovia zostaje zniszczona przez Wisłę na własnym stadionie. Wynik 1:4 nie pozostawia złudzeń, że Wisła to potęga, a Cracovia to ligowy słabeusz. W następnej Wisła przegrywa u siebie z Zagłębiem Lubin, co oczywiście może się zdarzyć, choć nie w tak słabym stylu. A co się dzieje z Cracovią? Demoluje walczącego o tytuł mistrza jesieni Górnika 4:0. W Zabrzu. Dzieje się to zaraz po tym, jak również walcząca o lidera Jagiellonia przegrywa ze Śląskiem we Wrocławiu, który w ten sposób przerywa serię trzech meczów bez wygranej. A więc może Legia? Też nie. Legia Warszawa przegrywa u siebie z walczącą o ósemkę Wisłą Płock. Na szczęście można liczyć na Arkę. Po wygranych z czołówką - Koroną Kielce i Górnikiem Zabrze - bez problemu dadzą sobie radę z ostatnią w tabeli Pogonią. Dadzą? Otóż nie. Nie tylko nie dali. Zostali zmiażdżeni. Niech wynik 0:1 nikogo nie zmyli. NIE IST-NIE-LI. Pogoń grała naprawdę świetną, jak na polskie warunki, piłkę. I tak dalej, i tak dalej.

O co chodzi w polskiej Lotto Ekstraklasie? Runda jesienna sezonu 2017/18 to oczywiście teatr absurdu, ale też zorganizowany na własne życzenie.

Od początku rozgrywek faworytem była Legia, mimo że dziś nie ma piłkarzy, którzy specjalnie wyróżnialiby się w naszej lidze. Mistrz Polski dał rywalom fory, sam sobie podstawiał nogi, zatrzymywał się, zbyt długo zastanawiał, w którym kierunku biec. Ale jej konkurenci byli jak zawodnicy biorący udział w biegu ludzi nie mających poczucia kierunku ze skeczu Monty Pythona.

Choć słyszę, że w naszej lidze jest coraz lepiej, coraz fajniej, coraz bardziej profesjonalnie, to wciąż mam wrażenie, że polskie kluby nie mają czegoś,  co nazywa się "planem".

ZOBACZ WIDEO: "Damy z siebie wszystko" #7. Marek Jóźwiak ostro o prezesach w ekstraklasie

Stąd nie buduje się drużyn - trwałych bytów. Zatrudnia się masy przeciętnych kopaczy i gra z kontrataku albo bardziej z przypadku. Polska liga to liga "typowych meczów walki". To liga zespołów kleconych na szybko, liga łatania dziur, liga podwórkowych sprinterów, którzy nie wiedzą, dlaczego nie są w stanie potem nawiązać walki z międzynarodowej klasy długodystansowcami. To liga - szkoła survivalu.

Dlatego właśnie ucieszyła mnie wysoka wyjazdowa wygrana Cracovii z Górnikiem. Ok, może szkoda, że akurat z Górnikiem, bo trudno nie życzyć dobrze ekipie Marcina Brosza. Gdyby jednak Cracovia skończyła sezon bliżej strefy spadkowej, byłby to dowód dla prezesów, że nie warto inwestować, rozwijać, wybierać jakiejś tzw. filozofii, wizji czy jak kto lubi nazywać długoterminowy projekt. Czy istnieje taki projekt w Polsce?

Może właśnie Górnik, choć dopiero zaczyna, więc nie wiemy, gdzie skończy. Ale bardzo mu kibicuję, bo pokazał, że lokalny skauting, stawianie na swoich, dawanie szansy młodym zawodnikom to przyszłość. Nagle pojawiło się kilku zawodników o potencjale reprezentacyjnym, choćby Kurzawa czy Żurkowski. Młodych niedawno anonimowych piłkarzy, którzy są w stanie zapełnić trybuny.

O projekcie mówi właściciel Legii, mówią szefowie Lecha, ale póki nie zobaczę, to nie uwierzę.

Wracając do Cracovii, to zespół-projekt Michała Probierza wydostał się ze strefy spadkowej i jest dziś w tabeli wyżej, niż był na końcu poprzedniego sezonu. Nie mam zamiaru tu porównywać poprzedniego trenera, Jacka Zielińskiego, do Probierza. Obaj są w swoim fachu dobrymi specami. Chodzi mi bardziej o podejście. Sam Janusz Filipiak dał się chyba przekonać, że warto zmienić profil drużyny - wprowadzać młodych zawodników, sprzedawać, żyć z tego. Może przemówił do niego przykład Bartosza Kapustki, za którego zainkasował 5 milionów euro?

W każdym razie w ostatnim meczu ligowym, z Górnikiem, wystąpiło aż 7 zawodników z rocznika 1995 lub młodszych.

Może z doniczki Michała Probierza zaczyna coś w końcu wyrastać? Właśnie doniczka Probierza to najlepszy obraz naszej ligi. W większości przypadków prezesi nie mają czasu, by czekać, czy cokolwiek wyrośnie i zwalniają trenerów. To jedyny "plan". Z punktu widzenia prezesów klubów cała piłka kręci się wokół wymiany trenerów i okien transferowych. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że dziś prezesem średniego klubu ekstraklasy może być absolutnie każdy, choćby wzięty z ulicy urzędnik albo listonosz, a nawet dziennikarz sportowy. Naprawdę. Praca prezesa klubu to najbardziej pozorowana praca w kraju. Zwolnić, zatrudnić, sprzedać, kupić i nie ponosić przy tym żadnej odpowiedzialności.

W ekstraklasie zwolniono w tym sezonie 9 trenerów - więcej niż w każdej z topowych europejskich lig. Zawsze się zastanawiam - po co zatrudniać kogoś, kogo zaraz będzie chciało się (z ciężkim sercem) zwolnić. Czy prezes klubu nie ma rozeznania w rynku? Czy nie wie, kogo chce ściągnąć? Czy nie wie, co chciałby z zespołem osiągnąć? Jak chce grać? Nie ma profesjonalnego head huntera?

Gdzie są prezesi, którzy powiedzą - idziemy w tym i tym kierunku, będziemy wprowadzali taką i taką strategię. Chcemy wprowadzać młodych albo chcemy robić inaczej, ale po swojemu. Szukamy takiego trenera. Albo innego. Czy to aż takie trudne?

Dlatego ten sezon traktuję jako kolejny przejściowy. Jako przyspieszony kurs futbolu dla działaczy.

Zobacz inne teksty autora

Źródło artykułu: