Rok temu, dokładnie o godzinie 21:56 niewielki samolot BAe 146 zniknął z radarów gdzieś nad kolumbijską dżunglą. Po raz ostatni jego ruch zarejestrowano 32 kilometry od lotniska w kolumbijskim mieście Medelin.
Na pokładzie znajdowali się, w większości, zawodnicy i działacze brazylijskiego klubu Chapecoense, a także związani z klubem dziennikarze. Wszyscy lecieli na spotkanie finału pucharu "Copa Sudamericana" z Atletico Nacional.
Początkowo informacje były sprzeczne, głównie dlatego, że do tragedii doszło w górskim regionie Cerro Gordo, a więc w terenie wyjątkowo trudno dostępnym dla służb ratunkowych. Dodatkowo w środku nocy. Ostatecznie okazało się, że zginęło 71 spośród 77 osób znajdujących się na pokładzie samolotu. Wśród ofiar znalazło się między innymi 19 piłkarzy brazylijskiego klubu, w tym bramkarz Danilo, bohater klubu, człowiek, którego interwencje dały zespołowi wielkie sukcesy. Przeżył katastrofę, ale kilka dni później zmarł w szpitalu. Ocalało tylko trzech: Alan Ruschel,Jakson Follmann i Helio Neto. Tylko ten pierwszy zdołał wrócić do piłki. Obrażenia pozostałych były zbyt poważne, choć Neto jeszcze liczy na grę.
W ciągu chwili przestała istnieć cała mała społeczność.
ZOBACZ WIDEO Skandaliczna decyzja sędziego - skrót meczu Valencia CF - FC Barcelona [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 1]
Badania wykazały, że Maszyna była sprawna technicznie. Swój pierwszy lot odbyła w marcu 1999 roku. Po służbie w innych liniach została przejęta przez LaMia, wenezuelskiego przewoźnika operującego w Boliwii.
- Modliłem się i modliłem, robiłem to głośno. Gdy zorientowałem się, że samolot się rozbije i będziemy uczestniczyć w katastrofie, powiedziałem: Jezu, czytałem w Biblii, że zrobiłeś tak wiele cudów. Proszę, bądź dla nas łaskawy, pomóż nam. Teraz ty jesteś pilotem tego samolotu - mówił później Neto, który występował w Chapecoense jako środkowy obrońca.
- Nagle nastał moment, w którym nic nie możesz zrobić. Nigdzie nie możesz uciec, nie możesz płakać, nie możesz nikogo poprosić o pomoc. Możesz jedynie oddać się w ręce Boga. Z przodu samolotu ktoś zaczął krzyczeć. Wtedy to się stało, nie pamiętam niczego innego. Później obudziłem się na ziemi, między drzewami. Otworzyłem oczy, usłyszałem jęk ludzi. Ciche i słabe głosy. Prosiły o pomoc. Wtedy nie miałem pojęcia, gdzie jestem, nie miałem pojęcia, że rozbił się samolot - wspomina Follmann, który w katastrofie stracił nogę.
Początkowo ustalono, że powodem dramatu był zbyt mały zapas paliwa, ale oskarżeni przekonywali, że w przypadku ośmiu innych lotów samoloty były zaopatrzone w taką samą ilość i dawało im to zapas prawie 45 kilometrów. Ostatecznie obwiniono pilota i firmę przewozową La Mia.
Chapecoense było dość niezwykłym klubem. W ciągu zaledwie 10 lat awansowała aż o 4 ligi by wspiąć się na szczyt brazylijskiego futbolu. Tragedia przerwała tę drogę, ale jej nie zakończyła. Kilka dni temu zawodnicy odnowionego Chapecoense utrzymali się w lidze.
Wracając do samej katastrofy, niezwykle wzruszające było zachowanie zawodników Atletico Nacional, którzy zaproponowali oddanie pucharu rywalom. Jak pisze korespondent BBC, był to nie tylko symboliczny gest, ale też dawał brazylijskiej drużynie prawo gry w Copa Libertadores,południowoamerykańskim odpowiedniku Ligi Mistrzów. A więc zapewniał środki niezbędne do odbudowy.
Fantastycznie zachowali się też działacze innych brazylijskich drużyn, wypożyczając do swojego rywala piłkarzy, by klub mógł przetrwać.