Dariusz Tuzimek: Kibice widzą inny mecz niż sędziowie (felieton)

WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Na zdjęciu: radość piłkarzy Korony Kielce
WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Na zdjęciu: radość piłkarzy Korony Kielce

Sędziom meczu Korona - Legia dostało się po łbie i to mocno. Krzyczano, że są głusi i ślepi. Sam pisałem o wypaczonym wyniku meczu. A potem się okazuje, że wszyscy nie mieliśmy racji, bo my oglądamy... inny mecz niż sędziowie w wozie VAR.

My widzimy powtórki i analizy (np. spalonych) robione przez realizatora transmisji, a sędziowie robią swoje analizy. Inne niż te, które pokazuje telewizja. Nic dziwnego, że widzowie nie rozumieją ich decyzji, bo widzą co innego.

VAR jest przyszłością futbolu i nie ma od niego odwrotu. System wideoweryfikacji w najbliższych latach będzie funkcjonował we wszystkich najważniejszych rozgrywkach piłkarskich, to pewne. Technologia idzie do przodu w takim tempie, że byłoby nienormalnym z niej nie korzystać. Musi pomagać sędziom podejmować sprawiedliwie decyzje, a widzom rozumieć, dlaczego właśnie takie rozstrzygnięcia na boisku zapadły. I to jest, a raczej będzie, model idealny. Miał VAR przerwać dyskusje, skończyć z kontrowersjami i sprawić, że po meczach nie będzie się mówić wyłącznie o sędziach. Niestety, na razie jest dokładnie odwrotnie.

Wiadomo, że VAR jest w fazie testowej, uczą się go sędziowie, próbują rozumieć kibice i dopiero teraz wychodzą wszystkie niedoskonałości, niedociągnięcia i po prostu błędy tego systemu. Wiele się już mówiło o komunikacji między sędzią VAR a arbitrem głównym, o tym dlaczego sędzia w wozie nie może wymusić na głównym konieczności wideoweryfikacji, o sytuacjach w jakich VAR nie rozstrzyga itd. A teraz doszła jeszcze jedna kwestia. Niespójności systemu z tym, co oglądają widzowie w telewizji.

Przykładem jest właśnie sobotni mecz Korony Kielce z Legią. Widz przed telewizorem widzi, że Korona strzela dwa gole ze spalonych i czeka na reakcję sędziów VAR. A tej nie ma, gole zostają uznane. Na dodatek komentatorzy utwierdzają widza, że są świadkami wielkiego skandalu sędziowskiego. Tyle że komentatorzy też są zrobieni w wała, bo widzą ten sam obrazek, z którego wynika, że spalony był.

ZOBACZ WIDEO Skandaliczna decyzja sędziego - skrót meczu Valencia CF - FC Barcelona [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS 1]

W tym czasie sędziowie w wozie VAR dokonują skrupulatnych analiz, z których wychodzi im, że spalonego nie było. Ale widz tych analiz (linii spalonego czy dobrze pokazanej, właściwej stop-klatki) nie dostaje. Widzi tylko te (błędne) pokazujące spalonego. No więc szlag go trafia, wyklina sędziego, zaczyna podejrzewać korupcję i spisek.

Po sobotnim meczu - żeby pozbyć się wszystkich wątpliwości, bo w transmisji, o dziwo, sobie tym nie zaprzątano głowy (no bo po co, prawda?) - obejrzałem program Liga+. Tam już pokazano narysowaną linię spalonego przy golu na 3:2 dla Korony i miałem - czarno na białym (jak mi się wówczas wydawało), że zwycięską bramkę kielczanie zdobyli ze spalonego. Z takim przeświadczeniem poszedłem spać. I tak samo tysiące kibiców Legii w poczuciu krzywdy, złorzecząc sędziemu i całej rodzinie jego. Ale nazajutrz rzeczywistość okazała się zupełnie inna. W niedzielnym programie Liga+ Ekstra, legendarny pan Sławek narysował linię spalonego przy tym golu w taki sposób, że... spalonego nie było. Po prostu zatrzymał akcję w innym momencie, pokazał inną klatkę.

No i spalonego nie ma. Czyli pokazał tę klatkę, na podstawie której sędziowie podjęli decyzję w sobotę.

W takim razie dlaczego, w dobie technologii XXI wieku, my, widzowie nie dostajemy z wozu VAR tej właśnie klatki? Tej, na podstawie której sędziowie podejmują decyzję? Tylko ta mnie interesuje, a nie jakieś inne, nietrafne, robione przez realizatora transmisji. Przecież to jest wprowadzanie - co z tego, że nieświadome - widza w błąd. Przez to po łbie dostaje sędzia, a powinien ktoś zupełnie inny.

Droga Ekstraklaso SA, drogi realizatorze transmisji, spółko Live Park i drogi partnerze telewizyjny Ekstraklasy: siądźcie razem do stołu i dogadajcie się co do takiego rozwiązania, w których widzowie zobaczą ten sam mecz, który oglądają sędziowie VAR. I te same analizy np. tego czy był spalony. Od razu, na bieżąco, w transmisji. Podanie obrazka natychmiast z wozu VAR do wozu transmisyjnego nie powinno być żadnym problemem technicznym. To już dzisiaj jest wymogiem dobrze zrobionej transmisji. Bo teraz robi się wariatów z widzów, sędziów i komentatorów.

Dariusz Tuzimek
Futbolfejs.pl

Inne teksty autora

Źródło artykułu: