To miała być kariera na miarę amerykańskiego snu. W 2007 roku reprezentacja Holandii zdobyła mistrzostwo Europy U-21. Jedną z największych gwiazd turnieju był Royston Drenthe. Pomocnik wpadł w oko działaczom Realu Madryt. Hiszpanie zapłacili za niego 14 mln euro. Pierwsze dwa sezony były dla niego udane. Grał często, strzelał bramki i asystował. Potem zaczęły się problemy. Sytuacja Holendra uległa znacznemu pogorszeniu, gdy w 2010 roku "Królewskich" objął Jose Mourinho. Portugalczyk szybko skreślił utalentowanego piłkarza. Klub najpierw dwa razy go wypożyczył, a następnie sprzedał do Rosji.
- W 2010 roku czułem się świetnie. Do tego Marcelo doznał kontuzji i miałem nadzieję, że wywalczę sobie miejsce w składzie. Mourinho jednak do mnie zadzwonił i powiedział, że mam odejść. Miałem niespełna dobę na wybór nowej drużyny. Nie mogłem w to uwierzyć i byłem wściekły. Po powrocie z wypożyczenia Mourinho odizolował mnie od drużyny. Trenowałem sam i czułem się okropnie. Wiedziałem wtedy, że moja kariera w Madrycie dobiegła końca - opowiada Drenthe w rozmowie z "Marcą".
Po odejściu z Realu Drenthe całkowicie się pogubił. Co chwilę zmieniał kluby, gdzie grał poniżej oczekiwań. Rosja, Anglia, Turcja, a ostatecznie Zjednoczone Emiraty Arabskie. W każdym z tych krajów zawodził. 30-latek tłumaczy, że myślami był gdzieś indziej, bo oszukiwali go agenci.
- Wtedy zaczęły się problemy z menedżerami i z tego powodu nie potrafiłem skupić się na futbolu. Sam musiałem się martwić o swoje kontrakty i potem doszedłem do wniosku, że nie potrzebuję agenta. Ufam ludziom, mam dobre serce i ludzie to wykorzystywali. Zbliżali się do mnie, aby mnie potem wykorzystać. W piłce jest mnóstwo osób, które nie są szczere - przyznaje.
W tym roku Drenthe ostatecznie zdecydował, że nie chce już zawodowo grać w piłkę. Zakończył karierę w wieku 30 lat. Futbol przestał mu sprawiać przyjemność. Obecnie prowadzi restaurację w Madrycie i w planach ma otwarcie kolejnej. Skupia się na wychowywani piątki dzieci. Przy okazji biografii zdradził historię, o której prawie nikt nie wiedział.
- Wiecie, że mój ojciec został zabity, jak miałem trzy lata? Zamordowali go na ulicy. Matka długo to przede mną ukrywała, aby mnie chronić i mówiła mi, że to był wypadek. Wychowywałem się na ulicach Rotterdamu i tam musisz być twardy. Byłem mężczyzną od dziecka, bo na ulicy trzeba było o swoje walczyć - zdradza.
30-letni Holender niebawem może wrócić do futbolu. Obecnie pracuje nad zdobyciem uprawnień trenerskich. Potem chce pracować z młodzieżą.
ZOBACZ WIDEO: Lekarz kadry: Michał Pazdan ma bolesny uraz