Sektor gości podczas sobotniego meczu był szczelnie wypełniony, ale to wcale nie był zwiastun dobrej atmosfery na trybunach. Zresztą tej i tak nie można się było spodziewać, biorąc pod uwagę, że kibice Sandecji przyjaźnią się z fanami Cracovii, którzy też zjawili się przy Reymonta 22, a to oznaczało, że obie strony nie będą sobie szczędzić "uprzejmości".
Granice dobrego smaku zostały jednak przekroczone jeszcze przed pierwszym gwizdkiem, kiedy kibice Sandecji zagłuszyli wulgarnymi śpiewami zarządzoną przez sędziego Krzysztofa Jakubika minutę ciszy.
W drugiej połowie fani gości dali kolejny popis bezmyślności. Najpierw obrzucili plac gry i sąsiednie sektory odpalonymi racami, przez co arbiter główny musiał przerwać spotkanie na kilka minut. Płonące race, które wylądowały na murawie, wypaliły w trawie widoczne dziury. Rzucali też petardy hukowe w kierunku rozgrzewających się piłkarzy Wisły.
Gdy kibicom Sandecji zabrakło materiałów pirotechnicznych, przystąpili do dekonstrukcji sektora gości, a wyrywanymi krzesełkami obrzucali ochroniarzy. Pod koniec spotkania fani biało-czarnych byli zajęci tylko tym, a nie wspieraniem drużyny Radosława Mroczkowskiego, która była tylko tłem dla gospodarzy.
Zachowaniem fanów beniaminka na najbliższym posiedzeniu na pewno zajmie się Komisja Ligi Ekstraklasy SA. Klub z Nowego Sącza musi liczyć się z tym, że przyjdzie mu surowo zapłacić za chuligańskie ekscesy swoich kibiców.
ZOBACZ WIDEO Jerzy Dudek: Trzecia zwrotka hymnu przed meczem to bardzo fajny pomysł