Reprezentant Polski został podcięty przez Rafała Boguskiego. Gdyby wówczas Daniel Stefański wskazał na "wapno", lechici mogliby wyrównać na ponad pół godziny przed końcem rywalizacji, a nie dopiero w doliczonym czasie.
- Ja byłem szybciej przy piłce, a rywal uderzył mnie w nogę - mówi Maciej Makuszewski. - Sędzia czekał na to co powiedzą wideoasystenci. To była bardzo kontrowersyjna sytuacja - także dlatego, że arbiter główny w ogóle nie podjął decyzji. Czekał aż ktoś zrobi to za niego.
To nie był pierwszy przypadek, w którym poznaniacy czuli się skrzywdzeni. - W poprzednim spotkaniu z Lechią - przy stanie 3:3 - Christian Gytkjaer był ewidentnie faulowany w polu karnym, co doskonale dało się zauważyć na powtórkach. Wtedy jedenastka nie została podyktowana i tym razem było tak samo. Być może byśmy wyrównali i wówczas zostałoby nam ponad pół godziny na zdobycie zwycięskiego gola - zaznaczył Makuszewski.
Bez wątpienia jednak lechici mogą sobie pluć w brodę z powodu skrajnej nieskuteczności. W starciu z Białą Gwiazdą oddali 29 strzałów, mimo to niewiele brakowało, a zeszliby z boiska pokonani. - O to możemy mieć do siebie pretensje. Gdybyśmy byli skuteczni, wynik mógłby być bardzo wysoki. Szkoda, ale walczyliśmy do ostatniej chwili i udało się zdobyć chociaż jeden punkt. Żałuję, że bramka nie padła choć trochę wcześniej, bo przy tym obrazie gry moglibyśmy szybko zdobyć drugą - dodał skrzydłowy.
Poznaniacy mają za sobą trzy remisy z rzędu, a to nie jest rezultat, który może ich zadowalać. - Zdajemy sobie z tego sprawę, choć uważam, że w każdym z tych spotkań byliśmy lepsi. Brakuje niuansów do tego, by odnosić zwycięstwa. Myślę, że do następnego meczu z Górnikiem Zabrze podejdziemy jeszcze bardziej podrażnieni - zakończył Makuszewski.
ZOBACZ WIDEO: Juventus wygrywa ze Szczęsnym w składzie. Piękne gole Bernardeschiego i Dybali. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]