Kamil Górniak: Przegraliście kolejne zawody. Jak pan oceni ten pojedynek.
Jakub Cieciura: Kolejna potyczka, w której dominujemy, lecz nie potrafimy jej wygrać. Popełniliśmy zbyt dużo błędów. Brakuje mi słów, żeby ocenić te zawody.
Przed spotkaniem narzekaliście na stan murawy w Stalowej Woli. A jakie są odczucia po meczu?
- Trudno mi powiedzieć. Boisko nie było najgorsze. Były momenty kiedy piłka skakała, ale spodziewaliśmy się czegoś gorszego. Podłamuje nas to, że mieliśmy kilka dogodnych sytuacji, ale nie potrafiliśmy ich wykorzystać. Tak się złożyło i wracamy taki szmat drogi ze spuszczonymi głowami.
Czy Stal czymś was zaskoczyła? Spodziewaliście się po niej takiej gry?
- Trener uczulał nas, że grają na jednego wysokiego napastnika. W sobotę zagrali dwoma. Każdy z nich strzelił po bramce. To na nasz zespół wystarczyło. Mogliśmy spokojnie wygrać tą potyczkę. Zmarnowaliśmy tyle okazji, że sami jesteśmy sobie winni.
Byliście chyba przygotowani na tą grę jednym atakującym, a tu niespodzianka i trochę inne ustawienie Stali.
- Uważam, że ten drugi napastnik nas nie zaskoczył. Zdecydowali się na wariant 4-4-2. Dwójka gracz z przodu zgrywała piłki do skrzydłowych, czy do swojego partnera z linii ataku. Raczej taka gra na tych piłkarzy im nie wychodziła. Pierwszy gol po akcji skrzydłem, drugi padł w dość kontrowersyjnych okolicznościach. Abel Salami wpadł w naszego bramkarza i łokciem, i kolanem. To działo się gdzieś w okolicach piątego metra. Uważam, że sędzia mógł się trochę inaczej zachować, ale to była jego decyzja. Nie mi to oceniać. My sądzimy, że był faul na Radku Janukiewiczu.
Bramka dla GKP także padła w dość dziwnych okolicznościach. Tam był spalony.
- Nie widziałem tej sytuacji, ponieważ byłem w środku boiska. Schodziłem akurat, aby zamknąć tą akcję. Nie jestem w stanie stwierdzić czy był spalony, czy też nie. Arbiter wykonywał swoją pracę jak wykonywał. Wynik jest jednak niekorzystny dla nas i to nas bardzo boli.
No właśnie. Jak pan oceni pracę sędziego?
- Różnie to było. Raz sędziował na naszą korzyść, raz na Stali. Aczkolwiek dosyć często się mylił. Moim zdaniem podejmował pochopne decyzje. Niestety, tak to wygląda u nas w Polsce na chwilę obecną.
Przegraliście bardzo ważny pojedynek, jednak w przeciągu całych zawodów byliście drużyną lepszą.
- To jest tak, że od początku sezonu z kim byśmy nie grali, to jesteśmy od nich lepsi. Co z tego. Lepiej grać brzydko i wygrywać, niż ładnie i nie mieć z tego żadnych punktów.
Dokładnie. Gracie efektownie, ale nie efektywnie.
- No właśnie. Trzeba zawsze przełożyć efektywność nad efektowność. Mam nadzieję, że będzie dobrze. Musi się w końcu do nas uśmiechnąć to szczęście. Pecha mamy niesamowitego. Nie potrafimy wykorzystywać nadarzających się sytuacji, ale mówi się, że szczęście sprzyja lepszym. Akurat w naszej sytuacji to powiedzenie się nie sprawdza. W każdym meczu jesteśmy zespołem lepszym, dominujemy, stwarzamy sobie okazje, ale nie ma bramek.
Jesteście w dość trudnej sytuacji w tabeli.
- Po spotkaniu ze Stalą nasza pozycja dodatkowo się skomplikowała. Należy liczyć, że w kolejnych konfrontacjach wyniki się jakoś poukładają pod nas. Musimy w końcu zacząć zdobywać punkty. Już nie po jednym, ale po trzy. To już ostatni dzwonek.
Na początku rundy wyniki zaskakiwały. Teraz wszystko chyba wróciło do normy. Czołówka wygrywa, a dół ciuła oczka.
- Ta liga jest tak wyrównana, że każdy może wygrać z każdym. Aczkolwiek w końcu wróci to do normy, że mocniejsze drużyny będą wygrywały z tymi słabszymi. My w tej rundzie uchodzimy za jeden z lepszych klubów. Pokazujemy to w każdych zawodach. Musi się w końcu coś zmienić i nasz zespół zacznie zwyciężać.
Przed wami teraz pojedynek z Podbeskidziem Bielsko-Biała.
- No tak. Czeka nas kolejna ciężka potyczka. W sumie na wiosnę każdy mecz należy traktować z gatunku tych ciężkich. Nie chce tutaj mówić, że powinniśmy wygrać, czy ze chcemy zwyciężyć, czy że musimy. Wcześniej jak mnie pytano, to starałem się odpowiadać twierdząco. Po tym co się teraz dzieje na boiskach, to trudno mi powiedzieć jak to będzie wyglądało. Jesteśmy jednak zdeterminowani i pełni chęci wygrywania. Czasami nie wychodzi. Pech chciał, że w tej rundzie nam w ogóle nie wychodzi. W sobotę w pewnym momencie mieliśmy Stalówkę zamkniętą na jej szesnastce. Strzelaliśmy z prawej strony, z lewej, ze środka. Nie wiem co się dzieje. Może te zespoły czarują te bramki. Nie jestem w stanie tego inaczej określić.
Nie macie chyba szczęścia.
- Od początku brakuje nam tego farta. Sytuacje bramkowe są. Gdybyśmy wykorzystali 80 proc. tych szans, które mieliśmy od początku tej rundy, to bylibyśmy zespołem, który miałby najwięcej bramek strzelonych.
W końcówce nawet trafiliście już w poprzeczkę.
- To jest jakieś fatum. Nie wiem co my musimy zrobić, żeby to się przełożyła na naszą korzyść.
Pod koniec pierwszej połowy widzieliście, że bramkarz Stali, Tomasz Wietecha jest kontuzjowany i próbowaliście strzałów z dystansu. Liczyliście może, że golkiper ze Stalowej Woli popełni błąd?
- To też nie przynosiło większego skutku. Sami się zastanawiamy, dlaczego futbolówka nie chce nam wpaść do siatki. My robimy wszystko co w naszej mocy. Może im bardziej się coś chce, tym mniej to wychodzi. Być może powinniśmy wprowadzić trochę luzu w naszą grę. Nie na to jednak już czasu. Tabela goni, punkty uciekają, przeciwnicy również i nie można sobie pozwolić na fantazje. Musimy się ogarnąć, otrząsnąć i zacząć punktować.
Jak oceni pan szanse GKP, tak realnie, na utrzymanie? Utrzymacie się bez konieczności rozgrywania spotkań barażowych?
- Po grze jaką prezentujemy, to utrzymanie powinniśmy mieć w małym paluszku. Na to przekładają się też inne czynniki jak wykorzystywanie okazji, szczęście. Głęboko wierzę, że zachowamy ligowy byt. Mam nadzieję, że nie będzie konieczności rozgrywania meczów barażowych. Chciałbym, żeby w końcu załapało i żebyśmy zaczęli zdobywać punkty. Wierzę, że w końcu to nadejdzie.
Faworyt do awansu?
- Zdecydowanie czołówka, czyli Znicz i Widzew. Do tego dochodzi jeszcze Korona i Zagłębie Lubin. To są zespoły, które aspirują do gry w ekstraklasie. W tej rundzie chyba najbardziej Znicz Pruszków potwierdza swoimi występami chęć awansu. Widzew ma jakieś małe problemy i nie idzie im tak, jakby sobie tego życzyli. Górnik Łęczna też szumnie zapowiadał walkę o najwyższe cele. Z tych klubów, które spadły z elity to idzie im najgorzej. Moimi zdecydowanymi kandydatami do zajęcia dwóch pierwszych miejsc są Znicz i Widzew. To chyba tyle. Ciężko mi powiedzieć, co może zdziałać jeszcze Flota Świnoujście. Graliśmy z nimi, ale wg mnie nie zachwycili.