Rafał Suś
Jacek Stańczyk
Tę możliwość zapewnia mu zdobyty niedawno licencjat. Piłkarz napisał i obronił pracę pod znamiennym tytułem: "RL9. Droga do sławy". - Zgodziliśmy się, uznaliśmy, że to dobry pomysł, by o tym napisał - przyznaje nam promotor pracy prof. Maciej Słowak. - Wymyśliłem, że student Lewandowski napisze o wielkiej gwieździe Lewandowskim. Pisał więc w trzeciej osobie, jakby z zewnątrz, miał zbadać mechanizmy tworzenia wizerunku, kształtowania kariery i tak dalej - ujawnia szczegóły.
Uczelnię odwiedzamy tydzień po obronie. Chcemy poznać kulisy, dowiedzieć się, jak to było z tym kształceniem naszego najlepszego piłkarza. I jak to się udało, tak zajętemu człowiekowi jak gwiazda Bayernu Monachium i reprezentacji Polski.
Nie było awansu, nie było egzaminu
Piłkarz pracę obronił z wyróżnieniem. Było to w poniedziałek, dzień po awansie polskiej reprezentacji na mundial w Rosji. Robert Lewandowski miał możliwość obrony przez Skype, ale wolał osobiście stawić się na egzaminie. Czteroosobowa komisja postanowiła, że z powodu rekordu polskiego napastnika [Lewandowski ustrzelił już w kadrze 51 goli] i awansu kadry na mistrzostwa świata, ubierze się w koszulki reprezentacji Polski.
Prof. Rybiński, który jest kanclerzem uczelni, mówi nam teraz: - Chyba pierwszy i ostatni raz tak zrobiliśmy. Wylano na nas za to kubeł pomyj, bo ponoć ucierpiała powaga komisji. Ale nas to nie ruszało - uśmiecha się.
On i profesor Maciej Słowak ujawniają nam też inne kulisy tej chyba najsłynniejszej w Polsce obrony licencjatu.
- Nikt tego nie wiedział, że Robert miał bronić się w sobotę. Tak było zaplanowane - opowiada Rybiński. - Zakładany był bowiem awans kadry na mundial już w czwartek po meczu z Armenią - przyznaje Słowak. Rybiński dodaje: - No, ale Dania pokonała Czarnogórę i o awans reprezentacja musiała grać jeszcze w niedzielę. Sami panowie rozumiecie? Jak można by było w tej sytuacji być takim formalistą i trzymać się sztywno daty. Można powiedzieć, że dla dobra Polski przesunęliśmy wszystko na poniedziałek. I dobrze wszystko się skończyło.
Lewandowski ma czas do listopada
Prof. Słowak: - Dlatego, gdy Robert wszedł w poniedziałek na salę egzaminacyjną, zażartowałem dla rozluźnienia atmosfery, że będzie trzecia połowa meczu.
Teraz Lewandowski może rozpocząć dwuletnie studia magisterskie. Musi się jednak wkrótce określić. Uczelnia dała mu czas do listopada, ma dać odpowiedź, gdy zjawi się w Warszawie na mecz Polska - Urugwaj (10 listopada).
- Ale my wiemy, że jest w stanie skończyć te studia w dwa lata! - przekonuje profesor Rybiński.
Z licencjatem Lewandowski może dziś np. uczyć wf-u w szkole podstawowej. Albo wykonywać zajęcia związane z fizjoterapią. Jak tłumaczą profesorowie, napastnik Bayernu ma dziś wiedzę, która nie pozwoli wprowadzić go w błąd. Jest w stanie ocenić kogoś innego pod kątem fachowości.
Gdyby zdecydował się jednak na magisterkę, to profesor Słowak ma już dla niego plan. - Pójdziemy raczej w tematy organizacji, na przykład akademii Bayernu Monachium. Liczylibyśmy na pokazanie jakichś mechanizmów funkcjonowania. Raczej na pewno nie chce być trenerem - wyjawia.
Szkoła mistrzów
Tego samego dnia, gdy Lewandowski z wyróżnieniem obronił pracę, prezes PZPN Zbigniew Boniek zażartował, że nie ma w Polsce takiej komisji licencyjnej, która mogłaby "oblać" naszego najlepszego napastnika. - I generalnie miał rację, bo nie ma komisji, w której nie zaliczyłby piłki nożnej. Ale pomylił licencję z licencjatem - śmieje się Rybiński.
Wyższa Szkoła Edukacji w Sporcie to szkoła mistrzów. - Uczy albo uczyła się tu cała czołówka polskiej lekkoatletyki: Anita Włodarczyk, Paweł Fajdek czy Joanna Jóźwik. Dziś prezes Apoloniusz Tajner wysyła do nas, do Warszawy skoczków, aby ci robili uprawnienia trenera II klasy - wylicza jednym tchem Rybiński.
Oprócz uczelni wyższej jest tu również liceum. Kończyli je choćby bokserzy Andrzej Fonfara i Krzysztof "Diablo" Włodarczyk. Maturę pisał tu Adam Małysz. Na ścianach obok rektoratu roi się od zdjęć sportowców znanych ze światowych aren. Profesorowie chwalą się, że tu znają realia sportu i wymagania mistrzów. Wiedzą, jak trudno jest pogodzić walkę o medale z nauką. Stąd nie ma problemu z indywidualnym tokiem nauki. Robert Lewandowski na swój licencjat pracował 10 lat.
Małysz obiecał poprawę
W uczelni wiedzą też, jak szkoła może być postrzegana. Jest prywatna, więc trzeba za nią płacić. A skoro tak, to można wymagać piątek. Prof. Słowak: - Na początku, a latach 90-tych tak było. Przychodzili to nas i mówili, że skoro płacimy, to chcemy zaliczeń. Takim osobom, kazaliśmy iść gdzieś indziej.
Mistrzów, którzy szkołę kończyli lub kończą, profesorowie nie mogą się z kolei nachwalić. Prof. Rybiński: - Taka Anita Włodarczyk z samolotu, którym leciała na zawody w Paryżu, wysyłała nam zdjęcia, jak pracuje nad dziennikiem praktyk. Spotkałem się też ostatnio z Piotrem Żyłą. I powiedziałem mu: Chłopie, bronisz się już na pewno do Turnieju Czterech Skoczni! Ma pracę o kadrze A skoczków. Zbada ją pod kątem mentalnym.
Na koniec dorzuca anegdotę, która ma pokazać, że sportowcy naprawdę są pilnowani: - Kiedyś pojechaliśmy do Wisły na rozmowę z Adamem Małyszem. Prowadziła go wtedy do matury moja żona. Spotkaliśmy się w hotelu, kiedy mistrz ją zobaczył, nagle zmiękł i powiedział: - Pani Grażyno! Jak Boga kocham, na następnym zgrupowaniu już na pewno będę miał tę "Lalkę" przeczytaną.
ZOBACZ WIDEO Droga do sławy. Robert Lewandowski obronił pracę licencjacką [Wideo]
kibic motoru Lublin