Piątkowy mecz w Gliwicach był trzecim kolejnym zwycięstwem Legii. Podopieczni Jana Urbana od czterech spotkań ligowych nie stracili nawet bramki, a w ostatnich trzech zwycięskich grach zdobyli ich sześć.
Duża w tym zasługa najlepszego snajpera Legii. Takesure Chinyama, bo o nim mowa, swoimi bramkami zapewnił trzy punkty w wyjazdowych meczach w Gdyni i Gliwicach. Swoim trafieniem otworzył również wynik spotkania z Cracovią. Na przestrzeni ostatnich tygodni widać jaki wpływ ma jego gra na rezultaty osiągane przez Wojskowych. Ta obecnie jest bardzo dobra, a więc i stołeczny klub zaczął wygrywać.
Jeszcze przed meczem z Arką, pomocnik Legii Maciej Iwański mówił, że jeszcze czegoś brakuje w grze jego zespołu. - Brakuje nam iskry, po której byśmy "zapalili" i zaczęli serię zwycięstw - mówił wówczas. Właśnie wspomnianą iskrą okazało się spotkanie w Gdyni. Czy owa seria wygranych gier potrwa jeszcze długo, dowiemy się już w najbliższą niedziele.
Właśnie w weekend zostanie rozegrany - jeżeli nie najważniejszy - to na pewno jeden z najważniejszych meczów obecnych rozgrywek, bowiem Legia podejmie Lecha. Przewaga psychologiczna jest po stronie warszawiaków, którzy awansowali na pozycję lidera i są uważani za nieznacznego faworyta nadchodzącego hitu. Jednak stołeczni piłkarze niejednokrotnie pokazali, że z presją i oczekiwaniami radzą sobie co najwyżej średnio. Niejednokrotnie pokazali też, że potrafią wygrywać seriami, na co wszyscy w Warszawie liczą.
Mecz z poznańską Lokomotywą zostanie rozegrany w niedziele, a przygotowania pod jego kątem rozpoczną się już na poniedziałkowym treningu, który zaplanowano na godzinę 16.