Abel Salami to zawodnik, który bardzo wiele znaczy dla Stali Stalowa Wola. W trakcie zimowego okresu przygotowawczego piłkarzowi przytrafiła się kontuzja, którą leczył bardzo długo. Nie mógł przez długi okres trenować z pełnym obciążeniem.
Szkoleniowiec Stali Władysław Łach spokojnie wprowadzała Salamiego do gry i początkowo dawał mu pograć tylko po kilkanaście minut. W pojedynku z GKP Gorzów Wielkopolski napastnik pochodzący z Nigerii pojawił się już w podstawowym składzie i bez wątpienia był jednym z najlepszych, o ile nie najlepszym piłkarzem Stalówki. - Wszyscy w sobotę zagraliśmy dobry mecz i jesteśmy bardzo zadowoleni ze zwycięstwa - mówił po spotkaniu w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl wyraźnie zadowolony snajper.
Salami wypracował pierwszego gola, po którym piłkę w siatce umieścił Grzegorz Kmiecik. Drugie trafienie było już jego autorstwa. Ta bramka padła w kontrowersyjnych okolicznościach. - Po moim zagraniu głową piłka na pewno wpadła do bramki. Nie jestem sędzią, arbiter pokazał żeby grać dalej, uznał gola, więc tak musiało być - wyjaśnia najlepszych strzelec jedynego przedstawiciela Podkarpacia w pierwszej lidze.
Następny mecz gracze ze Stalowej Woli rozegrają już w środę. W Łęcznej zmierzą się z miejscowym Górnikiem. - Wcześniej miałem kontuzję, teraz jest już wszystko w porządku. Zobaczymy, czy w następnym pojedynku wyjdę w podstawowym składzie - kończy Salami.