To może być podniebna impreza. Piłkarze reprezentacji Polski po wygranej z Armenią będą 10 kilometrów nad ziemią, gdy dowiedzą się, że awansowali do mistrzostw świata w Rosji. Piloci mają im powiedzieć o wyniku meczu Czarnogóry z Danią. W nocy z czwartku na piątek w Warszawie może wylądować bardzo wesoły samolot.
Jeśli wygramy z Armenią, a nasi najgroźniejsi rywale podzielą się punktami, wówczas możemy rozpocząć trening żołądków na rosyjską gościnność w czerwcu przyszłego roku.
Na razie jednak nie możemy bujać w obłokach, trzeba zejść na ziemię i otrzeźwieć. Przed nami dni decydujące o losach tej drużyny i poszczególnych piłkarzy. Polska w czwartek gra z Armenią, w niedzielę z Czarnogórą. Dziś jesteśmy jeszcze liderem grupy, ale to nasze prowadzenie może być bardzo złudne.
Adam Nawałka zachowuje spokój, a ja jakoś nie. Nie chodzi o to, żeby przesadnie straszyć, ale na pewno wszyscy musimy jak najszybciej zejść na ziemię. Pamiętam bowiem pierwszy mecz z Armenią, który przegralibyśmy na Stadionie Narodowym, gdyby tylko jeden z rywali miał trochę więcej klasy. Pamiętam też oba mecze naszej drużyny sprzed miesiąca. Duński dynamit wybuchł nam w rękach, a z Kazachami męczyliśmy się okrutnie. Pierwszego gola strzelił wtedy Arkadiusz Milik, którego ponownie przez kilka miesięcy nie zobaczymy w drużynie narodowej.
ZOBACZ WIDEO: Kamil Glik: Mecz z Danią był jednym z najgorszych za czasów Nawałki. Gorzej być już nie może
Powiedziałem sobie wtedy, że ta drużyna sprzed miesiąca w Erywaniu nie wygra. Przewidywalna, łatwa do rozczytania jak książeczka o Ali, co ma kota, dla urwisów z pierwszej klasy. I tak jak kiedyś za Leo Beenhakkera byliśmy już po jasnej stronie księżyca (a teraz wróciliśmy tam za sprawą jego asystenta Adama Nawałki), tak w tych kilka wrześniowych dni ponownie wystrzeliliśmy w ciemny kosmos.
Jednocześnie zespół Adama Nawałki już nie raz, niczym afrykański szaman, skutecznie walczył ze złymi duchami. Gdy zaprzeczył wszelkim teoriom i wygrał z Niemcami. Gdy we Francji, na mistrzostwach Europy, nie przegrał meczu. Gdy w Rumunii rozegrał jedno z najlepszych spotkań (jeśli nie najlepsze) w tym wieku. Albo gdy na Stadionie Narodowym Ormianie cudem nie strzelili nam gola w ostatniej minucie meczu. Mam więc nadzieję, że moje czarne wizje szlag trafi.
Na Stadionie Republikańskim w Erywaniu graliśmy już dwa razy. Dwa razy nie wygraliśmy. Ci, którzy byli tam 10 lat temu, mówią, że nic się przez ten czas nie zmieniło.
Oby więc w końcu zmienił się wynik. I polski szaman zdjął z naszej drużyny klątwę Erywania.
daj im zagrac..pozniej swoje paszkwile wylewaj..albo caluj..hahaha
go Polska go!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!