Policja zajęła się pobiciem piłkarzy Legii Warszawa

Policja zajęła się pobiciem piłkarzy Legii Warszawa. Sprawę z własnej inicjatywy badają funkcjonariusze zajmujący się przestępczością pseudokibiców.

W tym artykule dowiesz się o:

Klub o szarpaninie piłkarzy z chuliganami policji nie poinformował.

- Naruszenie nietykalności cielesnej może być ścigane na wniosek osoby pokrzywdzonej, a do tej pory nie otrzymaliśmy jakiejkolwiek informacji w tej sprawie - zaznaczył w rozmowie z WP SportoweFakty oficer prasowy Komendy Rejonowej Policji Warszawa I (Śródmieście), asp. sztab. Robert Koniuszy.

Wkrótce przekazał nam też jednak, że Wydział ds. zwalczania przestępczości pseudokibiców sam podjął pewne działania. - W oparciu o doniesienia medialne prowadzone są czynności, które mają charakter sprawdzający.

Przypomnijmy, że w nocy z niedzieli na poniedziałek, gdy piłkarze Legii powrócili do Warszawy po spotkaniu z Lechem Poznań (0:3), na terenie klubu czekała na nich grupa kilkudziesięciu chuliganów. Większość zawodników była bita przy opuszczaniu autokaru, oszczędzono m.in. Arkadiusza Malarza, Michała Kucharczyka oraz trenera Romeo Jozaka.

ZOBACZ WIDEO Rozmowa WP SportoweFakty: W Legii przerażenie. To co się stało jest skandalem

Sprawą nie zajmuje się aktualnie prokuratura. - Nie zarejestrowaliśmy dotąd takiego postępowania. Nie złożono również żadnego zawiadomienia - przekazał rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie, prokurator Łukasz Łapczyński.

Przedstawiciele organów ścigania nie spekulują na razie jaki może być dalszy ciąg sprawy. Wiele zależy od tego, czy klub lub sami zawodnicy poinformują je o przebiegu całego zajścia.

W poniedziałek do sprawy odniosła się Legia, która wydała oświadczenie. Według jego treści, grupa osób weszła na teren stadionu "zgodnie z przyjętą praktyką po meczach wyjazdowych, co nie dawało ochronie obiektu podstaw do niepokoju". Klub poinformował, że potępia ostatnie wydarzenia i "nie będzie tolerował przekraczania normalnie obowiązujących granic". Nie zmienia to faktu, że sam organów ścigania nie poinformował.

Wydarzenia z nocy po meczu Lech - Legia nie były pierwszymi tego rodzaju na obiektach stołecznego klubu. I nie pierwszy raz policja sama z siebie je bada. We wrześniu 2014 roku uprawomocnił się wyrok sześciu miesięcy ograniczenia wolności (180 godzin prac społecznych) dla "Starucha", który uderzył w twarz Jakuba Rzeźniczaka. Wtedy też nikt nie zgłosił się na policję.

W tym roku natomiast - podczas mistrzowskiej fety - doszło do pobicia jednego z kibiców na środku boiska. Incydent został zarejestrowany na wideo, a dwaj agresorzy otrzymali zarzuty. I też zgłoszenia nie było. To policjanci na podstawie medialnych doniesień wszczęli śledztwo.

Komentarze (35)
Szmondak
4.10.2017
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Tych bandytów, nawet nie mieniących się kibolami, ścigałbym z całą bezwzględnością i surowością prawa. Za chwilę zaczną zabijać, gdy będzie przyzwolenie organów ścigania na takie napady i bezpr Czytaj całość
avatar
Andy Iwan
4.10.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jakie pobicie, ciemno było, mgła milczenia zlegala i jak se w takich warunkach z kochanymi kibolami piątki przybijac no i co z tego ze jakieś plaskacze słychać było a ma kto jakies ślady po pl Czytaj całość
avatar
TOM BKS BKS BKS-TOMEK JESTEŚMY Z TOBĄ
4.10.2017
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Jakim popieprzonym deklem trzeba być, żeby bić swoich piłkarzy! 
avatar
fredollo
3.10.2017
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Kibole Legii, a także wielu innych klubów, to często przestępcy, którzy zajmują się różnymi formami przestępczej działalności. Polskie państwo jest słabe, nie mogąc uporać się z tym problemem. Czytaj całość
avatar
Paweł Bakunowicz
3.10.2017
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Co za kibice i ten trener. Drodzy kibice kobiet się nie bije. Drogi trenerze swoje kobiety się broni a nie staje z boku.