Poznaliśmy drugie oblicze kadry, o istnieniu którego do tej pory nie wiedzieliśmy. I które nas mocno przeraziło.
Mamy w reprezentacji co najmniej dwóch piłkarzy mentalnej troski, którymi trzeba się zająć odpowiednio wcześnie i mocno z nimi popracować. Bo są zbyt ważni dla tej reprezentacji. To Kamil Grosicki i Piotr Zieliński - obaj w meczu z Danią nieobecni zarówno duchem jak i ciałem. Mają wielkie umiejętności, dzięki którym potencjał reprezentacji podnosi się na tyle, że nie jest to już wyłącznie drużyna jednego piłkarza - Roberta Lewandowskiego.
Co daje "TurboGrosik", wiedzą nawet kibice w kapciach. Fantastyczne rajdy, dobry balans ciała w pojedynkach, ostatnie podanie. To jeden z tych zawodników, którzy podrywają ludzi z krzesełek na trybunach. Robert Lewandowski żyje z podań i dzisiaj, gdy Kuba Błaszczykowski gra już mniej, a Maciej Makuszewski dopiero zaczyna swoją przygodę z kadrą, wzrok Polaków jest skierowany coraz częściej w stronę Grosickiego. Bo jak nie on to kto? I jeśli "Grosik" znika tak jak w Kopenhadze, reprezentacja robi się kulawa. Roli tego piłkarza w kadrze Nawałki nie da się przecenić.
Ale my potrzebujemy Kamila Grosickiego z głową, same szybkie nogi nam nie wystarczą. Skrzydłowy, którego myśli na godziny przed meczem z Danią krążą wokół transferu, staje się jedynie gorszą kopią siebie. Straszy, ale już tylko nazwiskiem. O Kamilu wszyscy wiedzą, że potrafi przegrać sam ze sobą. Tym bardziej trzeba mieć go na oku, poić optymizmem, budować mentalnie i dużo rozmawiać. On - wbrew pozorom - umie słuchać, a Nawałka jest dla niego autorytetem. Teraz, na kolejnym zgrupowaniu, potrzebuje trenera, który skieruje jego strumień świadomości w odpowiednim kierunku.
ZOBACZ WIDEO Kamil Grosicki: Po meczu w Kopenhadze wróciliśmy na właściwe tory
Drugi as pod względem potencjału piłkarskiego to Piotr Zieliński. Świat już się na nim poznał. Dziś jest w Napoli, ale to kwestia czasu nim trafi do jeszcze lepszego klubu. Patrzeć na niego jak przyjmuje piłkę, jak się z nią porusza to sama przyjemność. Na boisku wygląda lekko, zgrabnie, zwinnie. Jakby płynął, albo tańczył. Ma drybling, dobrą szybkość i mocne uderzenie z obu nóg. Tacy piłkarze nie rodzą się w Polsce na co dzień. A jednak są takie chwile, gdy na boisku te wszystkie atuty Piotrka przestają mieć znacznie. Robią się niewidoczne. I wtedy chłopaka nie ma.
Jestem przeciwny temu, żeby robić z niego na siłę lidera reprezentacji. Prowadzącego grę, rozgrywającego - tak. Ale nie lidera. Nie ta osobowość, nie ta konstrukcja psychiczna. Liderem niech pozostanie Robert Lewandowski, ale wokół niego musimy mieć piłkarzy z najwyższej półki, którzy kadrze dadzą najpierw jakość, a potem zaprowadzą ją na mundial do Rosji. Nie stać nas na to, żeby źle wykorzystywać potencjał Zielińskiego. On może grać dużo lepiej niż w meczu z Kazachstanem, może dawać kadrze więcej. Kwestią sztabu jest takie dotarcie do sfery mentalnej pomocnika Napoli, żebyśmy nie grali w loterię, tylko byli pewni, że chłopak akurat w dniu meczu da biało-czerwonym swoją jakość.
Zwycięstwa i porażki rodzą się w głowach. Ci piłkarze - co już nam przecież pokazali – mają umiejętności, żeby grać wśród najlepszych na świecie. Nie ma sensu zajmować się ich organizmami, trenowanie ich nóg nic już nam nie da. Zarówno w ofensywie jak i defensywie - jak brzmi ulubiona pusto-fraza Nawałki.
Czasu jest mało. Teraz trenerze już tylko głowy. Trenujemy głowy. Nie główki! Głowy!
Dariusz Tuzimek, Futbolfejs.pl