A przecież kadrę Adama Nawałki śmiało można było nazwać reprezentacją nadziei. Co się zatem stało, że nagle zagrała tak kompromitująco słabo? Jakie zostały popełnione błędy? Jaki zespół zobaczymy w poniedziałek w meczu z Kazachstanem?
Na pewno kadry nie wolno flekować. Bądźmy uczciwi: dostarczyła nam wiele radości i zasłużyła na trochę zaufania. Gorzej, że potwierdziły się też dwie niepokojące prawdy o Biało-Czerwonych.
Po pierwsze oni muszą mieć zawsze nóż na gardle, bo jak tylko dostaną trochę komfortu, wkrada się rozluźnienie, dekoncentracja i brak mobilizacji, bez której ci – w niektórych przypadkach przeciętni - piłkarze wznoszą się wysoko ponad poziom swoich możliwości. Grają lepiej, niż wskazywałaby na to ich jakość piłkarska.
Najlepszy mecz w tych eliminacjach reprezentacja zagrała wówczas, gdy była na musiku: gdy po aferze alkoholowej wszyscy piłkarze mieli coś do udowodnienia kibicom i samemu Nawałce.
Druga prawda o reprezentacji – to niechęć trenera do zmian w drużynie. I to nie tylko w czasie meczu. Generalnie do wszystkich przemeblowań. Selekcjoner ma swoje niewzruszone przekonania, jest przywiązany do nazwisk i konserwatywny. Ta żelazna konsekwencja czasem działa na niekorzyść drużyny. Nawałka, przy całym szacunku dla trenera, popełnił w Kopenhadze grzech pychy, jakby chciał powiedzieć wszystkim: "legioniści grają słabo w klubie? Nie szkodzi, u mnie będą grać dobrze". Czy abstrahowanie od aktualnej dyspozycji zawodników, było słusznym posunięciem? Pytanie dziś już tylko retoryczne.
ZOBACZ WIDEO: Michał Kołodziejczyk z Danii: Koszmar, katastrofa, kompromitacja!
Michał Pazdan - w formie - jest piłkarzem, który dobrze czyta grę, dokonuje słusznych wyborów, potrafi wyprowadzić piłkę. Ale ostatnio zwaliło mu się na głowę zbyt wiele, by był w dobrej formie mentalnej. A jak głowa źle pracuje, to nie ma zawodnika. Że w tej głowie dużo się dzieje, widać było w ostatnią niedzielę, gdy Pazdan dostał drugą czerwoną kartkę w odstępie trzech dni. Legia przegrała swoje szanse na Ligę Mistrzów, później na Ligę Europy, a sam Michał nie wyjedzie do zagranicznego klubu, choć był bardzo nastawiony na transfer. Tych porażek było trochę dużo. Jak się okazało zbyt dużo. W meczu z Danią widzieliśmy Pazdana niepewnego, nerwowego, nie próbującego rozgrywać piłki od tyłu, niepodejmującego ryzyka. Starał się grać bezpiecznie, na alibi – ale i tak nie ustrzegł błędów. Tyle że ten błąd zasadniczy, pierworodny, to popełnił Nawałka, że w ogóle Pazdana wystawił.
Mam nadzieję, że - dla dobra tego chłopaka – selekcjoner da mu wolne w meczu z Kazachstanem. Michał potrzebuje odpoczynku mentalnego, musi oczyścić głowę. Warto dać mu na to czas. To dobry obrońca i się odbuduje, ale nie natychmiast, nie w trzy dni. Nie ma sensu poddawać go kolejnemu stresującemu sprawdzianowi.
W podobnej sytuacji był swego czasu Kuba Rzeźniczak. Popełniał w Legii błąd za błędem, ale w sztabie trenerskim uznano, że warto dawać kolejne szanse kapitanowi drużyny, żeby się przełamał. A on się przełamał, ale na pół…. Mentalnie. W następnych meczach także robił błędy, stracił pewność siebie i musiał odpocząć od piłki. Dziś Rzeźniczak gra w nowym klubie, z którym awansował do Ligi Mistrzów. Ale potrzebował resetu. Tak jak dziś potrzebuje go Pazdan.
Trenerowi Nawałce przydałoby się więcej odwagi do szukania innych opcji niż stała "jedenastka". Nie ma nic gorszego niż piłkarz przekonany o tym, że ma stałe miejsc w składzie. Żelazna obrona składa się u Nawałki z czterech tych samych ludzi: Piszczek, Glik, Pazdan, Jędrzejczyk, a pierwszym do wejścia – choćby nie wiem co - jest Thiago Cionek. O ograniczeniach tego zawodnika wiemy wszyscy – wirtuoz futbolu to nie jest. Typowy walczak, do powstrzymywania ataków. Na pewno w Kopenhadze, w wychodzeniu spod pressingu nam nie pomógł.
Po co są zatem na zgrupowaniu grający ofensywnie boczni obrońcy, którym piłka nie przeszkadza: Bartosz Bereszyński, Tomasz Kędziora czy Maciej Rybus? Czy żaden z nich nie zasługuje, by zastąpić niedysponowanego Łukasza Piszczka? Przykład Macieja Makuszewskiego, który jako debiutant zrobił w 25 minut więcej niż Grosicki z Błaszczykowskim razem wzięci, pokazuje, że warto otworzyć tę kadrę na świeżą krew. Reprezentacja to nie jest drużyna, w której gra się za zasługi. Nie jesteś w formie? Grasz słabo? Zjazd do bazy. Tymczasem Adam Nawałka niebezpiecznie się kręci wokół tych samych nazwisk, które stanowiły drużynę na Euro 2016. Wygląda to tak, jakby przez ponad rok nic w futbolu się nie zmieniło. Apeluje o więcej odwagi. O hasło: selekcja jeszcze nie jest skończona.
W meczu z Danią, przy 0:2 do przerwy, nie było czego bronić. Warto było zaryzykować i wpuścić Milika z Makuszewskim od razu, od 46. minuty, dać sobie szansę. Tak się nie stało, do końca umieraliśmy na boisku powolutku, etapami. Trudno sobie przypomnieć mecz, w którym Biało-Czerwoni nie byli w stanie stworzyć groźnej sytuacji bramkowej. A tak właśnie było w Kopenhadze.
Polacy nie funkcjonowali jako drużyna. Mam wątpliwości, czy coś ,co kompletnie nie działa w piątek, da się naprawić do poniedziałku. Dlatego bardziej niż na zespołowość – która była cechą tej drużyny – liczę na indywidualny zryw np. Lewandowskiego.
Rybus, Milik, Makuszewski - powinni zagrać od początku. Musimy kreować akcje, musimy zdobywać gole. Teraz już nie możemy przegrać żadnego z trzech ostatnich meczów: z Kazchstanem, Armenią i Czarnogórą, bo trzeba założyć, że "duński dynamit" wygra wszystko do końca.
Dopiero co mieliśmy komfort, luz, świetną sytuację w tabeli. Nie mamy. Ale może to i dobrze. Nasza drużyna nie lubi komfortu.
Dariusz Tuzimek
Futbolfejs.pl