Jak udało się nam dowiedzieć, napastnik otrzymał ofertę pracy w szkółce w Chicago - AAC Eagles Chicago. Według wstępnego planu Janczyk ma trenować jedną z grup młodzieżowych akademii. Nie wiadomo jednak, czy stanie się tak na sto procent. Piłkarz w najbliższym czasie wyjedzie do USA na rekonesans, tam zostanie oceniona jego przydatność w drużynie z Ameryki.
Potwierdził to nam Krzysztof Król, który mocno zaangażował się w pracę akademii i nadzoruje jej funkcjonowanie. - Byłoby fajnie, gdyby trafił tu zawodnik z nazwiskiem. Oczywiście słyszałem o problemach Dawida, podobno jest spłukany. Na pewno jednak ma pojęcie o futbolu - opowiada były gracz m.in. Chicago Fire czy Jagiellonii.
AAC Eagles to amatorski klub z poważnymi planami zbudowania silnej akademii. Trenuje w niej około stu dzieci, które ćwiczą pod okiem kilku trenerów, dlatego wciąż kompletowana jest kadra szkoleniowa. Żeby była to akademia z prawdziwego zdarzenia jej przedstawicielom zależy na zbudowaniu trzech boisk, siłowni i budynku klubowego. Jest również projekt, by patronem akademii został Polski Związek Piłki Nożnej.
Odpuścił grę w Radomiu
Janczyk latem tego roku po raz kolejny próbował wrócić do czynnego uprawiania sportu. Przebywał na krótkich testach w drugoligowym Radomiaku Radom, wystąpił nawet w sparingu z Legią Warszawa, jednak miał sobie szybko zdać sprawę, że nawet na trzecim szczeblu rozgrywkowym w kraju nie będzie w stanie ćwiczyć na dużej intensywności.
Wcześniej piłkarz próbował odbudować się trzykrotnie. Ostatnio w rodzinnym Nowym Sączu. Wiosną 2016 roku zagrał nawet w sześciu meczach w I lidze i strzelił dwa gole. Formalnie wywalczył z Sandecją awans do ekstraklasy, bo w zeszłym sezonie wystąpił w zespole dwa razy, jednak co istotne - po raz ostatni we wrześniu ubiegłego roku. Na początku roku klub rozwiązał z nim kontrakt. Jak się dowiedzieliśmy, piłkarz miał "załamanie psychiczne" i przestał odpowiadać na wiadomości trenerów.
Podobny schemat znają również prezesi innych drużyn. Janczyk stara się wrócić do piłki od prawie czterech lat. Po dwuletniej przerwie i epizodzie w ukraińskiej PFK Ołeksandrija w 2012 roku, walczył o odzyskanie formy fizycznej w rezerwach Legii. Trener Jacek Magiera pozwolił mu ćwiczyć z młodzieżowcami, zindywidualizował mu cykl zajęć, i był bliski wystawienia w składzie drużyny na mecz trzeciej ligi. Janczyk przeszedł wówczas długą i trudną drogę. Podczas trzech miesiącach intensywnych treningów schudł 7 kilogramów, zaimponował Magierze wytrwałością i sumiennością i... zniknął. Przestał pojawiać się na zajęciach i szybko okazało się, że wróciły demony z przeszłości, czyli problemy z alkoholem. Klub wysłał go na terapię zamkniętą, ale piłkarz po kilku dniach z niej zrezygnował. Wrócił do domu.
ZOBACZ WIDEO Brak Ronaldo nie wpłynął na Królewskich. Zobacz skrót meczu Deportivo - Real [ZDJĘCIA ELEVEN]
Ale tak już było...
Kolejną osobą, która wyciągnęła do niego rękę był Zdzisław Kręcina. Były dyrektor Piasta Gliwice pomógł w zatrudnieniu zawodnika. Janczyk przez kilka miesięcy harował, grał regularnie w trzecioligowych rezerwach klubu z Gliwic i powoli przebijał się do pierwszego zespołu. W ekstraklasie zagrał trzy razy, a dawny luz na boisku było u niego widać w meczu 1/8 Pucharu Polski z GKS-em Bełchatów. Wtedy Janczyk zdobył dwie bramki, Piast wygrał 5:0, a były kadrowicz robił na murawie co chciał: grał na jeden, dwa kontakty, napędzał akcje drużyny. Pierwszy raz od dawna przestał być synonimem upadku i zmarnowanego talentu.
Na krótko.
Po kilku miesiącach, na własną prośbę, rozwiązał umowę z klubem. Nie trzeba pisać, dlaczego.
Po zakończeniu współpracy Janczyka z Piastem niezwykle szczerego wywiadu udzielił Jan Kobyłecki, były współpracownik fundacji pomagającej sportowcom po przejściach, który napastnika znał od lat i niejedno z nim przeszedł. W rozmowie z naszym portalem podzielił się kilkoma bulwersującymi szczegółami z życia zawodnika.
- Mówił mi: Jasiu, ja kocham pić. Wódka przechodziła mu przez gardło jak mleko. Nie wiem, czy czuł jej smak. Pił do odcięcia prądu - opowiadała Kobyłecki.
- Raz go pytam: "Co ty masz Dawid takie oczy czerwone?". "Ale pochlałem" - odpowiadał. To było w Gliwicach.
Kobyłecki tłumaczył również, dlaczego piłkarz odszedł z Piasta. - Im dłużej czekał na szansę, tym bardziej się załamywał. Opowiadał, że przyjdzie moment, że tego nie wytrzyma i pójdzie w cug. Zaczął od piwa, po zimowym okresie przygotowawczym w Turcji. I poszło - wspominał.
A mówimy o piłkarzu, który był gwiazdą mistrzostw świata do lat 20 w 2007 roku, został kupiony przez CSKA za 4,2 miliony euro, z Legią wywalczył mistrzostwo Polski, a w dorosłej kadrze rozegrał pięć spotkań i był bliski wyjazdu na Euro 2008.
Teraz ma uczyć młodzież. Oby na swoich błędach, bo w swojej karierze popełnił chyba wszystkie.