Nikogo nie może dziwić fakt, że zawodnicy Górnika chcieli ze Śląskiem wygrać. Sytuacja tego klubu w tabeli nie jest godna pozazdroszczenia. Zabrzanie byli bliscy sprawienia niespodzianki, jednak w końcówce meczu wrocławianie najpierw wyrównali, a później mogli jeszcze zdobyć kolejną bramkę. - Żal, że nie udało się dowieźć tego prowadzenia do końca. Tym bardziej, że punkty są nam potrzebne jak powietrze i byliśmy naprawdę blisko. Co prawda od momentu strzelenia gola troszeczkę się cofnęliśmy, myślę, że niepotrzebnie. W drugiej połowie, trzeba rzetelnie powiedzieć, że inicjatywę miał Śląsk Wrocław, ale przy odrobinie szczęścia to my byśmy wywieźli stąd trzy punkty, a o grze nikt by nie pamiętał, bo mogę przypomnieć, że w tym sezonie Górnik grał wiele razy bardzo dobre mecze, a kończył spotkania jako przegrany. Nie chodziło nam więc o grę - powiedział po meczu defensor drużyny trenowanej przez Henryka Kasperczaka - Adam Marciniak.
Podobnego zdania jest kolega Marciniaka z zespołu, Robert Szczot: - Mieliśmy założenie, żeby zdobyć trzy punkty. Nie udało nam się. Pozostaje na pewno niedosyt, bo przez większość spotkania prowadziliśmy. Śląsk w końcówce nas przycisnął, strzelili jedną bramkę, mogli zdobyć drugą. Uważam, że wynik jest sprawiedliwy.
Zabrzan najbardziej boli fakt, że zwycięstwo wymknęło im się w ostatnich minutach. - Mamy jeden cel - wygrywać. Po raz kolejny się nie udało. Po raz kolejny straciliśmy bramkę w końcówce spotkania. Musimy się zastanowić dlaczego tak jest, że tracimy w końcówkach te bramki, które odbierają nam punkty - dodaje Marciniak.
Wrocławianie wykorzystali to, że zawodnicy Górnika Zabrze cofnęli się, by bronić wyniku. Wtedy piłkarze Ryszarda Tarasiewicza zaatakowali z całym impetem i to im się opłaciło. Po tym, jak Śląsk zdobył wyrównujące trafienie zabrzanie całkowicie przestali grać. Mało brakowało, a gospodarze zdobyliby kolejnego gola. - Popełniliśmy ten sam błąd co w spotkaniu z Lechem. Niepotrzebnie się cofnęliśmy. Śląsk przez to miał więcej pola do gry, do pokazania się, do wychodzenia na pozycje no i to się zemściło. Wrocławianie stworzyli sobie kilka sytuacji, jedną z nich wykorzystali. Na pewno to dla nas wielka szkoda - wyjaśnia Szczot.