Sławomir Peszko: Jestem w tym roku nie do sprowokowania. Nawet przez żonę

Newspix / Adam Jastrzębowski / Sławomir Peszko po otrzymaniu czerwonej kartki
Newspix / Adam Jastrzębowski / Sławomir Peszko po otrzymaniu czerwonej kartki

Sławomir Peszko jasno zdeklarował, że w tym roku nie da się sprowokować. W pierwszym spotkaniu po zawieszeniu, zremisowanym przez Lechię z Górnikiem 1:1 pokazał, że stać go na wiele. Gdańsk czekał na reprezentanta Polski.

Sławomir Peszko wrócił do grania po tym, jak Komisja Ligi skróciła mu zawieszenie. Brak gry nie wpłynął negatywnie na jego dyspozycję. - Ciężko mówić tu o formie w moim przypadku, skoro nie było ani statystyk, ani wyniku, bo straciliśmy dwa punkty. Ja miałem głód gry i pokazałem to na początku, gdy stwarzałem sytuacji kolegom. Później jednak brakowało mi sił i było mniej dynamicznych akcji. Dojdę do rytmu meczowego i wyjdzie z tego jakość - powiedział pomocnik Lechii Gdańsk.

Wcześniej reprezentant Polski mógł swoich kolegów oglądać z wysokości trybun. Jego zespół po czterech kolejkach ma już stratę do rywali. - To nie jest wymarzony początek, bo mamy cztery punkty po czterech meczach. Nie tak to sobie każdy wyobrażał, tym bardziej że nie graliśmy z potentatami do mistrzostwa. To inna Lechia, niż w ubiegłym sezonie, bo odeszło dziesięciu zawodników, a przyszło tylko kilku. Nie może to się szybko zazębić, jednak to jak straciliśmy gola, to przedszkolny błąd. Musimy tego unikać - dodał.

Czy inna Lechia to słabsza Lechia? - Tak bym tego nie nazwał, chociaż straciliśmy naprawdę dobrych piłkarzy. Mi brakuje zrozumienia z nowymi. Brakuje nam też Haraslina, Wolskiego, czy Krasicia. W sobotę każda nasza strata w środku pola była w meczu z Górnikiem okazją do groźnej kontry - przyznał Peszko.

W sobotę gdańszczanie musieli się więc zadowolić podziałem punktów. - Taki Górnik nas nie zaskoczył, bo to nie jest zwykły beniaminek, a klub z tradycjami. Zabrzanie wygrywają u siebie, tutaj się trochę cofnęli i wywieźli remis - przeanalizował Peszko.

Peszkę od początku ostro atakowali rywale. - Żadna decyzja nie była wypaczona. Czasami wydaje mi się, że jestem faulowany, a przeciwnik jest zawsze oszczędzany. Mam takie wrażenie. Ja jestem jednak w tym roku nie do sprowokowania, nawet przez żonę - podsumował.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: palą koszulki Neymara. Kibice Barcy mają dość (WIDEO)

Źródło artykułu: