Pajacyki na Stadionie Ludowym - relacja z meczu Zagłębie Sosnowiec - Nielba Wągrowiec

W Sosnowcu mają już dość oglądania gry piłkarzy, czy też jak ochrzcili ich kibice, pajacyków biegających w koszulkach Zagłębia. Podopieczni trenera Janusza Kudyby obiecywali walkę o każdy metr boiska, tymczasem po raz kolejny się skompromitowali.

Plan Nielby na ten mecz był taki: przechwyty na 30 - 40 metrze i zabójcze kontry finalizowane przez dwójkę bramkostrzelnych napastników. - Zawsze gramy tak na wyjazdach. Kilka razy na obcym terenie próbowaliśmy bardziej otwartego futbolu i byliśmy karceni przez rywali - mówił trener gości Krzysztof Knychała. Ta jakże prosta taktyka przyniosła efekt już w 16. minucie. Po przechwycie w środku pola i kilku szybkich podaniach, Maciej Klawiński odegrał do Tomasza Mikołajczaka, a ten wpadł w pole karne i zdobył swoją czternastą bramkę w tym sezonie, umacniając się na pozycji lidera drugoligowych strzelców.

To był pierwszy i zarazem ostatni celny strzał Nielby w całym meczu. Piłkarze gości cofnęli się na swoją połowę i czekali na to, jak odpowie Zagłębie. A sosnowiczanie teoretycznie mieli dużą siłę ognia, bo tego dnia w wyjściowej jedenastce wybiegło aż czterech nominalnych napastników. Po raz kolejny okazało się jednak, że w przypadku Zagłębia ilość nie idzie w parze z jakością. Jedynym zawodnikiem, który starał się coś tworzyć w ofensywie był Krzysztof Myśliwy. - Co z tego? Jestem napastnikiem, a muszę wypracowywać sytuacje innym. Gdyby oni to jeszcze wykorzystywali… - denerwował się najlepszy strzelec Zagłębia. Myśliwy mówił o sytuacji, w której doskonale dograł piłkę do stojącego kilka metrów od bramki Bartłomieja Sochy, a ten anemicznie kopnął piłkę wprost w ręce golkipera Nielby.

Chwilę później Socha siedział już na ławce, bo trener Janusz Kudyba nie wytrzymał trzeciego już w tym meczu podania do bramkarza rywali od wypożyczonego z Odry Wodzisław napastnika. - Tego nawet nie można nazwać strzałami… Jak można marnować w ten sposób wypracowane przez drużynę sytuacje - łapał się za głowę Kudyba. Dwie okazje miał też inny napastnik Pavol Hustava. Skoro nie strzelali ci, którzy powinni, to próbowali im pomóc obrońcy. Najbliższy celu był Wojciech Białek. Stoper Zagłębia trafił w słupek, a dobijana przez niego piłka otarła się o zewnętrzną stronę siatki. - Mam o tą sytuację pretensje do sędziego. Przy strzale byłem ewidentnie popychany w polu karnym - tłumaczył się Białek.

Piłkarze Zagłębia obiecywali kibicom ambicję, zaangażowanie i walkę o każdy metr boiska. Na murawie nie było tego jednak widać. - Ja już sam nie wiem, co się z nami dzieje. Jestem z Sosnowca, mam tu wielu przyjaciół. Ciężko mi spojrzeć im w oczy po takich porażkach - mówił Białek. Jeden z piłkarzy przyznał też, że chyba nie wszystkim jego kolegom naprawdę zależy na zwycięstwach Zagłębia. Widzą to kibice, którzy niemiłosiernie wygwizdali zawodników i nie szczędzili im obelg. - Zasłużyliśmy na to. Prezentujemy grę, która kompromituje ten klub - bił się w piersi Tomasz Łuczywek.

Jakże inaczej wygląda sytuacja Nielby. Piłkarze z Wielkopolski wygrali trzeci kolejny mecz i w przeciwieństwie do Zagłębia mogą być już pewni spokojnego utrzymania w II lidze. - Nie mamy wygórowanych ambicji. Chcemy tylko zabezpieczyć się w środku tabeli. Mogę tylko pogratulować moim zawodnikom, bo doskonale wychodzi im realizacja tego celu - cieszył się trener Knychała.

Zagłębie Sosnowiec - Nielba Wągrowiec 0:1 (0:1)

0:1 - Mikołajczak 16’

Zagłębie Sosnowiec: Masarczyk – Wróbel, Białek (76' Skórski), Marek, Łuczywek, Socha (63' Smolec), Dorobek, Filipowicz, Pietrzak, Myśliwy, Hustava.

Nielba Wągrowiec: Wosicki - Kotarski, Zieniuk, Gąsiorowski, Witowski, Halaburda, Klawiński (76' Bartkowiak), Leśniewski, Kalu (63' Figaszewski), Mikołajczak (60' Gryszczyński), Maciejak.

Sędzia: Marek Opaliński (Lublin).

Żółte kartki: Filipowicz, Łuczywek, Marek (Zagłębie) oraz Maciejak (Nielba).

Widzów 5000.

Najlepszy piłkarz Zagłębia: Krzysztof Myśliwy.

Najlepszy piłkarz Nielby: Tomasz Mikołajczak.

Piłkarz meczu: Tomasz Mikołajczak.

Komentarze (0)