Oczekiwania wobec Christiana Gytkjaera w Lechu Poznań są bardzo duże. Otrzymał on najwyższą pensję w zespole i z powodzeniem musi zastąpić Marcina Robaka i Dawida Kownackiego. Wejścia do zespołu nie miał jednak zbyt dobrego. W pięciu spotkaniach nie zdobył żadnej bramki. Trzeba jednak mieć na uwadze, że w eliminacjach Ligi Europy był ostatnio podstawowym napastnikiem, ale w Lotto Ekstraklasie szanse gry od początku otrzymywał Nicki Bille Nielsen.
Podobnie było w niedzielnym meczu z Piastem Gliwice (5:1). Nielsen zagrał w pierwszym składzie i zdobył bramkę z rzutu karnego. W 67. minucie został zmieniony przez Gytkjaera, który wreszcie pokazał instynkt snajpera. Najpierw strzałem z woleja wykończył dośrodkowanie Nicklasa Barkrotha, a potem świetnie dostawił nogę do zagrania Roberta Gumnego i w ten sposób strzelił swoje pierwsze gole dla Lecha Poznań.
Jego postawa budzi duży entuzjazm przed meczem z FC Utrecht, bo w ostatnich dniach sporo mówiło się o indolencji strzeleckiej lechitów. - On może być bardzo niebezpieczny. W ciągu ponad 20 minut pokazał klasę. Jest to bardzo mocny napastnik, który nie potrzebował wielu szans, aby zdobyć bramki. W trzech sytuacjach strzelił dwa gole - mówi Nenad Bjelica.
Gytkjaer nie przepracował z Lechem Poznań początku okresu przygotowawczego, dlatego trener Kolejorza wie, że w Duńczyku leżą jeszcze spore rezerwy umiejętności. - Na pewno będzie grał jeszcze lepiej. On potrzebuje jeszcze czasu. Byłem piłkarzem i wiem, że nie łatwo jest grać tak ważne mecze po krótkim okresie treningów - zakończył Bjelica.
Christian Gytkjaer pierwszy błysk ma za sobą. Kolejne mecze pokażą czy zostanie on gwiazdą Lecha Poznań i Lotto Ekstraklasy.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: piłkarz Bayernu rozstał się z piękną żoną