Agnieszka Kiołbasa: Rozgrywacie naprawdę dobrą wiosnę w ekstraklasie. W pięciu meczach odnieśliście trzy zwycięstwa. Spodziewaliście się, że tak dobrze rozpoczniecie ligowe zmagania w tym 2009 roku?
Tomasz Podgórski: - Na pewno początek jest dla nas bardzo udany. W pierwszym meczu w Krakowie co prawda przegraliśmy 0:1, ale później już regularnie sięgaliśmy po punkty. Mam nadzieję, że prawo serii zostanie zachowane również w tą sobotę. Przyjeżdża co prawda Lech, bardzo ciężki przeciwnik, ale my jesteśmy skoncentrowani. Można nawet powiedzieć, że jesteśmy na fali. Liczymy na jakieś punkty.
W niczym nie przypominacie tej drużyny, która jesienią miała poważne problemy ze zdobywaniem punktów. Teraz gracie odważniej, pewniej i przede wszystkim skuteczniej. W czym tkwi przyczyna takiej przemiany?
- Na pewno gramy konsekwentnie w defensywie, przez co nie tracimy wielu bramek. Z przodu z kolei poprawiliśmy jakość wykończenia. Stwarzamy sytuacje i ostatnio zawsze jedną z nich udawało się nam wykorzystać. Nie jest może tych bramek dużo, ale zawsze coś strzelimy, dzięki czemu zdobywamy bardzo ważne punkty.
Gracie przede wszystkim bardziej do przodu. Jesienią wyglądało to dużo gorzej. Mogło się wydawać, że jesteście wyznawcami teorii: murujemy własną bramkę, a z przodu może coś wpadnie...
- Zmienił się trener, zmieniła się koncepcja i jak na razie to się sprawdza. Miejmy nadzieję, że w kolejnych meczach będzie podobnie. Nam się dobrze gra. Widać, że zespół złapał nowego ducha. W każdym kolejnym meczu staramy się udowadniać, że ta ekstraklasa się nam należy. Wierzymy, że ją utrzymamy dla Gliwic.
W piątek na przywitanie z Gliwicami pokonaliście Górnika Zabrze. Sukces ten ma podwójne znaczenie, bo nie tylko odnieśliście prestiżowe zwycięstwo z rywalem zza miedzy, ale przede wszystkim umocniliście się na bezpiecznej pozycji w tabeli.
- Na pewno ten mecz był ważny, ale do końca sezonu jeszcze trochę tych spotkań zostało. W każdym meczu trzeba punktować, bo jak widać po tej pierwszej części rundy rewanżowej, każdy może wygrać z każdym. Nawet zespół z dolnej części tabeli potrafi zdobywać punkty z liderem rozgrywek. Ewentualne porażki w dwóch meczach mogą nas postawić w takiej sytuacji, że znowu będziemy w tej strefie zagrożonej, do czego nie możemy dopuścić. W każdym kolejnym spotkaniu, czy to przyjeżdża Lech czy Legia, musimy starać się walczyć o punkty, o zwycięstwo, bo o remis nie da się grać, a walcząc o zwycięstwo, zawsze można zremisować.
Teraz przed wami seria trudnych pojedynków. Dwa najbliższe mecze rozegracie co prawda u siebie, ale rywale będą z najwyższej półki, bo zmierzycie się z Lechem Poznań i Legią Warszawa.
- Na pewno przed nami dwa ciężkie mecze, ale tak naprawdę żaden już nie będzie łatwy. Niezależnie od tego, czy będziemy grali u siebie z liderem, czy z zespołem, który sąsiaduje z nami w tabeli, będzie trzeba tak samo walczyć. Każdy mecz jest równie ważny, tak samo trudny, ale każdy inaczej się układa. Na razie te spotkania układają się po naszej myśli, z czego się bardzo cieszymy. Mam nadzieję, że w kolejnych konsekwentną grą również będziemy udowadniać, że zostaniemy w tej ekstraklasie. Chcemy sobie zapewnić ligowy byt jak najwcześniej, by ta końcówka sezonu była już spokojna.
Wydaje się, że w tej sytuacji to zwycięstwo nad Górnikiem ma tym większe znaczenie, bo niezależnie od tego, co się w tych meczach wydarzy, jakiś zapas punktowy nad tą czerwoną granicą macie.
- Zgromadziliśmy jakiś kapitał w tych ostatnich spotkaniach i żal by było roztrwonić go w tych dwóch meczach u siebie. Każdy punkt, zdobyty w starciach z takimi zespołami jak Lech Poznań czy Legia Warszawa, będzie dla nas na pewno dobry, bo przybliży nas do tego pozostania w ekstraklasie. Wiadomo, to są zespoły topowe, a my jesteśmy absolutnym beniaminkiem. Szanujemy naszych rywali, ale nie boimy się ich i powalczymy o trzy punkty.
W tym sezonie już raz mieliście okazję podejmować Lecha w Gliwicach. Tamtego meczu nie możecie jednak dobrze wspominać, bo w Pucharze Polski przegraliście aż 0:4...
- Na pewno, ale w tamtym spotkaniu graliśmy w eksperymentalnym zestawieniu. Pamiętam, że wtedy po raz pierwszy wystąpiłem na prawej obronie. Nasza defensywa miała średnią wzrostu 173 cm. Lech był wtedy na fali, bo bardzo dobrze zaczął rundę. Przegraliśmy z kretesem, ale liga to jest zupełnie co innego niż Puchar Polski . Teraz to my jesteśmy na fali i na pewno powalczymy. Rywale po tych dwóch remisach też na pewno będą chcieli wygrać, więc szykuje się ciekawy mecz.
Przed tą konfrontacją z Lechem optymizmem może napawać wasza solidna gra w defensywie. Tracicie naprawdę mało bramek. Możecie się pochwalić piątą obroną w lidze.
- W grze defensywnej biorą udział nie tylko czterej piłkarze, ale cały zespół. Obrona zaczyna się już w ataku. Nasz środkowy napastnik również się wraca, pomaga. Asekurujemy się wzajemnie. Do tej pory wyglądało to dosyć dobrze i rzeczywiście nie tracimy dużo bramek. Fakt, że też nie strzelamy, ale staramy się to jak najszybciej poprawić.
Walka o utrzymanie jest niezwykle zacięta. Was przed tą rundą wielu już skreśliło. Eksperci przewidywali, że nie zdobędziecie nawet punktu. W każdym kolejnym meczu udowadniacie jednak, że ci, którzy już was z tej ligi spuścili, byli w błędzie...
- Czy byli w błędzie, okaże się na koniec rundy. Na pewno początek jest dla nas bardzo udany. Po tej pierwszej porażce podnieśliśmy się i pokazujemy, że stać nas na tą ekstraklasę. W każdym kolejnym meczu musimy to udowadniać, bo odpuścić nie można. Chyba, że już sama matematyka będzie mówiła, że utrzymamy się bez konieczności gry w barażach. Wtedy będzie można pozwolić sobie na więcej luzu. Dla nas każdy mecz jest ważny. Na każdy mobilizujemy się tak samo. W każdym walczymy o zwycięstwo.
Po rundzie jesiennej mogło się wydawać, że na wiosnę w zespole Piasta już nie zagrasz. Szkoleniowiec Marek Wleciałowski nie widział cię w swojej drużynie. Ostatecznie jednak pozostałeś w Gliwicach i wywalczyłeś sobie miejsce w pierwszym składzie, udowadniając tym samym, że były trener był w dużym błędzie.
- Trener Wleciałowski miał swoją koncepcję, nie mieściłem się w niej. Nastąpiła jednak zmiana szkoleniowca. Przyszedł trener Fornalak i wiele się zmieniło. Ja starałem się ze swojej strony pokazywać na każdym treningu w okresie przygotowawczym, że zasługuję na miejsce w kadrze meczowej i ta sztuka mi się udała. Chciałem zostać, bo jestem wychowankiem Piasta. Jestem związany i z klubem, i z miastem. Cieszę się, że trener Fornalak obdarzył mnie zaufaniem. Staram się je spłacać i pokazywać, że zasługuję na grę w pierwszym składzie.
Wiadomo, jaka była twoja sytuacja po zakończeniu rundy jesiennej. Czy był taki moment, w którym myślałeś o zmianie otoczenia?
- Wiadomo, jak to jest. Różne myśli chodziły po głowie. Jeżeli trener Wleciałowski powiedział mi, że nie będę się mieścił w jego koncepcji, to rozważałem pewne możliwości. Poczekałem jednak na rozwój wydarzeń. Nastąpiła zmiana szkoleniowca. Trener Dariusz Fornalak powiedział mi, że jestem potrzebny tej drużynie i zostałem. Starałem się pokazać, że naprawdę chcę być potrzebny i zostało to zauważone.