Chojniczance Chojnice zabrakło trzech punktów, by zastąpić na miejscu premiowanym awansem Górnika Zabrze. Zawiodła przede wszystkim w meczach na własnym stadionie, gdzie zdobyła w rundzie wiosennej tylko 6 z możliwych 24 "oczek".
- W 2016 roku twierdza Chojnice była nie do zdobycia, a w rundzie wiosennej nie wygraliśmy u siebie meczu. Ktoś mądrzejszy ode mnie musi to rozłożyć na czynniki, bo nie potrafię sobie tego wytłumaczyć - rozkłada ręce Łukasz Budziłek, bramkarz Chojniczanki Chojnice.
- Ostatni mecz z Chrobrym był jak sezon w pigułce. Zabrakło nam jednego gola do zwycięstwa. Przespaliśmy pierwszą połowę i dopiero po przerwie pokazaliśmy nasz futbol, który cechuje się nieustępliwością, walką, akcjami kombinacyjnymi. Wystarczyło to tylko, by doprowadzić do remisu 2:2 - dodaje na antenie Weekend FM.
W ostatniej kolejce chojniczanie spadli z trzeciego miejsca w tabeli na piąte. Po rundzie jesiennej byli liderami, więc są rozczarowani.
ZOBACZ WIDEO Kosowski nie ma wątpliwości. "Ten mecz przejdzie do historii"
- W końcówce rundy jesiennej praktycznie nie przegrywaliśmy, co windowało nas wysoko w tabeli. Uwierzyłem, że w Chojnicach może wydarzyć się coś wielkiego. Na finiszu sezonu podobną passę miał Górnik Zabrze i to on awansował. Nie możemy nic z tym zrobić. Pozostało zapomnieć i oby odeszły demony, które powodowały, że nie zwyciężaliśmy na własnym stadionie - liczy Budziłek.
Bramkarz był wypożyczony do Chojniczanki z Lechii Gdańsk. Na boisku spędził 2340 minut. Nie wie jeszcze, gdzie zagra w kolejnym sezonie.
- 10 miesięcy w Chojnicach to był pozytywny czas. Poznałem nowych ludzi, mogłem rozejrzeć się w kolejnej części Polski. To mi odpowiada w moim zawodzie, a kraina jezior w Chojnicach bardzo mi się podoba - zaznacza Budziłek.
Do Lotto Ekstraklasy awansowali piłkarze Sandecji Nowy Sącz i Górnika Zabrze. Chojniczanka spróbuje za rok być ponownie w topie Nice I ligi.
- Ten sezon był niezwykły. Grałem wcześniej w tej lidze albo chociaż ją obserwowałem i nie pamiętam, żeby tak wiele drużyn walczyło do końca o awans. Zazwyczaj w połowie rundy wiosennej liderzy odczepiali się od reszty i spokojnie ciułali punkty. Tym razem pisaliśmy inną historię - podsumowuje Budziłek.