Węgrzy wyeliminowali stadionowych chuliganów. Czy to możliwe również w Polsce?

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP / Bartłomiej Zborowski
PAP / Bartłomiej Zborowski
zdjęcie autora artykułu

Po zajściach na stadionie Legii okazało się, że na meczu pojawili się chuligani z zakazami stadionowymi. W Polsce organizatorzy meczów przekonują, że kibice zawsze znajdą sposób, by ominąć ochronę. Węgrzy z Ferencvarosu znaleźli na to sposób.

Nowy stadion Ferencvarosu jest jedynym obiektem w Europie, na którym wprowadzono bramki z systemem biometrycznym. To znaczy, że każdy kto wchodzi na mecz, musi włożyć rękę do specjalnego czytnika.

- Każdy kibic, który kupuje bilet po raz pierwszy, daje do zeskanowania dłoń, która jest "połączona" z kartą kibica. W momencie, gdy dany kibic dostanie zakaz stadionowy, nie może pożyczyć od kolegi czy szwagra karty, bo nie będzie ona zgodna z układem jego dłoni. Poza tym nikt nie będzie chciał pożyczyć komuś karty, jest zbyt duże ryzyko - mówi nam Arkadiusz Łeszyk, przedstawiciel węgierskiej firmy BioSec, która zainstalowała system.

Podczas ostatniego meczu Legii Warszawa z Lechią Gdańsk na murawie doszło do pobicia kibica przez chuliganów, którzy pilnowali porządku. Nie wiadomo, czy jako samozwańcza ochrona.

Czytaj także: Policja analizuje brutalny atak na kibica Legii, klub wyjaśnia sprawę Wśród obecnych na murawie był m.in. jeden z chuliganów, który wcześniej awanturował się w Madrycie. Choć nie był odpowiedzialny za pobicie kibica, szybko okazało się, ze ma 2-letni zakaz stadionowy.

Gdyby był taki system jak na stadionie Ferencvarosu, kibic miałby bardzo utrudnione wejście na stadion.

ZOBACZ WIDEO Radosław Majdan i Dariusz Tuzimek komentują mistrzostwo Polski Legii Warszawa

Na Węgrzech również istniało mocne lobby kibicowskie, które sprzeciwiało się temu rozwiązaniu.

- Kibice uważali, że klub traktuje ich jak kryminalistów. Klub odpowiadał, że muszą się dostosować - mówi Daniel Galambos z gazety "Nemzeti Sport".

Rozwiązanie zostało wprowadzone na nowym stadionie. Wcześniej klub grał na obiekcie im. Ferenca Puskasa. Klub z władzami miasta uznały, że wyeliminowanie chuliganów pozwoli ściągnąć na stadion więcej rodzin.

- Tak też się stało, frekwencja się nie zmieniła, jednak teraz jest więcej rodzin - mówi Łeszyk.

Galambos zauważa minus tego rozwiązania: - Trzeba pamiętać, że wraz z pojawieniem się nowego stadionu spodziewano się wzrostu frekwencji. Trudno mówić, że wcześniej stadion był jakoś specjalnie niebezpieczny. Tymczasem część urażonych fanów uznała, że chodzić nie będzie. To spora grupa, bo nawet 4-5 tysięcy osób. Większość z nich to normalni kibice, którym po prostu nie podoba się taki sposób ich traktowania.

A więc nie ma wzrostu frekwencji (w tym sezonie jest nawet spadek w związku ze słabszymi wynikami), za to jest bardzo bezpiecznie i rodzinnie.

Szefowie firmy przekonują, że to jest też rozwiązanie na dzisiejsze czasy wzrostu terroryzmu.

- System nie wyeliminuje zjawiska, ale może w jakichś sytuacjach pomóc. Poza tym może być przydatny również w identyfikacji sprawcy - zaznacza Łeszyk.

Ferencvaros jest jedynym klubem na świecie, który stosuje tego typu rozwiązanie. Na stadionie Ajaksu można płacić w sklepach przy użyciu systemu biometrycznego. Natomiast jest to dość powszechne rozwiązanie w innych dziedzinach życia. Np. w Japonii systemem jest objęty każdy powyżej 75 roku życia, co pomaga w korzystaniu z różnych instytucji, np. banków.

Źródło artykułu: