Pomimo kiepskiej postawy w rundzie wiosennej Wisła Puławy pozostawała w grze o utrzymanie w Nice I lidze. Zespół z Lubelszczyzny długo zajmował miejsce barażowe, a do strefy spadkowej osunął się przed ostatnim meczem w sezonie. Puławska ekipa musiała więc pokonać walczącego o awans do Lotto Ekstraklasy Górnika Zabrze. Wyżej notowany przeciwnik zwyciężył jednak 1:0 i odarł rywala ze złudzeń. - Nie można odmówić zawodnikom charakteru czy zaangażowania. Wszyscy naprawdę ciężko pracowali, żeby I liga została w Puławach. Dziękuję zawodnikom za wszystko, co wykonywali - podsumowuje trener Adam Buczek.
38-letni szkoleniowiec przejął Wisłę w przerwie zimowej. Pod jego wodzą drużyna strzeliła tylko jedną bramkę na własnym stadionie i ani razu nie wygrała u siebie! To był gwóźdź do trumny Wisły. - Zabrakło nam najważniejszej rzeczy w piłce, czyli zwycięstw. Stwarzaliśmy sytuacje, ale nic nie chciało wpaść. To smutny okres i dla mnie, i dla klubu - nie ukrywa trener.
Wisła strzeliła najmniej bramek w Nice I lidze, a jednocześnie miała w swoich szeregach jednego z najskuteczniejszych piłkarzy tej ligi - Sylwestra Patejuka, który jednak wiosną nieco obniżył loty. Puławski zespół wraca więc do II ligi. - Praca z tymi ludźmi naprawdę była przyjemnością. Oni zasłużyli na to, żeby zostać w I lidze. Jesteśmy w strefie spadkowej i jest mi bardzo przykro - przyznaje Buczek.
ZOBACZ WIDEO Kosowski nie ma wątpliwości. "Ten mecz przejdzie do historii"