Poniedziałkowy mecz kończący 32. kolejkę Nice I ligi miał większe znaczenie dla Wisły Puławy, która ciągle broni się przed spadkiem i obecnie zajmuje miejsce barażowe. Początkowo Pogoń Siedlce nie potrafiła zdominować niżej notowanego przeciwnika. - Pierwsza połowa była bardzo nerwowa z naszej strony, a to drużyna z Puław powinna być pod większą presją. My po ostatnim zwycięstwie 3:0 z Podbeskidziem wyszliśmy bardzo spięci - ocenia trener Bartosz Tarachulski.
Tuż po przerwie Wisła objęła prowadzenie. Ten zimny prysznic ożywczo podziałał na Pogoń, która wzięła się do roboty. Siedlecki zespół wyrównał i miał okazje, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść, ale i tak jest zadowolony z remisu. - Przyjechaliśmy do Puław przede wszystkim nie przegrać, by zapewnić sobie utrzymanie w tej lidze. Ten cel został zrealizowany. Po golu straconym ze stałego fragmentu gry zespół się rozluźnił i zaczął grać w piłkę. Szkoda, że nie wykorzystaliśmy tych okazji, które stworzyliśmy sobie do strzelenia drugiego gola. Byliśmy zespołem dominującym i jest lekki niedosyt - zauważa 42-letni szkoleniowiec.
Dzięki remisowi w Puławach Pogoń zachowała pierwszoligowy byt na kolejny sezon. Na finiszu rozgrywek siedlecka ekipa może więc zagrać bez żadnej presji, a czekają ją jeszcze dwa wyjazdowe starcia - z Miedzią Legnica i Stalą Mielec. - Bardzo cieszymy się z tego remisu, który daje nam utrzymanie w lidze. Ostatnie dwa mecze będziemy grać już na pełnym luzie - podkreśla Tarachulski.
[color=black]ZOBACZ WIDEO Wielka radość piłkarzy Realu Madryt [ZDJĘCIA ELEVEN]
[/color]