Czytaj w "PN": Anderlecht najlepszy w Belgii. Teo-logika

PAP/EPA / Łukasz Teodorczyk po strzelonej bramce
PAP/EPA / Łukasz Teodorczyk po strzelonej bramce

W kilku ostatnich tygodniach Łukasz Teodorczyk był atakowany niemal z każdej strony. Liczono mu minuty bez zdobytej bramki, wysyłano na ławkę rezerwowych, nie podobało się też jego zachowanie.

Zbigniew Mroziński

Na finiszu sezonu reprezentant Polski jednak się przebudził i 18 maja dwoma golami w meczu wygranym 3:1 z Charleroi przypieczętował tytuł mistrza Belgii dla Anderlechtu Bruksela.

Nic tak nie mobilizuje najlepszego snajpera zakończonego właśnie sezonu Jupiler Pro League jak osaczenie. Na jesieni zeszłego roku wymieniano jego nazwisko w kontekście afery alkoholowej, do której doszło podczas zgrupowania reprezentacji Polski, więc po powrocie do Brukseli zaczął grać jeszcze lepiej i seryjnie zdobywać bramki, nie tylko w lidze. Natomiast w odpowiedzi na niedawną krytykę rozegrał najlepszy mecz w fazie play-off i znowu dla kibiców Fiołków stał się ukochanym Teo.

ZOBACZ WIDEO Wielka radość piłkarzy Realu Madryt [ZDJĘCIA ELEVEN]

Jak widać, taki jest sposób działania Łukasza Teodorczyka. Po efektach można wnioskować, że nie jest zła ta Teo-logika. - Łukasz nie tylko strzelił w tym sezonie dla Anderlechtu wiele ważnych goli, ale w każdym meczu ciężko pracował na boisku - mówi Mirosław Waligóra, były polski piłkarz mieszkający w Belgii, zdobywca ponad 60 bramek w tamtejszej ekstraklasie.

- Można powiedzieć, że swoją postawą ratował tyłek krytykowanemu mocno w trakcie rozgrywek trenerowi Rene Weilerowi. Nic dziwnego, że przed spotkaniem w Charleroi Szwajcar mocno motywował Polaka. No i miał rację, bo najpierw Teo doprowadził do wyrównania atomowym strzałem z pola karnego, a następnie wyprowadził zespół na prowadzenie. Już po jego zejściu z boiska rezultat meczu ustalił Massimo Bruno.

Do przerwy zimowej w rozgrywkach ligi belgijskiej Łukasz Teodorczyk strzelił dla Anderlechtu 16 goli, więc nic dziwnego, że spodziewano się po nim jakiegoś rekordowego osiągnięcia na koniec zmagań. Tymczasem w tegorocznych meczach sezonu zasadniczego tylko czterokrotnie wpisał się na listę strzelców.

Nic to jednak w porównaniu z tym, co działo się w fazie play-off, w której nie zdobył żadnej bramki w pierwszych ośmiu meczach. 14 maja na mecz na szczycie z Club Brugge nie został nawet wystawiony w pierwszym składzie i dopiero w drugiej połowie zastąpił Isaaca Kiese Thelina, który zimą został wypożyczony z francuskiego Girondins Bordeaux. Dla Szweda był to dopiero drugi występ od pierwszej minuty w zespole Fiołków i nagroda za to, że tydzień wcześniej zmienił Polaka w końcówce i w czasie doliczonym przez sędziego strzelił pierwszego gola w Jupiler Pro League.

(...)

Reprezentant Polski w ostatnich tygodniach miał też inne problemy. Wszystko przez ostentacyjne pokazywanie publicznie wyprostowanego środkowego palca dłoni. Najgłośniej było, gdy w ten sposób potraktował po meczu prowokujących go kibiców Club Brugge. Spotkało się to z ostrą krytyką w mediach i zapowiedzią wszczęcia postępowania przez policję. 26-letni Teodorczyk już nie pierwszy raz tak się popisał, bo wcześniej w taki sam sposób potraktował fotoreporterów.

- Łukasz nie uniknie kary ze strony klubu - opowiada srebrny medalista igrzysk olimpijskich Barcelona ’92.  - Może to być na przykład kara finansowa. Zawodnik takiego klubu jak Anderlecht nie może sobie pozwolić na takie zachowanie, bo źle to wpływa na reputację renomowanego przedsiębiorstwa.

(...)

CAŁY TEKST DO PRZECZYTANIA W NAJNOWSZYM NUMERZE TYGODNIKA "PIŁKA NOŻNA"

Komentarze (0)