Dariusz Tuzimek: Nocne pobudki piłkarzy są haniebne (felieton)

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki

Kibice Jagiellonii w noc przed meczem z Legią urządzili piłkarzom z Warszawy kocią muzykę pod ich hotelem. Były śpiewy, krzyki, skandowania, petardy hukowe. Dwa razy: o godzinie 2.30 i tuż przed piątą.

A później na stadionie legionistów przywitał transparent: "Nie ma spania na wyjazdach". Metoda niegodna, ale chyba skuteczna, bo mistrzowie Polski na boisku w Białymstoku wyglądali na mało przytomnych.

Z postawą fair play nie ma to oczywiście nic wspólnego, ale trzeba powiedzieć szczerze, że historia futbolu to nie jest księga pod tytułem: "Z dziejów honoru". To lista mniej lub bardziej wyrafinowanych, brudnych i chamskich sztuczek. W piłce nożnej chodzi o wygraną i sukces - niestety! - rozgrzesza wszystko.

Na przykład pozycja w światowym futbolu Jose Mourinho jest dziś niepodważalna, ale jej fundamentem były prowokacje. A wiele z nich takich, które dżentelmena powinny wprawić w zakłopotanie. Jak choćby szarpanie za ucho Tito Vilanovy w zamieszaniu przy linii bocznej boiska w meczu Barcelony z Realem Madryt. Ten sam Mourinho - pracując w Chelsea - nakazał lać hektolitry wody na własne boisko w Londynie, tak by trawa zgniła, bo na piachu łatwiej będzie powstrzymać Barcelonę, która do swojej "tiki-taki" potrzebowała dobrej i "szybkiej" nawierzchni. Wtedy plan się udał połowicznie: boisko udało się zepsuć, Barcelony nie udało się wyeliminować.

Ale ten przykład pokazuje najlepiej, że trenerzy i działacze są gotowi pójść do piekieł po sposób na pokonanie rywala. Nie mam wątpliwości, że prowokowanie Vadisa było zaplanowaną akcją. W Białymstoku chciano, żeby najlepszy piłkarz Legii się nie wyspał, a potem kolejnymi prowokacjami i faulami doprowadzono go do frustracji, która skończyła się wyrzuceniem Belga z boiska.

ZOBACZ WIDEO: Wielka radość piłkarzy Realu Madryt [ZDJĘCIA ELEVEN]

Michał Probierz - w odróżnieniu od trenera Lecha Nenada Bjelicy - odrobił lekcje. Zauważył, że Vadisowi - w ferworze walki - czasem gotuje się pod kopułą i tę słabość piłkarze "Jagi" postanowili wykorzystać. Odjidja Ofoe wdawał się w przepychanki z Jackiem Góralskim albo - zamiast grać w piłkę - zajmował się takimi głupotami jak… szczypanie w "schaby" Konstantina Vassiljewa. Przecież Probierzowi tylko o to chodziło, żeby Belg jak najmniej zajmował się grą w piłkę.

Ofoe wyleciał z boiska, ma 7 żółtych kartek i jeśli kolejną otrzyma w meczu w Kielcach, to nie zagra w ostatnim, pewnie decydującym meczu sezonu z Lechią przy Łazienkowskiej. Historia niedzielnej prowokacji nie skończyła się w Białymstoku. Ona żyje nadal i ma wpływ na rywalizację o mistrzostwo Polski. Teraz trener warszawian Jacek Magiera musi się zastanowić, czy ma w Kielcach wystawić Vadisa w składzie meczowym, czy oszczędzać go na - teoretycznie - trudniejszy mecz z Lechią. Może dać mu zagrać przeciwko Koronie, ale dużo ryzykuje, bo Odjidja nie jest facetem, któremu można powiedzieć: "Ej, tylko graj tak, żebyś nie dostał kartki" i on tak zrobi.

Prowokacje stały się częścią futbolu. Boiskowy sposób na wyprowadzenie z równowagi Vadisa muszę uznać za mieszczący się w standardach współczesnego futbolu, który przecież jest pełen wzajemnych wyzwisk, docinków, kuksańców, szczypania, uderzeń, nadepnięć, opluć, łapania za genitalia itd. O oszustwach typu nurkowanie w polu karnym nawet nie wspominam, bo to teraz "część gry".

Ale pomysł dwukrotnego budzenia w nocy legionistów nie przypadł mi do gustu, jest żenujący. Odbieram go jako dowód na brak wiary w możliwości własnej drużyny, która w sportowej walce z wyspanymi rywalami nie ma szans i trzeba ją wspierać brudnymi sztuczkami.

Zresztą w necie na ten temat trwa już prawdziwa wojna. Argumenty wykraczają daleko poza sport. Jak choćby ten: "Połowa z tych napinaczy wstanie jutro o piątej, wsiądzie do busa i przyjedzie do Warszawy do roboty". A dalej jest jeszcze ostrzej. Z obu stron.

Gdyby ktoś nagle wstał i zaczął przypominać, że przecież sport ma także wychowywać, zostałby uznany za "neandertala", który wybudził się z długiej hibernacji.

Ale jakoś mało kto podnosi otwarcie i głośno kwestię, że takie zachowania są haniebne. Tzw. autorytety środowiska potrafią mądrzyć się na każdy temat, ale są wyjątkowo wstrzemięźliwe, gdy trzeba za darmo wystawiać się na strzał w obronie standardów i piętnować np. nocne pobudki piłkarzy. Na tym się nie da zarobić, a można poparzyć paluszki. No to się młodzież bawi tak, jak uważa za słuszne.

Dariusz Tuzimek, Futbolfejs.pl

TU ZNAJDZIESZ POZOSTAŁE ARTYKUŁY AUTORA

Źródło artykułu: