Piłkarze Lechii Gdańsk nie ukrywali niedosytu. - To z pewnością przegrany remis. Zaczęliśmy wysoko, ale nie było poweru i jakości, jak wcześniej u siebie. Klarowaliśmy sytuacje, ale nie były one tak dobre, jak miało to miejsce wcześniej. Nie potrafiliśmy też zepchnąć przeciwnika do głębokiej defensywy. Jedynym pozytywem jest trzeci mecz z rzędu na zero z tyłu. Innych nie widzę - powiedział Sławomir Peszko.
Wydawało się, że spotkanie z Koroną Kielce będzie łatwiejsze od tego, które czeka gdańszczan w środę, kiedy przyjedzie do tego miasta Jagiellonia Białystok. - Chcieliśmy podporządkować wszystko do tego meczu. Zremisowaliśmy, ale nie składamy broni. Na pewno się nie poddaję, nie ma takiej opcji - dodał Peszko.
Lechia grała bardzo słabo w ataku. Brakowało jej skuteczności. - Taka jest piłka nożna. Gdybyśmy strzelili jedną bramkę, to może zdobylibyśmy 3-4, albo zareagowałaby Korona. Myślę, że też nie postawiliśmy wszystkiego na jedną kartę. Ja czuję, że mam coraz mniej miejsca na boisku i chcę to jakoś zmienić - stwierdził pomocnik.
- Korona zawsze zaskakuje nas w Kielcach, bo tam przegrywamy. Teraz wiedzieliśmy, że kielczanie wyjdą na nas wysoko. Chcieliśmy grać bokiem i dogrywać do napastników, ale to się nie sprawdzało. Lepiej nam idzie cierpliwa gra, długie budowanie akcji. Teraz tego nie robiliśmy i graliśmy nerwowo. Przyznam, że spoglądałem na zegar i się denerwowałem. Nie miałem akcji, którą mógłbym skończyć. W środę gramy o wszystko i albo wygramy, albo tak jak Bruk-Bet Termalica gramy tylko w ósemce - podsumował reprezentant Polski.
ZOBACZ WIDEO: Napoli gromi, gol Zielińskiego. Zobacz skrót meczu z Torino [ZDJĘCIA ELEVEN]