Janusz Filipiak idzie na wojnę z menedżerami. "Za co mam im płacić 200 tysięcy złotych?!"

- Menedżer Budzińskiego wyskoczył z kosmicznymi żądaniami i chce 200 tysięcy złotych za to, że jego piłkarz przedłuży z nami kontrakt. Za co ten człowiek ma dostać takie pieniądze? - pyta wzburzony prezes Cracovii, Janusz Filipiak.

Kontrakt Marcina Budzińskiego z Cracovią wygasa 30 czerwca i nic nie wskazuje na to, by został przedłużony. Wiele tygodni temu strony znalazły się w impasie, z którego trudno im wyjść. Klub nie chce spełnić żądań agenta piłkarza - Bartłomieja Bolka, a ten nie chce zmniejszyć swoich wymagań.

27-latek jest ulubieńcem właściciela klubu, Janusza Filipiaka i jednym z liderów zespołu, ale kibice Pasów muszą się powoli oswajać z myślą, że czas Budzińskiego przy Kałuży 1 dobiega końca.

- Bardzo chcemy, żeby Marcin Budziński grał z nami kolejny sezon. Jesteśmy przygotowani na to, żeby odnowić z nim kontrakt i dać mu premię za przedłużenie umowy, jak to się brzydko mówi: za podpis. Jednak warunki, które parę miesięcy temu przedstawił jego agent, były szokujące. To są warunki zaporowe i nie jestem się na nie zgodzić - mówi Filipiak.

O jakie dokładnie wymagania chodzi? - Wyskoczył z kosmicznymi żądaniami, na przykład jeśli chodzi o jego honorarium. Ja się zastanawiam nad tym, jaką - w kategoriach ludzkich, społecznych - pracę wykonał agent Budzińskiego, żeby dostać 200 tysięcy złotych? Za to ten człowiek ma dostać takie pieniądze? - pyta Filipiak.

ZOBACZ WIDEO Anderlecht zwycięski, Łukasz Teodorczyk już niemal dwa miesiące bez gola [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Właściciel Cracovii nie pierwszy raz krytykuje agentów piłkarzy, ale twierdzi, że robi to w interesie klubu i "Comarchu", którego pieniędzmi dysponuje.

- Znów będę krytykowany za to, że zadzieram z menedżerami, ale trzeba zadrzeć, bo to bardzo psuje układ. Moim celem jest dopilnować, by ktoś, kto dostaje od grupy Comarch 200 tysięcy złotych, wykonał za to jakąś pracę. Nie mam niczyich pieniędzy. Wszystkie pieniądze, którymi dysponuję, to stado, przepraszam, grupa informatyków musiała ciężko wypracować. I teraz mam nie dać im podwyżki, tylko zabrać im i dać menedżerowi. W taki sposób społeczeństwo nam się rozjedzie - tłumaczy Filipiak.

Po sezonie wygasają też kontrakty m.in. Piotra Polczaka, Deleu, Huberta Wołąkiewicza, Tomasza Brzyskiego czy Erika Jendriska.

- Złożyliśmy obietnicę, że jeśli się utrzymamy, to z większością odnowimy kontrakty. Zawodnicy o tym wiedzą. Umów nie przedłużymy może z jedną, dwiema osobami - mówi prezes krakowskiego klubu.

Filipiak zapewnia też, że na razie nie zanosi się na to, by z Kałuży 1 pożegnali się zawodnicy mający ważne kontrakty: - Nie mamy ofert na Piątka, Jaroszyńskiego i Dąbrowskiego. To na razie zostaje w sferze życzeń menedżerów.

Źródło artykułu: