Środa to fantastyczny dzień dla Ligi Mistrzów. Wszyscy o niej mówią, żywo dyskutują, kłócą się i spierają. Tyle tylko, że nikt nie mówi o piłkarzach, a wszyscy o arbitrze. To jest dopiero dać "występ", że jedenastki Realu i Bayernu chowają się przy skromnym Węgrze.
Parafrazując klasyka – Zbigniewa Lacha na zjeździe PZPN – można powiedzieć, że sędzia Viktor Kassai się "ku… skompromitował tym wystąpieniem kompletnie". Problem jest taki, że pan Kassai skompromitował nie tylko siebie. Skompromitował Ligę Mistrzów, ideę prowadzenia zawodów przez siedmiu arbitrów (bo i tak nic nie widzą), UEFA, futbol i konserwatystów z IFAB (International Football Association Board), którzy przez lata bronili się przed wideo-powtórkami. Skompromitował też obecne władze futbolu, które system VAR (Video Assistant Referee) wprowadzają bardzo powoli, z rozwagą i nieśpiesznie. Jakby pracowali nad wysyłaniem rakiety w kosmos, a przecież – do jasnej cholery – chodzi tylko o posadzenie faceta przed telewizorem, który obejrzy powtórkę i da znać arbitrowi głównemu co zaszło.
Drodzy panowie z UEFA, kochani konserwatyści z IFAB. Wiem, że wszystko musi potrwać. Że trzeba testować, sprawdzać, doprowadzać do perfekcji itd. Ale k... nie ma czasu! Przy dzisiejszym rozwoju techniki telewizyjnej kibic przed telewizorem widzi wszystko. Ba! Nawet słyszy wszystko. Media zatrudniają specjalistów od czytania z ruchu warg. Piłkarz może szeptać do kolegi, a i tak w mediach ujawnią co do niego powiedział. Rozwoju technologicznego nie da się zatrzymać. Kamery i mikrofony będą coraz doskonalsze, coraz bardziej niedyskretne, kibice w domach zobaczą i usłyszą więcej.
Jedyną radą jest dać broń do ręki sędziom, którzy dzisiaj są golutcy jak święty turecki. Mają ludzkim okiem rywalizować z kosmiczną technologią? Nonsens. Oni, tak jak widzowie, muszą mieć czas na powtórki.
ZOBACZ WIDEO Real - Bayern. Monachijczycy mogą czuć się oszukani
Nie chce mi się słuchać smutnych opowieści, że nie można wprowadzić powtórek, bo w jakiejś Pipidówce, na wsi, powtórki nie będą możliwe, a przecież nie może być futbolu – używając modnego dziś określenia – dwóch prędkości. Bzdura i kabotyństwo. Futbolu prowincjonalnego z Ligą Mistrzów nie łączy nic. Nawet piłka, bo i ona jest z innego materiału na A-klasie i inna na Santiago Bernabeu.
Takim wypaczeniem wyniku jak we wtorek w Madrycie, robi się futbolowi więcej szkody, niż dzieląc go na piłkę prowincjonalną i piłkę z salonów.
Przecież od kiedy pan Kassai popieprzył totalnie mecz Realu z Bayernem, usprawiedliwieni będą wszyscy nieudacznicy sędziowscy od B-klasy po Ekstraklasę. Teraz już zawsze będą mogli powiedzieć protestującemu piłkarzowi czy trenerowi: "Panie! Co pan chcesz?! Do mnie się pan czepiasz? Nawet w Lidze Mistrzów się grubo mylą, to czego pan tu wymagasz?". Koniec, pozamiatane! Nic mnie nie zbawi, że cały mecz potrwa te 10 minut dłużej ze względu na konieczność sprawdzania powtórek. Wolę poczekać te kilka, może kilkanaście minut na decyzję sędziego podjętą na podstawie obejrzanych powtórek, niż później godzinami gadać tylko o arbitrze. To jest dla futbolu dużo gorsze. Nie może być tak, że wszyscy przed telewizorami widzą, że był spalony, ale nie wie tego tylko jedna osoba na świecie – akurat ta, która ma podjąć decyzję, czyli ślepy sędzia. Za chwilę kolejne ważne mecze. Nie psujmy futbolu, szukajmy rozwiązań praktycznych. Skoro np. na półfinały Ligi Mistrzów nie zdążymy z VAR i nie będzie oficjalnych powtórek, to wprowadźmy je... po zbójecku, nieoficjalnie.
Chodzi przecież tylko o to, żeby sędzia główny – który i tak ma słuchawkę w uchu – dostał informację od ukrytego "suflera", jaką ma podjąć decyzję. Nic więcej. Dla mnie ten "sufler" nie musi wcale siedzieć przy boisku, w wielkiej szklanej budce z napisem "VAR". Jak dla mnie może siedzieć nawet w kiblu, byle decyzja była słuszna i sprawiedliwa.
Opowiadanie, że na razie nie możemy stosować VAR, bo system jest niegotowy, jest totalnym zakłamaniem. To tak jakby przyjechała straż do pożaru i nie używała sikawek, "bo dopiero je testujemy", i zamiast tego gasiła ogień wodą z kubła, każdorazowo chodząc po nią do studni. – Ludzie! Ale mi się tutaj chałupa pali! – Sorry, sorry, sikawkami byśmy ugasili. Ale nie możemy... Tak jak mówiliśmy, dopiero testujemy. – Ale spali się! Spali się doszczętnie! – No tak, tak. Ale nie możemy. Testujemy, testujemy. A teraz wiaderka z wodą. I raz! I do studni. I dwa! I do studni. – Ludzie!!! – Spokojnie, spokojnie. W 2018 roku użyjemy już przetestowanych sikawek. Wtedy każdy pożar ugasimy. – Ale już nie u mnie! – A kto mówi, że u pana? Nie u pana, ale ugasimy.
Dariusz Tuzimek, Futbolfejs.pl
Kto będzie chciał postawić większa kasę, jak nie bedzie pewny wyniku? Dzisaj wiadomo ,ma Czytaj całość