Szacunek i podziw. Te słowa oddają obecnie stosunek Czarnogórców do reprezentacji Polski. Mówi nam Danilo Mitrović z największego tamtejszego dziennika "Vijesti": - Każdy was tutaj szanuje. Gramy z drużyną, która prawdopodobnie jest teraz w najlepszej dziesiątce Europy. Doskonale pamiętamy wasz mecz z Euro 2016 z Niemcami. Pokazaliście prawdziwe oblicze. Nie było widać różnicy pomiędzy Polską i mistrzami świata.
A trener czarnogórskiej drużyny Ljubisa Tumbaković dodaje: - Polska to nie tylko Robert Lewandowski, to też inni świetni piłkarze. Co do Roberta, to wielu trenerów próbowało już na niego zastawiać pułapki, ale niewielu się powiodło. Cóż, ja też spróbuję.
Polski napastnik najlepszych wspomnień z Podgoricy, gdzie odbędzie się niedzielny mecz, nie ma. W 2012 roku w meczu eliminacji do MŚ w Brazylii dostał na boisku łokciem w nos od rywala. To było pamiętne spotkanie, pełne niezdrowych emocji. Z trybun w stronę naszych piłkarzy leciały petardy, jedna z nich wybuchła obok Przemysława Tytonia. Do dziś polscy piłkarze zastanawiają się, dlaczego mecz nie został wówczas przerwany. Ostatecznie zremisowaliśmy 2:2.
- W tamtych eliminacjach byliśmy od was lepsi (Czarnogóra zajęła trzecie miejsce, my byliśmy za nią), otarliśmy się o play-off. To były nasze ostatnie dobre eliminacje. A potem przyszła katastrofa. Nasz optymizm poszedł w dół - mówi nam czarnogórski dziennikarz.
ZOBACZ WIDEO Byliśmy z kamerą na treningu reprezentacji Polski
Kolejna kampania kwalifikacyjna, tym razem do Euro 2016, zakończyła się dopiero czwartym miejscem i wstydem na cały świat, gdy w meczu z Rosją bramkarz Igor Akinfiejew został trafiony racą. Czarnogóra przegrała walkowerem, idioci z trybun na jej wyboistej drodze do Francji położyli kolejną przeszkodę. A stadion w Podgoricy został zamknięty dla publiczności. Na koniec eliminacji do trzeciej Szwecji Czarnogórcy stracili aż siedem punktów. Zupełnie nie liczyli się w grze o awans. Trzeba było więc reagować. Branko Brnovicia, który prowadził zespół przez cztery lata, zastąpił właśnie Tumbaković.
Serb ma 64 lata, sam grał w piłkę w Partizanie Belgrad, potem w latach 90. jako trener doprowadził tę drużynę do sześciu tytułów mistrzowskich. Zawsze lubił grać kombinacyjnie, krótkimi podaniami, no ale na to można sobie pozwolić, mając zespół, który ciągle atakuje. Czarnogóra Barcelony raczej nie przypomina, to raczej dobra defensywa i szybkie kontry. Plan na razie wypalił. A jego wszyscy szanują za wiedzę, osiągnięcia z przeszłości i to, jak pracuje obecnie.
Tumbaković wyciągnął bowiem zespół z zapaści, odmłodził go, zmienił liderów. Mirko Vucinić, były snajper m.in. Juventusu Turyn, dziś jest powoływany tylko dlatego, żeby trzymać atmosferę w szatni. Na boisku brylują inni, jak Stefan Savić - obrońca Atletico Madryt, który w meczach europejskich pucharów dał się we znaki Lewandowskiemu. Błyszczy pomocnik Sevilli - Stevan Jovetić. Czarnogóra w naszej grupie jest druga, do Polski traci trzy punkty.
- Nikt się tego nie spodziewał - nie ma wątpliwości Danilo Mitrović. - Nie oczekujemy jednak awansu z pierwszego miejsca, ale chociaż powalczenia o drugie i grę w barażach.
Niedzielny mecz obejrzy około 10 tysięcy kibiców. Walka o wejściówki jest zażarta.
Jeszcze raz Mitrović: - W kraju jest teraz wielka euforia. W Podgoricy ludzie znowu cieszą się na myśl o meczu kadry. A do tego gramy jeszcze z Polską.
Obserwuj @Jacek_Stanczyk