Rozegrany 26 sierpnia minionego roku mecz z WKS-em był pierwszym Białej Gwiazdy, odkąd sekcja piłkarska klubu wróciła pod skrzydła TS Wisła, które odbiło 13-krotnych mistrzów Polski z rąk Jakuba Meresińskiego.
Nowy rozdział w historii Wisły zaczął się jednak w możliwie najgorszy sposób. Nie dość, że drużyna Dariusza Wdowczyka wyrównała wtedy niechlubny rekord klubu pod względem kolejnych ligowych porażek (6), który został ustanowiony ledwie parę miesięcy temu, to jeszcze doznała najwyższej domowej porażki od 1993 roku i pamiętnego meczu z Legią Warszawa (0:6).
Nic dziwnego zatem w tym, że przed sobotnią wizytą we Wrocławiu krakowianie pałają żądzą rewanżu za sierpniowe upokorzenie.
- Chciałbym, żeby cały zespół zrewanżował się Śląskowi za tamtą porażkę. Tamten mecz był dziwnym meczem. Do bodajże 70. minuty remisowaliśmy, a później Śląskowi wychodziło wszystko. Nie musimy wygrać 5:1 - wystarczy 1:0 i będziemy szczęśliwi - mówi Łukasz Załuska.
ZOBACZ WIDEO Łukasz Broź: Chcieliśmy wygrać
- Ja wtedy byłem kontuzjowany, ale żal mi było chłopaków, którzy grali. Widziałem ich zdenerwowanie i bezsilność po tamtym meczu. Mam nadzieję, że tak cichej szatni po spotkaniu już nie doświadczę. Jestem zresztą o tym przekonany, bo teraz nasze nastawienie mentalne jest lepsze i mamy większą siłę. Śląsk ma się czego obawiać - dodaje bramkarz Wisły.
Biała Gwiazda udanie zaczęła rundę wiosenną, bo przed tygodniem pokonała przed własną publicznością Koronę Kielce (2:0).
- Pierwszy mecz był bardzo ważny, także z punktu psychologicznego. Wygraliśmy i zagraliśmy na zero z tyłu, więc cieszy poprawa gry w defensywie. Trener powiedział nam na początku tygodnia, że musimy mieć jeden cel: żeby zacząć zdobywać punkty także na wyjeździe. To było w naszej głowie przez cały tydzień i jedziemy do Wrocławia bardzo optymistycznie nastawieni - kończy Załuska.