[tag=37755]
Anthony Martial[/tag] przyszedł do Manchesteru United za ogromne pieniądze w 2015 roku. 50 milionów euro za 19-latka, który strzelił ledwie kilka bramek w Ligue 1, to była spora sensacja. - Zdaję sobie sprawę, że to wygórowana kwota, ale w tym momencie takie panują ceny i musimy to zaakceptować - powiedział wówczas Louis van Gaal.
Jednak Martial okazał się ciekawym wzmocnieniem. Zadebiutował z Liverpoolem FC i od razu strzelił bramkę. Tydzień później dwukrotnie trafił z Southampton. Wydawało się, że Manchester United na lata pozyskał piłkarza, który świetnie może spisywać się na boku ataku.
Martial w pierwszym sezonie grał wszystko co się dało - dla Monaco i głównie dla Manchesteru United zaliczył aż 63 występy. Jeśli doliczy się do tego 11 spotkań w reprezentacji, to Martial miał w nogach aż 74 mecze w zaledwie 10 miesięcy.
Był najlepszym strzelcem Czerwonych Diabłów i wciąż miał na karku tylko 20 lat. Jednak włodarze pozbyli się Louisa van Gaala, który tak mocno wierzył w Martiala. Przyszedł Jose Mourinho i na wstępie zabrano mu koszulkę z numerem "9". Nikt w ogóle nie poinformował o tym fakcie Martiala, który przebywał na wakacjach. Piłkarz wściekł się i "odlajkował" profile Man Utd w mediach społecznościowych.
ZOBACZ WIDEO Primera Division: przebudzenie Valencii [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Na dodatek Jose Mourinho ściągnął Henricha Mchitarjana i przesunął Marcusa Rashforda na bok pomocy. To oznaczało, że o dwie pozycje na skrzydłach rywalizowało aż sześciu zawodników. Siłą rzeczy Martial zaczął grać bardzo nieregularnie, co spotkało się z negatywną reakcją piłkarza. Zaczęły pojawiać się informacje, że Martial ma dość tej sytuacji.
Miał zacząć myśleć o transferze, a pikanterii jego sytuacji dodała ostatnia wypowiedź Mourinho. Portugalczyk otwarcie skrytykował Francuza mówiąc, że "nie wykorzystał swojej szansy". Martiala zabrakło w czwartek w spotkaniu z Hull City i jego przyszłość stoi pod sporym znakiem zapytania. Mourinho dał mu wyraźny sygnał, że nie ma co liczyć na regularną grę i albo przyzwyczai się do swojej sytuacji, albo może poszukać innego klubu. Wszystko wskazuje zatem na to, że wygra druga opcja.